Mimo wszystko. cz.3
Nienawidziła go w tej chwili bardziej, niż sądziła.
-Nigdy więcej mnie już nie zobaczysz, jeszcze dziś złoże wymówienie.
Próbował chwycić jej dłoń. Wyszarpnęła się. Robiło jej się niedobrze na samą myśl, że mógłby ją teraz dotknąć po tym wszystkim, czego się dowiedziała. Brzydziła się nim.
-Nawet nie próbuj mnie dotykać, jesteś wstrętny. I pomyśleć, że chciałam wszystko naprawić.
Czekała, aż wreszcie coś powie, przecież zawsze miał tyle dopowiedzenia.
-Marcela, może rzeczywiście ponoszę winę za to, że ostatnio nie układało się między nami, ale ty również nie jesteś bez winy. Nie pamiętasz ile razy, miałaś bezpodstawne pretensje, a kiedy pytałem, o co ci chodzi tak, naprawdę mówiłaś, że mam się domyślić?
Bezpodstawne pretensje – dobre sobie. Dlaczego on nigdy nie wiedział, o co jej chodzi, dlaczego zawsze musiała później go przepraszać? Tym razem również to ona musiałaby go przeprosić. Bezpodstawne pretensje jak to przed chwileczką określił, nie były bezpodstawne – to nie ona zapominała o najważniejszych momentach w ich życiu, to nie ona przestała się starać i to nie ona przestała go zauważać i to nie ona tak często go poniżała, a na końcu wymuszała na nim poczucie winy.
-Przestań, moje pretensje nigdy nie były, bezpodstawne tylko to ty nigdy nie widziałeś w swoim zachowaniu niczego złego. Obiecuję ci, nie zobaczysz już więcej ani mnie, ani naszego dziecka.
Ich dziecko – była w czwartym tygodniu ciąży. Poranne mdłości wykańczały ją. Wyjęła drżącą dłonią z nerwów zdjęcie USG i położyła mu na biurku. Chciałaby, zobaczył co, traci. Ku swojej radości zobaczyła, jak sięga po zdjęcie i jak uśmiecha się sam do siebie. Może jednak coś do niego dotarło.
-Kiedy będzie wiadomo czy chłopczyk, czy dziewczynka?
-Koło czwartego miesiąca.
W odpowiedzi pokiwał głową na znak, że rozumie, tylko co z tego skoro nic sobie nie robił z jej ciąży. Powinien być przy niej, wspierać ją, a nie dokładać zmartwień – a teraz jeszcze ta zdrada jak to określił jednorazowy skok w bok. Nie wybaczy mu tego nigdy. Nic tego nie tłumaczy, nie ma słów, by wyrazić to, co teraz czuje.
Dzień jej pracy powoli się kończył – Adrian przez cały dzień siedział w swoim gabinecie, czekając, aż przejdą jej złości na niego. To było takie typowe dla niego, zawsze tak robił, gdy coś przeskrobał, a ona była zła – schodził jej z drogi, by później jak gdyby nigdy nic się nie stało dalej robić swoje bez wyciągania wniosków ze swojego postępowania.
Czasami patrząc, na niego zastanawiała się, czy każdy facet jest taki sam, czy może są wyjątki, które starają się zachować granice rozsądku i wiedzą, w którym momencie wycofać. Adrian był typem faceta, który zawsze dostawał to, czego chciał, szedł po trupach do celu i nigdy nie odwracał się za siebie. Przez dwa lata wspólnej pracy widziała na tyle wiele, że mogłaby, na tej podstawie napisać książkę.
-Marcela – jego cichy głos wyrwał ją z zamyśleń – podwieźć cię?
Przecząco pokręciła głową. Przecież wiedział, że jest samochodem – nie oddała mu go, gdy się rozstawali.
-Poradzę sobie.
Tak naprawdę była to tylko wymówka, by móc oszacować jak bardzo jest jeszcze na niego zła.
-Marcela – kolejna próba pojednania się z nią. – Ja trochę się pogubiłem, to trudne.
„Pogubiłem się, to trudne” – a co ona miała powiedzieć? Kolejny raz dzisiaj miała ochotę go uderzyć. Pogubić to się mogą małe dzieci, a nie dorosły mężczyzna – człowiek biznesu jak często siebie nazywał.
-Adrian – zaczerpnęła głęboki wdech – dzisiaj nie mam ci nic więcej do powiedzenia i mam dobrą radę dla ciebie.
Patrzył na nią wyczekująco.
-Jaką?
-Kup sobie mapę.
Obserwowała, jak z wrażenia sobie siada. Nigdy nie odzywała się do niego w ten sposób. Uważała na słowa, ważyła je. W pewnym sensie paraliżował ją strach przed tym, co może się stać, w momencie, w którym przeciwstawiłaby mu się -psycholog pewnie jej zachowanie określiłby jako syndrom sztokholmski.
Tak bardzo chciałaby znaleźć się teraz w innym miejscu, gdzieś daleko – najlepiej przy mamie i babci one zawsze wiedziały co jej powiedzieć, umiały ją pocieszyć, wesprzeć. Kochała je najbardziej na świecie. Pech chciał, że były zbyt daleko, by mogła do nich jechać. Od kilku lat mieszkały w Londynie i niejednokrotnie namawiały ją na przyjazd do nich.
Komentarze (29)
nie jestem w stanie strawić miłosnej tematyki :)
to tylko ja taki jestem, na przykład Chris chętnie czyta i nawet pisze w tej kategorii
https://www.languagetool.org/
Z całym szacunkiem, ale tekst mnie specjalnie nie porwał. Przeczytam poprzednie części i postaram się dokończyć tę serię, ale niczego nie obiecuję.
To mnie tak wkurza!
A teraz skoro tak czekasz, to czytnę i skomentuję jeszcze raz.
I... Dobra reklama to podstawa, więc... A JA WCIĄŻ CZEKAM NA KOMENTARZ POD MOIM OPOWIADANIEM!
A co do ciebie FilipzKonopii to tak naprawdę wszyscy faceci są tacy sami, różni was jedynie wzrost i długość włosów ;]
Takie sobie. Styl masz okej, ale tematyka była nieco oklepana. A więc... na razie trzy :)
Ja nie jestem feministką broń Boże. Mam męża którego kocham najbardziej na świecie ale nie wyobrażam sobie być na jego utrzymaniu....to przytyk do tej kasy ;]
Ważne, że jesteś starsza ode mnie XD
Kwoczenie?? przesadziłes FilipzKonopii
Jestem jeszcze młoda i nieskażona ;)
Czerp z dzieciństwa najwięcej jak się da, bo później będziesz żałowała, że nie wykorzystałaś w pełni swoich pięciu minut.
sorki za kwoczenie ale tak czasem mam ze jestem troszkę wredny ;p
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania