Mirany - Rozdział 3 - Przydział
Nadszedł czas, aby Liranna, istota, którą każdy widział tak, jak chciał ją widzieć, poszła do szkoły. NIe było jednak wiadomo, za jakie uczucia powinna odpowiadać.
Dyrektor Affectus School of Feelings siedział w swoim ogromnym gabinecie. Na jasnoniebieskich ścianach wisiały w złocistych ramkach zdjęcia klas, które prez całe lata opuszczały tą szkołę. W żadnej z nich nie było nigdy kogoś takiego, jak córka biednej Eleonory. Miran wstał i zbliżył się do jednego ze zdjęć. Uśmiechała się na nim młoda, radosna istota. Eleonora. Była jego ulubienicą w czasach, kiedy uczęszczała do tej szkoły, ale gdy wyruszyła w świat ich kontakt urwał się. Dokładnie dziesięć lat temu powróciła do Affectus, bo miała urodzić dziecko. Kilka lat później zmarła, a po niej jej mąż. Wszystko z powodu tej małej, niezwykłej mirany, która była... inna. Nie tak wyobrażał sobie przyszłość swojej ulubionej uczennicy. A teraz miał zaledwie kilka godzin na podjęcie ważnej, być może przełomowe w życiu Liranny decyzji. Musiał przydzielić ją do jakiejś klasy. Było oczywiste, że córka radości i nadziei nie może opiekować się negatywnymi uczuciami. Zostawały więc pozytywne i obojętne, i gdyby nie niezwykłość tego przypadku natychmiast przydieliłby ją do pozytywnych uczuć. Ale wiedział doskonale, że to nie jest zwykła mirana. Tacy, jak ona są stworzeni do wielkich czynów. Skąd tto wiedział? Z doświadczenia. Kiedyś świat usłyszy o Lirannie. Pytanie tylko, czy będą to dobre, czy złe wieści. A jeśli wykształci ją, a ona dokona wielkich rzeczy? Wielkich - może. Ale równie dobrze mogą to być straszne rzeczy.
I wtedy podjął decyzję, że kimkolwiek ona ma się stać w przyszłości nie można dopuścić, by rozwinęła się w niej rządza władzy czy chciwość. Nie, na to nie można pozwolić. Zdecydował, że umieści ją w klasie MIRAN OBOJĘTNOŚCI. To zdusi w niej marzenia i pragnienia, zarówno dobre jaki złe. Nie było jeszcze istoty, która z klasy obojętności wyszła mając charakter. To była najbardziej zdyscyplinowana klasa w szkole. Następnego dnia oznajmił to jej opiekunom.
- Klasa obojętnych, profesorze? Wspaniały pomysł! zawsze martwił mnie brak dyscypliny u tej młodej mirany. Od dziecka miała skłonność do łamiania wszelkich zasad. Należy to zdusić w zarodku! Świetny wybór, profesorze. - zawyrokowała ciocia Dorota. Jej mąż nie zgodził się z nią jednak.
- Ależ moja droga! Nie jest to do końca tak jak mówisz. Zawsze, kiedy ta młoda istota wchodziła do pokoju wypełniało mnie tak wiele uczuć... To wręcz nie do opisania. Jest bardzo utalentowana, profesorze. Czy to na pewno trafny wybór?
- Ma pan rację. Liranna ma wielki talent. Ja też poczułem coś podobnego, gdy się z nią spotkałem. Jednak ze względu na jej... niezwykłość boję się, czy gdyby dostała taką szansę, rozwinęłaby ten talent właściwie. Szybko zaobserwuje, jak bardzo różni sięod innych i może stwierdzić, że ta odmienność stawia ją ponad zasadami. - rzekł dyrektor.
- To rzeczywiście racja... - powiedział cicho i bez przekonania mąż Doroty. Osobiście wierzył w to kochane dziecko całym secem i przysiągł sobie, że pomoże jej przejść przez szkołę takk, by nie utraciłą swego ogromnego talentu i potencjału.
Komentarze (11)
złocistych ramkach zdjęcia klas, które
prez całe lata opuszczały tą szkołę." - w drugiej części tego zdania cos jest nie tak. Zdarzyła się też jedna literówka. Postaraj się wprowadzić nieco więcej akcji. Innych uwag nie mam. Powodzenia przy pisaniu kolejnych części :)
Według mnie to się skończy gorzej niż gdyby na to pozwolili.
Czekam na kolejne rozdziały ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania