Mirany - Rozdział 5 - Znknięcie
Liranna szła korytarzem obok Miriam.
- Jak myślisz, dlaczego ja jestem inna? Czy to wina moich rodziców? - mówiła powoli nasza bohaterka zamyślonym głosem.
- Nie sądzę, żeby to była czyjakolwiek wina. Twoi rodzice na pewno chcieliby, że byś była jak inni. Wtedy na pewno byłabyś szczęśliwa. - mówiła cichym, miękkim głosem Miriam. - Lir, a czy myślisz, że ja też jestem inna? Jakoś w klasie nikt mnie nie lubi. Wogóle... w szkole nikt poza tobą.
- Nie wiem, czy jestem właściwą osobą do takiej oceny, Mir. Według mnie jesteś wspaniała i to mi wystarcza. To chyba nie jest istotne, czy się różnisz czy nie. Ważne, jaka jesteś dla innych.
- Tylko nie mów tego Dyrektorowi - zachichotała Miriam - Chyba by eksplodował ze złośći.
Liranna zaśmiała się. Jej śmiech był dźwięczny, miły dla ucha. Wujek to samo mówił o jej płaczu. To było dziwne : odczuwała wszystkie uczucia w równym stopniu ; żadnego mniej, żadnego więcej tak jak to było w przypadku normalnych miran. Wiele osób bardzo lubiało z nią przebywać, ale zazwyczaj tego nie okazywano. Byli też tacy, których przerażała lub nawet irytowała potężna siła bijąca z Liranny. A ta siła rosła z każdym dniem, nasilała się, kiedy nasza bohaterka odczuwała skrajne emocje, takie jak gniew, euforię czy rozpacz.
Pewnego dnia wydarzył się wypadek, który na zawsze zmienił życie Liranny. Od kilku miesięcy już uczęszczała do szkoły, ale zawsze zadawała się tylko z Miriam. Tego dnia okazało się, że mirana wzruszenia jest nieco przeziębiona i nie przyjdzie do szkoły, ponieważ choroby rozprzestrzeniały się wśród tych istot w zastraszającym tempie, choć zazwyczaj nie były poważne. Liranna od rana czuła się jakaś... silna. Coś od początku tego dnia paliło ją od środka, usiłowało wyrwać się na zewnątrz za wszelką cenę. Mirana nie rozumiała, co to było, ale nikomu nie powiedziała, co odczuwa. Ciocia nie lubiła, kiedy Lir opowiadała o swojej odrębności, a wujek jeszcze spał kiedy wychodziła do szkoły. Jak co dzień wsiadła na muszkę owocową i wraz z ciocią Dorotą poleciały. Mucha była jednak bardzo niespokojna i energiczna. Pędziła tak szybko, że stojące z boku istoty widziały na niebie tylko ciemą smugę. Ciotka denerwowała się i krzyczała na muszkę, podczas gdy Liranna zsiadła z jej grzbietu i ruszyła do wejścia. "Coś" w miranie zaczęło wręcz rozsadzać ją od środka. Pulsowało, parzyło i po chwili wręcz zamrażało ją na chwilę. Nadal nie rozumiała, co się dzieje. Wtredy stało się coś strasznego. Zaaferowana dziwnym samopoczuciem Liranna nie zauważyła nadchodzącej z naprzeciwka mirany obojętności i wpadła na nią. W chwili, kiedy jej dotknęła owa istotka zmieniła się w maleńki obłoczek i przepadła. "Coś" wewnątrz Liranny ucichło i wyparowało. Przerażona stała tak, aż pojawił się dyrektor, zainteresowany niewielkim zbiegowiskiem. Poinformowany przez świadków, co zaszło chwycił ostrożnie Lirannę za ramię i pociągnął do swojego gabinetu.
Komentarze (7)
Już omijam drobne błędy, bo jestem ciekawa dalszej części.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania