Mironie!

Porzucam Mirona, tak dzisiejszej nocy już go nie będzie. Musimy się rozstać, na chwilę, dłuższą, krótszą. Zdecydowanie mniej mnie i mniej jego. Zachwycona wrażliwością, dziewiątym piętrem, poznawaniem i doznawaniem małego mieszkanka w blokowisku, przeżywaniem trudu wyjścia, wejścia, przekraczaniem granicy cholernego progu. Melon, mango. Deser z mango, w sobotę lub niedzielę. Mironie, słów kilka, jestem zmęczona. Skrzyżowania ulic, mosty, tunele, torowiska, tramwaje, ławki, łąki, łabędzie, gorąco. Czy to czerwiec, lipiec u Ciebie tak pachnie? U mnie ziąb październikowy. Szszsz, usłyszszsz, deszszszcz. Ty na dziewiątym, ja na ósmym. Oderwani od siebie, oderwani od życia. Właśnie przyniosłam listy od Marka, 575 stron. Wiele lat temu jeden z nich przeczytałam. Od tamtej pory tęskniłam, tęskniłam za jego pisaniem, rozumiesz?! Jakże nieprzytomnie tęskniłam. Do dzisiaj. Szaleję ze szczęścia! Mam je wszystkie, przytulam, głaszczę, wącham, unoszę, opuszczam, dotykam, pieszczę... Papier trochę pożółkły, chropowaty, gdzieniegdzie delikatny odcień zimnego błękitu, szarości, piasku, szelest morza. Mironie! Obiecuję, że wrócę, jeszcze wiele razy będziemy spacerować galerią na naszym jedenastym, będziemy nasłuchiwać sąsiadów i znowu razem toczyć ten kamień.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania