Misja (Exret)

Misja

 

Pancerz stuknął ciężko o asfalt, gdy wylądowała na ziemi. Miecze na plecach i przy bokach zachrzęściły. Ruszyła przed siebie. Gogle i maska ułatwiająca oddychanie zsunęły się z jej twarzy, odsłaniając bladą karnację i miodowe oczy. Słońce było już nisko. Dziewczyna ruchem dłoni przeczesała szatynowy, koński ogon, wystający poza hełm.

- Rachel?

Za nią krok w krok, podążała dziewczyna o kasztanowych włosach.

- Hm?

- Co myślisz o tej misji? Bo ja mam złe przeczucia co do intencji Harrisona…

- Harrison jest i będzie wrzodem na moim tyłku. Problem w tym, że jest moim przełożonym i nic z tym nie zrobię. Misja to misja. Wykonamy ją i wrócimy.

- Właśnie o tę ostatnią część się martwię.

- Za dużo o tym myślisz. Wyluzuj. - Rachel machnęła niedbale dłonią.

- Powiedz mi to samo, kiedy znów będziesz w tarapatach.

Dziewczyna pomimo ostrego tonu swojej towarzyszki uśmiechnęła się szelmowsko.

Zbliżały się do opuszczonego, popadającego powoli w ruinę, budynku.

- Poczekaj… - długowłosa wyprzedziła Rachel i zaczęła wodzić wzrokiem po terenie przed nimi.

Dziewczyna była ubrana w lekkie ciuchy – sięgające do kolan, ciemne rybaczki, koszulkę idealnie przywierającą do niej, zielonkawą kamizelkę z dużą ilością kieszeni. Głowę miała przepasaną opaską, a na nadgarstku nosiła dziwne urządzonko. Przez plecy miała przerzucony mechaniczny łuk.

- Coś nie tak?

Rachel przyglądała się chwile dziewczynie, po czym w myślach kazała swojemu pancerzowi nałożyć sobie gogle. Z cichym, mechanicznym szczęknięciem, gogle przysłoniły je oczy. Zaiskrzyły niebieskim światłem, a skaner wewnątrz nich momentalnie się uruchomił. Dwie skrzyżowane ze sobą linie – pionowa i pozioma – rozpoczęły wędrówkę po zrujnowanym budynku i polanie przed nim, na której się znajdowały.

- Nic nie widzę Sintra.

- Mam złe przeczucia. - westchnęła ciężko.

- Za bardzo się martwisz. - Rachel podeszła do niej i poklepała ją po ramieniu.

- Może bym się tak nie martwiła, gdybyś po ostatniej misji nie wylądowała w szpitalu, ledwo żywa. - strząsnęła jej rękę z ramienia.

- Nikt nie kazał ci być moim Łowcą.

- Nikt nie kazał ci zostawać Strażnikiem.

- Wiesz, że to nieprawda.

Nastąpiła głucha cisza. Sintra zwiesiła głowę. Dziewczyna w czarno-czerwonym pancerzu ruszyła naprzód.

Kiedy dotarły pod schody prowadzące do budynku, słońce zdążyło schować się za horyzont i zrobiło się kompletnie ciemno. Gogle przestawiły się w tryb noktowizji.

- Sintra, wzięłaś-

- Wzięłam. - towarzyszka gwałtownie jej przerwała.

Wyciągnęła z kieszeni kamizelki, cienkie oprawki okularów. Gdy je nałożyła miejsca, gdzie normalnie znajdują się szkła, rozbłysły przytłumionym, białym światłem. Można było dostrzec, jak linie tekstu przewijają się po małych, holograficznych ekranikach.

- Sprawdzę tylko, czy budynek jest pusty i możemy wchodzić.

Uniosła dłonie i zaczęła wymachiwać nimi. Z perspektywy obserwatora wyglądało to komicznie. Jednak Sintra po prostu przesuwała rękami po matrycy, która dla normalnego oka była niewidoczna.

- Moje skanery niczego nie wykryły.

- Bo nie są nastawione na wykrywanie monstrów.

- Zabije Scotta…

- Nie wiń go. Ledwo zdążył z naprawą twojego ekwipunku.

- To i tak go nie wykryje, no nie?

- Tego nie wiemy.

Długowłosa złożyła ręce w dzióbek, co oznaczało, że ukończyła skanowanie.

- No dobra. Im szybciej się za to zabierzemy, tym szybciej wrócimy do bazy.

Dziewczyna o kasztanowych włosach zdecydowanym krokiem pomknęła do celu ich podróży, wyprzedzając, ponownie, Rachel.

- Sintra! - Szatynka zawołała za Łowczynią, która poruszała się niewyobrażalnie szybko i sprawnie. Dotarła już pod same schody.

- Co jest? - Dziewczyna przystanęła, pozwalając, by Rachel ją dogoniła.

- Czuję się pewniej, jak jesteś za mną.

- Twoje zapędy dominacyjne zaczynają mnie irytować.

- Wiem, wiem. Normalnie bym ci ustąpiła, ale nie w czasie misji.

- Aye, aye kapitanie. - Uśmiechnęła się.

Rachel rozpoczęła wspinaczkę po schodach.

Wejście w postaci ryzality – której prawa strona była w kompletnych gruzach – nie wyglądało zbyt zachęcająco. Cały budynek był zbudowany z ciemnej cegły, w stylu wiktoriańskim. Na pierwszym piętrze, dwa z trzech wykuszy były kompletnie rozwalone. Ten, który się ostał, zdobił piękny witraż z wizerunkiem anioła. Z informacji, którymi dysponowały, wynikało, że dom stoi pusty od prawie dwóch dekad. Jednak ostatnio ludzie z pobliskiego miasteczka, zauważyli, że co piątek, na ostatnim piętrze domu świeci się światło. A tydzień przed tymi incydentami, z laboratorium, które leżało kilka kilometrów stąd, zwiał cyborg. Podczas rutynowych testów popadł w obłęd. Wybił cały zespół, który z nim pracował i uciekł.

Rachel nacisnęła klamkę, mosiężnych drzwi, ale te ani drgnęły.

- Szlag by to. - Burknęła.

Przyłożyła palec do dziurki od klucza. Z końca palca wskazującego, wysunął się cienki, metalowy szpic. Gdy dotarł do zamka, zaczął wirować. Kilka sekund później. Rozległ się cichy klik. Wchodząc do środka, zacisnęła dłoń na rękojeści miecza. Wewnątrz panował chaos. Podłoga była zagracona gruzem, co utrudniało poruszanie się. Przejście do wschodniego skrzydła było całkowicie zasypane. Zostały tylko dwie drogi. Jedna prowadząca na górę, a druga do zachodniego skrzydła.

- Rozdzielamy się?

- Nie. Mieszkańcy mówili o ostatnim piętrze.

- No tak, ale… może ukrywać się wszędzie.

- Bez dyskusji.

- Nienawidzę, jak się tak zachowujesz. Masz szczęście, że chociaż wiem dlaczego.

Rachel starała się ostrożnie stawiać kroki, tak by nie wydać żadnego dźwięku. Co w pełnym pancerzu było dosyć trudne. W budynku panowała grobowa cisza. Gdyby nie zeznania świadków, Rachel mogłaby przysiąc, że w domu nikogo nie ma. Dotknęła dłonią metalowej balustrady. Wydawała się całkiem solidna. Strażniczka i Łowczyni powoli pięły się w górę. Na szczęście schodów nie było zbyt wiele i szybko znalazły się na pierwszej kondygnacji. Piętro nie wyglądało lepiej od parteru. Naprzeciwko schodów znajdował się wykusz, ten sam który Strażniczka zauważyła na zewnątrz. Pani kapitan sięgnęła do swoich gogli. Nacisnęła przycisk, znajdujący się na jej skroni. Gogle wyświetliły mapę budynku. Według niej, po prawej stronie od schodów znajduje się sypialnia. Po lewej biblioteka, a za nią pokój gościnny.

- Sintra, sprawdź sypialnie — Rzuciła.

- Rozkaz. - Dziewczyna zasalutowała ostentacyjnie i skierowała się w stronę pomieszczenia.

- Przestałabyś w końcu.

Szatynka weszła do biblioteki, która jakimś cudem przetrwała prawie nietknięta.

- Co się do cholery, stało w tym domu. - Z komunikatora dobiegł głos Sintry.

- Nie wszyscy dobrze znieśli Katastrofę.

- Sypialnia jest w ruinie. Łóżko całe w strzępach, jakby ktoś machał piłą łańcuchową na oślep. Pościel wygląda jakby leżała tu kilka wieków. Niektóre panele podłogowe są powyrywane. Tapety ze ścian zdarte…

Rachel wodziła wzrokiem po biblioteczkach. Większość książek wylądowała jednak na podłodze. Podniosłą jedną z nich. „Bezkres Fantazji”. Z tyłu był krótki opis. „Prosta dziewczyny zajmuje się wymyślaniem, fantazyjnych historii o mężczyznach, których spotyka w swoim życiu”.

- Nie zgadniesz, co znalazłam.

- Co takiego?

- Erotyk.

- Szkoda, że nie ma z nami Jake’a.

W słuchawce usłyszała śmiech Sintry, ona sama tylko uśmiechnęła się pod nosem.

Odłożyła książkę na półkę.

- Chciałabym kiedyś taką biblioteczkę — wyszeptała do siebie.

Omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie, ale nic więcej nie przykuło jej uwagi. Już miała przejść do następnego pokoju, gdy zza mahoniowych drzwi usłyszała dziwny dźwięk. Coś jakby zgrzytnięcie.

- Rachel… - Łowczyni znów się odezwała, ale tym razem było coś dziwnego w jej głosie.

- Co jest? - Strażniczka zapytała, nie spuszczając z oczu drzwi prowadzących do pokoju gościnnego.

- Na suficie jest krew.

- W tym domu to raczej nie dziwne.

- Nie. Nie rozumiesz. To jest świeża krew.

Nagle coś z zawrotną szybkością wypadło zza drzwi i przygwoździło kapitan do ściany. Metalowa ręka ścisnęła jej krtań. Próbowała się wyszarpać, ale mężczyzna zakuty w metalowy pancerz oparł na niej całą swoją wagę. Dwa krwistoczerwone ślepia wbiły w nią spojrzenie.

- Czekałem na ciebie, Strażniku. - Zimny, elektroniczny głos, wydobył się z wnętrza cyborga.

- Hm? Chcesz coś powiedzieć? - roześmiał się, a dźwięk jego śmiechu przywodził na myśl kota, próbującego rysować swoim pazurem po tablicy.

Mężczyzna poluźnił swój chwyt.

- Na twoim miejscu, uważałabym na twarz. - Rachel udało się tylko to wychrypieć, zanim świetlista strzała śmignęła jej koło ucha. Rozwaliła ścianę i bezbłędnie trafiła w twarz cyborga.

- Nic ci nie jest?! - Usłyszała krzyk swojej towarzyszki.

- Nie! - Odwróciła się. Przez dziurę w ścianie dostrzegła Łowczynie z napiętym łukiem.

Magiczne strzały? Jest coraz lepsza w ich tworzeniu.

- Zaczynałam lubić tę biblioteczkę. - Powiedziała z udawaną rozpaczą w głosie. Sięgnęła za plecy po miecz, który kształtem przypominał katanę. Maska okryła jej usta. Wzięła głęboki wdech, świeżego powietrza. Z jej dłoni buchnęły iskry, które prześlizgnęły się na oręż.

- Dwa miecze na plecach… Dwa przy bokach… A ręce tylko dwie…

Z obłoku dymu wyłonił się cyborg. Połowa jego twarzy wyglądała strasznie. Strzał Sintry zmiótł całą tkankę ciała, odsłaniając rurki, metalowe części i elektronikę. Niebieska ciecz spływała na podłogę. Mężczyzna sapał i dławił się własną krwią, a przynajmniej czymś, co ją przypominało.

- Co się tak gapisz? Ciebie też to czeka… – splunął na podłogę – wszystkich takich jak ty.

Mężczyzna wyciągnął miecz. Za nim mógł cokolwiek zrobić, Strażniczka rzuciła się do przodu. Szczęk kling przeciął powietrze. Rachel próbowała trafić w jego klatkę piersiową, ale cyborg zdążył się zasłonić. Mężczyzna wyraźnie górował nad nią, jeśli chodziło o siłę fizyczną. Nawet wzmocniona pancerzem i Hexem, nie dawała mu rady. Strażniczka odskoczyła od niego. Cały czas z tylu jej głowy trzymała się myśl, że Sintra jest tuż za drzwiami.

- Na mój znak, przesuniesz się w stronę drzwi, jasne? - Wyszeptała.

- Jasne.

Mężczyzna złapał broń oburącz.

Taka siła w jednej ręce? Wygląda na to, że znowu nie wrócę w jednym kawałku. Jeśli w ogóle wrócę. Zapłacisz mi za to Harrison.

Spojrzała w oczy przeciwnika.

- Jesteś tylko wynaturzonym ścierwem. - Syknęła.

Uniosła miecz tak, by przygotować się na kolejną szarżę. Długo nie musiała czekać. Cyborg rzucił się na nią pełną prędkością. Rachel wzięła na siebie całą jego wagę.

- Teraz! - Krzyknęła.

Łowczyni zwinnym ruchem uskoczyła w bok. W tym samym momencie pani kapitan razem z okutym w zbroję mężczyzną wylądowała na drzwiach sypialni. Siła uderzenia była tak wielka, że całe powietrze uszło z jej płuc. Sintra nie stała bezczynnie, wycelowała i kolejna strzała pomknęła w stronę cyborga. Tym razem jednak odwrócił się i odbił pocisk. Strzała wylądowała na schodach, które momentalnie się zapadły. Rachel wykorzystała rozproszoną uwagę przeciwnika. Wzięła głęboki oddech i z całej siły kopnęła go w brzuch. Wylądował zaledwie kilka metrów dalej. Część jeszcze sprawnych ust rozszerzyła się w odrażającym uśmiechu.

- Taka słaba… - wycharczał.

Strażniczka nie próżnowała. Całe jej ciało pokryły iskry. Jej postać tylko mignęła przed oczami cyborga. Zjawiła się obok niego i cięła poziomo mieczem. Z ostrza wydobyła się ogromna fala elektryczna, która uderzyła w mężczyznę z taką siłą, że wypadł przez okno. Rachel nie poprzestała na tym. Wyskoczyła za nim. Wylądowała tak, że uwięziła go między kolanami. Wzięła rozmach i wbiła miecz głęboko w lewą część klatki piersiowej. Cyborg wydobył z siebie przeciągłe jęknięcie i zastygł. Zsunęła maskę i splunęła krwią obok głowy mężczyzny.

- Niech cię-

Metalowa pięść uderzyła ją prosto w szczękę. Siła uderzenia odepchnęła ją w bok. Przekoziołkowała kilka metrów. Zatrzymała się na klęczkach, wsparta na broni. Dopiero teraz zaczęła odczuwać ból, który rozrywał jej klatkę piersiową. Szczęka dodała swoje trzy grosze. Cyborg z trudem podniósł się na nogi. Wyciągnął z klaty jeden z mieczy Rachel. Ten, który trzymała w dłoni, cudem udało jej się wyciągnąć z pochwy w czasie „lotu”.

Twardy jest…

Strażniczka podjęła próbę podniesienia się, ale gdy tylko się uniosła, rwący ból w kolanie od razu sprowadził ją na ziemie. Wszystkie siły ją opuściły. To był już koniec.

- Cholera…

Cyborg zauważył to. Ruszył w jej stronę powolnym krokiem, ciągnąc po ziemi klingę. Na jego twarzy ponownie zagościł brzydki uśmieszek. Napawał się widokiem, niemogącej nic zrobić Rachel. Kiedy był wystarczająco blisko, uniósł miecz i wycelował w głowę Strażniczki.

- Pogódź się ze śmiercią – warknął, a kilka kropel niebieskiej posoki, wylądowało na twarzy kapitan.

- Już dawno to zrobiłam.

- Nie zapominaj o mnie gnojku! - Głos Łowczyni rozdarł powietrze.

Stała na miejscu wykuszu, z naciągnięta cięciwą. Przed jej strzałą uformował się wir energii.

Rachel w ostatnim momencie zorientowała się, co zamierza jej przyjaciółka i odpaliła barierę.

- Idź do diabła! - Wydarła się i puściła cięciwę.

Strzała przeszła na wylot przez głowę cyborga. Energia zebrana w pocisku eksplodowała, rozrywając całkowicie jego ciało. Strażniczka poczuła uderzenie, ale bariera wytrzymała. Z mężczyzny nic nie zostało.

- Misja zakończa sukcesem…? - zachwiała się – Niech cię szlag trafi… Harrison… – To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała, przed upadkiem na ziemie i utratą przytomności.

 

To takie króciutkie opowiadanie, które mam nadzieje pociągnąć do rozmiarów powieści. Niedawno jakoś mnie tchnęło do napisania tego. Reszta z czasem pojawi się tutaj, jeśli tylko wam się spodoba. Na razie zamieszczam to w formie odskoczni od "Maga", który jest moim priorytetem, a jak już jesteśmy przy nim to małe info. Czas wrzucania jego rozdziałów może nieco się wydłużyć, ponieważ genialna ja nie wpadła no to, że wypadałoby napisać coś w przód. A niestety życie mnie złapało i szybko nie wypuści. Anyway. Mam nadzieje, że to opowiadanko wam się podoba ^^ (pisałam je w nocy, umieram).

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Margerita 11.08.2016
    pięć
    co masz na myśli mówiąc, że życie cię złapało i szybko nie wypuści dlaczego piszesz umieram
  • Katra 11.08.2016
    Chodziło mi tyko o to, że byłam strasznie zmęczona po napisaniu tego opowiadania. A z życiem chodziło mi o prace, przez nią nie mam czasu na pisanie.
  • Katra 11.08.2016
    Katra tylko*
  • Margerita 11.08.2016
    A teraz rozumiem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania