Mirany - Rozdział 6 - Decyzje
Liranna stała na środku gabnetu dyrektora Affectus School of Feelings jak posąg. Nie poruszała się, prawie nie oddychała. Była blada jak ściana a usta miała tak mocno zaciśnięte, że tworzyły prostą kreskę. Niewidzącym wzrokiem patrzyła w dal, w okno wychodzące na Affectus.
Piękne, zalane słońcem popołudnia miasto, pełne istot od których tak bardzo się różniła. Zawsze kochała to miejsce : te błyszczące w słońcu ulice brukowane kolorową kostką, te ogrody pełne kwiató nieznanych ludzkiej rasie. I te domy, piękne domy pełne uczuć... Affectus, kochane, stare Affectus. A teraz musi stąd uciekać. Tak, wiedziała to dobrze, nie ma innego wyjścia. Spojrzała na majaczącą się na drugim końcu miasta bramę do świata ludzi. Jeśli udałoby jej się wydostać za tą bramę żaden pościg nie wyruszyłby za nią. Musiałaby szybko odnaleźć jakiegoś człowieka i ukryć się głęboko w jego świadomości.
Pomyślała o wujku : czy już wie, co tutaj zaszło? Jeśli ktokolwiek pomoże jej stąd uciec, to tylko on. Jeśli wiadomość już została wysłana to właśnie pędzą tutaj z ciocią. Co o niej pomyśli? Czy posądzi ją o to, co się stało?
No właśnie. Co się właściwie stało? Coś w niej tkwiło. To coś było chyba ściśle związane z jej talentem, z uczuciami, które wywoływała jej obecność. Z jej odmiennością.Tak, była inna, od zawsze jej to wpajano. Co się więc stało? Zabiła. Zabiła inną miranę, żywą, myślącą istotę. Pozbawiła życia kogoś zupełnie niewinnego. Ale jak? Przecież tylko jej dotknęła. Nigdy wcześniej nic podobnego się nie działo. Wiedziała, że jej siła rośnie wraz z nią, ale teraz zrozumiała, że jeśli nie nauczy się nad nią panować, może skrzywdzić jeszcze wielu. Ludzi, miran... nieważne, kogo. Nigdy wcześniej tak o sobie nie myślała, a teraz okazało się, że jest NIEBEZPIECZNA. Może zawsze była, może nie. Ale to nie było istotne, teraz ważne było tylko : uciekać lub ukryć się gdzieś, gdzie nikomu nie wyrządzę krzywdy.
BUM. Drzwi zatrzasnęły się za dyrektorem. Był cały czerwony na małej, okrągłej twarzy. Siwe, mocno przerzedzone włosy były w całkowitym nieładzie, ubranie było rozpięte, jakby nagle zrobiło mu się bardzo gorąco. W czerwonej, pulchnej dłoni ściskał błękitny krawat. Usiadł za wielkim, drewnianym biurkiem, które było zawalone papierami i książkami. Spojrzał z niechęcią i zwątpieniem na to wszystko, po czym jednym ruchem ręki zsunął wszystko na podłogę.
- Liranno, usiądź. - wyszeptał, chowając twarz w dłonie. Młoda istotka usiadła powolutku na rzeźbionym, miękkim krześle.
- Panie dyrektorze, ja muszę uciekać. Albo się ukryć, bylebym tylko już nikomu nic nie zrobiła... - powiedziała cicho, błagalnym tonem. - Moi rodzice... Teraz ona...
- Dzisiaj w nocy.
- Co takiego? Pomoże mi pan? - zapytała z powątpiewaniem Lir.
- Robię to ze względu na twoją matkę. Była mądra, piękna i utalentowana... Jak ty.
- Ale ona była...
- Jak wszyscy. Wiem, dziecko, wiem. Popełniłem ogromny błąd, przydzielając cię do klasy obojętności... Może gdybym pozwolił ci się rozwijać ta siła nie kumulowałaby się w tobie aż do tego stopnia... Ale teraz jest już za późno. Dzisiaj w nocy wypuszczę cię przez bramę. Znajdziesz sobie człowieka i osiedlisz się w jego umyśle. NIGDY JUŻ NIE MOŻESZ TUTAJ WRÓCIĆ. Rozumiesz? Do wieczora ukryjesz się w schowku na ksiązki, a ja opowiem wszystkim, że wyparowałaś jak tamta mirana... - głos mu się załamał. - wybacz, dziecko.. nienawidzę kłamstw. Kiedyś okłamałem kogoś bardzo dla mnie ważnego... Nieistotne. Rozumiesz, co masz robić?
Pokiwała głową i weszłą za profesorem do schowka.
Kiedy nastała noc dyrektor w milczeniu wyprowadził ją ze szkoły. Gdy dotarli do bramy włożył do zamka klucz. Jedno ze skrzydeł lekko się uchyliło. Wtedy zrobił coś zupełnie niespodziewanego - chwycił Lirannę i mocno, mocno ją przytulił.
- Powodzenia - szepnął jej na ucho i popchnął ją lekko w stronę bramy, za którą majaczyła się ciemność.
Komentarze (9)
Jest też dłuższe, a błędów mniej :D
Trochę tylko dziwny jest tekst w pierwszym akapicie, a tak to świetnie.
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Dobra, zaczęło się dobrze, potem akcja zdechła na dwa odcinki, wynudziłam się okropnie, ale znów coś drgnęło. I co Ty się drogi autorze dziwisz, że w tym gąszczu, znaleźć Cię nie mogę? Hę? ;) Sprawdź następny rozdział porządnie, bo jak akcja spadnie to znowu poszukam błędów ;) ( to motywacja, nie czepialstwo )
Mała ilość komentarzy nie przejmuj się, pisz dalej. Czasem po fakcie zjawiają się czytelnicy, albo tak jak ja kiedy mają więcej czasu aby poświęcić dobremu opowiadaniu czas.
Za wcześniejsze rozdziały było 3-4, za ten Dam 4 i czekam co dalej wymyślisz. Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania