[Minecraft] Cała prawda

opis: Zastanawialiście się czasem, czemu endermany kradną klocki? Tutaj się dowiecie.

 

Cała prawda

 

Nareszcie – pomyślał Steve, aktywując portal do Enderu. Długo czekał na tę chwilę. W końcu będzie miał okazję zdobyć sto leveli za jednym zamachem. Przygotowanie się do tego przedsięwzięcia wymagało wiele trudu i cierpliwości, ale cały ten wysiłek już wkrótce miał zostać nagrodzony. Trzeba tylko było dać z siebie wszystko. Dlatego Steve dokładnie przygotował się do tej wyprawy. Wziął swoją najlepszą zbroję i każdy rodzaj broni, jaki posiadał. Oczywiście wszystko maksymalnie udoskonalone. Żaden enderman nie mógł mu podskoczyć. No dobrze, gdyby tak się rzucili wszyscy naraz, to mogli mu podskoczyć, ale Steve miał już opracowaną strategię i nie zamierzał do tego dopuścić. Na walkę ze smokiem też się przygotował. Wiedział, że będzie ciężko, ale nie aż tak, by miał sobie nie poradzić.

Wchodząc do portalu, oczami wyobraźni już widział tę mroczną pustą krainę i hordy endermanów gotowe rzucić mu się do gardła, gdy tylko spojrzy któremuś w oczy. Ale już kiedyś robił z takimi porządek, więc bez strachu wkroczył do innego wymiaru. I właściwie zaraz po tym zaczął się zastanawiać, czy nie pomylił portali. Było tu dość jasno, kolorowo i gwarno. Nie potrzebował wiele czasu, by zorientować się, że stoi na środku ulicy, a zewsząd otaczają go domki, ogrody i podwórka. Podwórka wypełnione panami endermanami, paniami endermanami, i dziećmi endermanikami. Może jednak nie pomylił portali? Ale nie spodziewał się ujrzeć tu tego wszystkiego. Życie w Enderze najwyraźniej kwitło i wcale nie było tak mrocznie. Ulice oświetlały latarnie, przy domkach rosły kwiaty i drzewa, a na jednej wielkiej posesji znajdował się nawet basen. Zaraz, basen? Przecież endermany bały się wody. Steve zgłupiał i kompletnie zapomniał o swojej strategii. Przypomniał sobie o niej dopiero wtedy, gdy wszystkie istoty oderwały się od swoich zajęć i wlepiły w niego swoje świecące ślepia. Przez chwilę Steve myślał, że to już koniec, ale stwory gapiły się na niego tylko przez kilka sekund, a gdy się już napatrzyły, zignorowały go, i wróciły do swoich zajęć. Nieopodal ktoś z powrotem kosił trawnik, gdzie indziej dzieci grały w piłkę, a jeszcze dalej jeden z endermanów malował sobie altankę na różowo. Steve odetchnął z ulgą, ale nie trwała ona długo, bo po chwili pojawiła się przed nim jedna z istot. Wojownik już zaciskał dłoń na rękojeści swego diamentowego miecza, gdy nagle stwór przemówił.

- Witaj, przybyszu. Jestem Pyk.

Steve'a zatkało. Jakim cudem enderman mówił po ludziowemu i nie rzucał się na niego pod wpływem jego wzroku?

- Pewnie zastanawiasz się jakim cudem mówię po ludziowemu i nie rzucam się na ciebie pod wpływem twojego wzroku. Widzisz... jako jedyny mówię tu po ludziowemu, bo wychowałem się wśród ludzi, ale to długa historia. No i nie musisz się obawiać, bo tu nikt się na ciebie nie rzuci. Tylu na jednego? To byłoby niehonorowe.

I to miało być jedyne wytłumaczenie? No cóż, dla Steve'a nawet dobrze się składało. Sęk w tym, że wciąż był zbyt zszokowany, by cokolwiek powiedzieć.

- Rzadko gościmy tu ludzi, więc na pewno wszyscy będą chcieli cię poznać. Dzisiaj mamy festiwal koła gospodyń. Będzie dużo dobrego jedzenia. Może zostaniesz? - spytał Pyk przyjacielsko.

- Uh... koło gospodyń? - wydukał Steve zdezorientowany.

- Tak, nasze panie są bardzo miłe i świetnie gotują, ale pewnie nigdy żadnej nie widziałeś. Żaden dżentelmen nie wysłałby swojej ukochanej do tego wszego niebezpiecznego świata po klocki.

- Klocki...

- Tak, zbieranie ich to droga przez mękę, ale nie ma wyjścia. Tu nie ma z czego zbudować domku i ogródka.

Teraz wszystko zaczynało nabierać sensu. Co prawda Steve wciąż się do końca nie otrząsnął ze wstępnego szoku, ale przynajmniej zaczynał dostrzegać rzeczy, których nie widział wcześniej. Także dosłownie. Zauważył, że na altance, którą właśnie malował jeden z endermanów widnieje czerwony napis „Steve&Ela forever” a pod spodem namalowane jest serce.

- Zaraz... - wydukał Steve, wskazując palcem na altankę. - To mój... Ja to napisałem. I się zastanawiałem, co się z tym stało...

- Och... - Pyk westchnął. - No i widzisz, w tym właśnie tkwi problem. Nigdy nie wiesz, co ma dla człowieka wymiar sentymentalny. Ale nie martw się, załatwię to.

Pyk teleportował się do altanki i przemówił w swym własnym języku do właściciela.

- Słuchaj, Kluciu, jest pewna sprawa. To podobno należy do tego miłego pana i jest dla niego ważne. - Wskazał na klocka.

- Ale ja już malować zacząłem.

- No ale to będzie nietaktowne tak to przemalować na jego oczach.

- No to niech je, cholera, zamknie.

- Kluć, weź nie pyskuj. Nie chcemy konfliktu międzynarodowego – rzekł groźnie Pyk.

W końcu Kluć dał za wygraną. Zaklął i wręczył Pykowi klocka.

- Załatwiasz mi nowy. I to za darmo. Ostatnio ledwo uszedłem z życiem – rzucił jeszcze właściciel altanki.

Pyk nie odpowiedział tylko oddał klocka Steve'owi, który znowu zgłupiał. Nie rozumiał, czemu ten stwór jest dla niego taki miły. Czyżby leżało to w ich naturze? A może bali się ludzi bardziej, niż ludzie bali się ich?

- Chodź, oprowadzę cię po naszym pięknym mieście – zaproponował Pyk wesoło.

Steve udał się za swym samozwańczym przewodnikiem i kiedy przechodzili obok basenu pełnego pluskających się endermanów, ze zdumieniem wskazał na niego palcem.

- No tak, pewnie wszyscy myślicie, że boimy się wody – zaśmiał się Pyk. - Waszej owszem. Jest zbyt zakamieniona, źle robi na skórę. Nie to, co nasza. Nasza jest dużo lepsza. Na Smoka, gdybyśmy bali się wody, to byśmy się nie myli i wtedy strasznie by tu śmierdziało.

Steve nie komentował, tylko szedł dalej. Widział endermany sprzedające warzywa, endermany wieszające pranie, endermany budujące domki i endermany handlujące klockami. Bez wątpienia było to niecodzienne doświadczenie. A na tym się nie zakończyło. Gdy dotarli do centrum miasteczka, ujrzał wielką zagrodę, w której znajdował się smok. Małe endermaniątka głaskały go i wchodziły mu na grzbiet, a on porykiwał radośnie i łasił się.

- To nasz kochany Smok. Dzieci go uwielbiają. Jest już stary, więc musimy się nim opiekować. Oj, nie wyobrażam sobie życia bez tego Smoka. Co byśmy bez niego zrobili? - Pykowi zakręciła się łezka w oku, więc ją wytarł. - A tak właściwie to po co tu przybyłeś? No i jak tego dokonałeś? To musiało być bardzo trudne dla człowieka.

Zapanowała krępująca cisza. Steve poczuł, jak przeszywa go fala gorąca, a serce zaczyna mu walić. Zrobił się cały czerwony i wlepił wzrok w podłoże. Potem zerknął na smoka, który ochoczo bawił się z dziećmi, następnie spojrzał na Pyka i znowu na podłoże. Sto leveli! Jego sto leveli właśnie stało obok, a on nie mógł się ruszyć. I te wszystkie endermany, które ubił. Od razu stanęły mu przed oczami. Ciekawe ile endermaniątek osierocił.

- Chyba zostanę na ten festiwal – wymamrotał, a Pyk uściskał go z radością.

- No to wtedy wszystko mi opowiesz! - wykrzyknął.

Steve już zaczynał żałować swojej decyzji.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Missisipi 13.12.2015
    Opowiadanie na podstawie Minecraft'a. Ciekawe... :D Kiedyś grywałam w świat klocków ale ostatecznie zaprzestałam. XD
  • Lady_Makbet 15.12.2015
    Tego typu opowiadania, to nie moja bajka ale jest okej :) 4
  • detektyw prawdy 23.10.2016
    5 daje
  • Zuzia 30.10.2016
    Ta bajka jest wspaniała, uwielbiam Mineceafta, i nigdy nie widziałam tak miłych endermanow.daje 100 tysięcy łapek q górę! (Zuzia lat 6)
  • patryk 15.07.2017
    nawet fajne ale trochę nie realne jak na prawdziwego minecrafta( zbyt dużo szczegółów których nie ma w normalnym minecrafcie)
  • Outlander 15.07.2017
    Kiedyś w to grałem. Takie sobie. 4
  • oQo 29.10.2017
    Jestem odrażająco surowy, dlatego dałem 4. Forma tego to w większości nudny bełkot i cliche nawet bez kreski nad e. Ale. Treść w 2 miejscach ciekawa i chyba tylko Ja, a być może, ewentualnie, jeszcze nawet Twórca wie, gdzie. Tuszę, iżby teraz lepiej napisał... ale czy ciekawiej?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania