Mistrz i Jego Oblubienica
Światło w Mroku.01
Miasto-Brittlemoor
Dystrykt-północne Belebor
{Wracałem, jak co dzień, do domu przez czarny rynek, ale ze względu na pewne sprawy, które musiałem załatwić, wybrałem inną drogę. Nexto był wielkim i głośnym targiem, pełnym neonów czy świateł, targiem, który sprzedaje wszelkiego rodzaju dobrodziejstwa, w tym niewolników - chociaż ja preferowałem zawsze określenie "Zależnych Asystentów". Miejsce to było mroczne i futurystyczne, gdzie światy splatały się od lat; inne rasy wraz z naszą ludzką. Ale sam nie pamiętam, jak bardzo się to miejsce zmieniło, bo pamiętam jak przez mgłę, gdy to centrum niemoralnego handlu było zaledwie nędznym bazarzyskiem. Któż by przewidział, że dojdzie tu do barteru i handlu żywym towarem.}
{Gdy miałem już opuszczać to przygnębiające miejsce, pełne nieszczęśników i krętaczy, dostrzegłem pod ścianą młodą dziewczynę w łańcuchach. Od razu jej naturalne rysy rzuciły mi się w oczy, przez co nie dziwiło mnie, że jest elfem. Siedziała tak na ziemi, na jakimś wysłużonym i dziurawym skrawku materiału, czekając, ale nie wiadomo w sumie na co; zapewne tylko aż ktoś ją sobie kupi. Jej długie blond włosy już dawno straciły połysk, a jedyne co ukazywały to nędzę i potarganą rozpacz. Natomiast jej pusty wzrok był już tylko odbiciem niegdyś pełnego radości lazurytu. Ona była już tylko pustą skorupą. Ku mojej uwadze nagle odezwała się słabym, bez emocji i nadziei na życie głosem. Gdy mnie dostrzegła, nieznacznie się ożywiła i lekko wyrwała, posuwając swymi kolanami w mym kierunku. Ale pociągnięty łańcuch przez kupca siedzącego na krześle zatrzymał ją skutecznie, grodząc na ułamek sekundy dostęp swobodnego oddychania. Widziałem, jak złapała swymi pokaleczonymi dłońmi swoją obrożę i odezwała się ledwo słyszalnym, łamiącym się głosikiem.}
-...L...Litości błagam...
{Nie musiałem długo czekać na reakcję, bo momentalnie kupiec ponownie pociągnął za łańcuch. Elf zamilkł, z drżącymi dłońmi spuszczając głowę.}
-Witaj, witaj! Co cię tu sprowadza, szlachetny kliencie? Szukasz czegoś wyjątkowego? Mam w ofercie rzadkie klejnoty, gustowne dodatki dla damy serca, wszelakie tkaniny i... tą tutaj. Tak, tak, ja wiem, że towar jest w stanie pozostawiającym sporo do życzenia, ale to tylko kwestia wyglądu; tak naprawdę jest silna i ochocza do prac fizycznych i, heh... uciech cielesnych. Przekonam Pana dziś do jakiegoś zakupu?
{Ten natrętny kupiec zraził mnie już, zanim się odezwał. Nie miałem ochoty na rozmowę, ale same maniery wypadały przynajmniej powiedzieć, że nie mam czasu na jego towary. Chociaż ten bezczelny typ poirytował mnie już samym jego podejściem do niewolnicy. Przyznam, że niejedno zwierzę ma lepsze warunki; ta nieszczęśniczka była obrazem nędzy i rozpaczy, zapewne głodzona, niezadbana, pogardzana i bita... Nie miałem nawet w planach niczego kupować, ale impuls sprawił, że postąpiłem inaczej.}
-Czy ty sobie kpisz ze mnie kupcze? Jak możesz trzymać ją w takich warunkach! Niejeden niewolnik ma lepsze traktowanie a ja tutaj widzę ewidentnie, że traktujesz to dziewczynę jak odpad.
-A cóż tobie do tego? Elfka jest moją własnością, a ja jestem jej właścicielem. Jeżeli tak bardzo ci przeszkadza jej stan, to czemu jej nie wykupisz? Mi przyda się trochę grosza, a takiemu paniczowi towarzystwo kobiety w samotne noce. Wiedz, że wszystko można posiadać za odpowiednią cenę, chociaż nic nie jest tanie; nawet życie jej rasy ma jakąś wartość.
{Spojrzałem to na niego, to na elfkę. Wiedziałem już, że robię coś, czego mogę żałować, ale nie pozwolę się tak traktować i głównie traktować tak innych, nawet jeżeli są na tym bazarze żywym towarem. Zamilkłem na chwilę i, unosząc laskę, podparłem końcówką podbródek dziewczyny, unosząc jej głowę, aby spojrzeć jej w oczy.}
-Powiedz mi jak masz na imię.
{Kupiec najwyraźniej nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji, bo ukrywał za sobą dłonie, które ewidentnie ściskał w pięści. Elfka natomiast wyglądała na spanikowaną moim pytaniem.}
-Powtórzę się ...Jak masz na imię.
-M...Maya.
-Posłuchaj mnie uważnie, bo nie chcę powtarzać; poza tym, śpieszę się... Nie miałem nawet najmniejszego zamiaru cię kupować, ale możliwe, że to uczynię. Zapłacę z pewnością wysoką cenę, a ty to odpracujesz. Wstań z tej dziurawej szmaty i otrzep się z tego całego syfu, bo wyglądasz jak nieszczęście.
{Kupiec, po tych słowach, wzburzył się i cały czerwony ze wściekłości, szarpiąc łańcuchem, ponownie tym razem tak mocno, że dziewczyna upadła plecami na ziemię, uderzając przy tym głową o kram. Ona sama jęknęła i podniosła się ledwo na kolana, masując tył głowy.}
-Co ty sobie wyobrażasz? Zasady, nawet ty, powinieneś znać, że nie rozmawia się z nieswoją własnością. Albo kupujesz, albo wypad. Przekaz jest jasny, inaczej policzą się z tobą miejscowi, a oni bardzo nie lubią, jak ktoś tu zgrywa rycerza na białym koniu.
-Nie dramatyzuj, i wiedz, że przechodzę przez ten bazar regularnie, czwartego dnia każdego tygodnia. Zapamiętaj moje słowa, bo pożałujesz swoich czynów. A tu masz coś, abyś nie był stratny.
{Wyjąłem zza płaszcza mały plik banknotów który rzuciłem niechlujnie pod nogi kupca, a ten tylko coś klnąc pod nosem, podniósł bez namysłu pieniądze.}
-Rozkuj ją w tej chwili i sporządź mi dokument świadczący, że teraz ja jestem jej właścicielem. Nie ociągaj się, i tak do cholery straciłem sporo cennego czasu, który chciałem przeznaczyć na odpoczynek. Miałem dziś wyjątkowo paskudny dzień," powiedział dość poirytowany.
{Nie minęła chwila, a dziewczyna była już rozkuta. Była w szoku, że jednak ktoś zdecydował się ją wykupić, zaś chamski kupiec postanowił już sporządzić dokument, pod którym podpisał się w rogu wraz z nowym właścicielem elfki.}
-Idź i poczekaj na mnie na końcu ulicy na parkingu, zaraz do ciebie dołączę.
{Ja już nie zwracałem uwagi na to, co ona zrobi. Odeszła tylko dalej, więc byłem pewien, że posłuchała polecenia. Wiedziałem, że to wciąż niewolnica, ale to wciąż była kobieta, a do tego osłabiona i zaniedbana. Chciałem zrobić już tylko jedną rzecz.}
-To co zaraz zrobię uznaj za mały bonus...W sumie jak wolisz.
{W tym czasie, niepewna elfka, mimo że miała iść i poczekać na swojego nowego pana, odeszła zaledwie metr i przystanęła przy skrzynce pocztowej. Coś ją trzymało i nie chciała się oddalać od swojego wybawcy. Bała się, że ktoś ją zwinie z ulicy i zakuje, a tutaj to zdarzało się często. Wpatrując się w pana, myślała o czym mógł rozmawiać z tym kupcem. Nagle odwrócił się, jakby miał odejść, lecz w ułamku sekundy uczynił obrót i uderzył kupca w głowę gałką swej laski, do tego stopnia, że coś chrupnęło, a sam kupiec runął na swój kram, łamiąc stoisko i tonąc w towarach, które zawaliły się na niego. On tylko, wypuszczając powietrze z ust, podniósł opieszale cylinder, który upadł mu przy zamachu, aby znów spocząć na jego kruczoczarnych włosach. Dziewczyna podbiegła do swojego pana, patrząc na niego z niedowierzaniem, ale i strachem, że coś może jej zrobić. Nawet pomyślała sobie, że jej zakup był tylko fałszem, a on kupił ją do niecnych celów. Prawdą było, że wciąż nie wiedziała czemu została wykupiona, ale już nie było odwrotu, nawet jakby chciała.}
-Co tak na mnie spoglądasz zjawę ujrzałaś?...Dobrze mniejsza o to czas nagli chodź już, z dala od tego nędznika.
{Pan ruszył pewnym i stanowczym krokiem, a jego nowy, nieplanowany nabytek poszedł w krok za właścicielem, myśląc, co dalej się z nią stanie. Tymczasem sam Pan wyjął chustkę z kieszeni i otarł gałkę z resztki krwi, i możliwe, że ciut za mocno się zamachnął.}
-Powiedz ty mi, czy w dalszym ciągu będziesz tak oszołomiona, czy może powiesz coś? Chętnie bym dowiedział się o tobie coś więcej niż pomruki i posłuszne przytakiwanie. Nie zmuszam cię, abyś się odzywała, ale już nie masz podstaw do bycia w szoku, czy też udawania słupa soli. Jak wolisz, powiedz coś, jak będziesz gotowa...
{Na końcu drogi znajdował się plac z samochodami niby był to plac poza targiem, ale gdzieniegdzie, między autami, stały stragany z mało legalnymi towarami i nie zawsze uczciwie zdobytymi. Nie wspominając już o częstotliwości okradania najdalej zaparkowanych pojazdów. Pan wraz z elfką zatrzymał się przed Lincolnem Continental, który był niemal niewidoczny przez swój czarny kolor i późną porę.}
-Wsiadaj, jedziemy do domu. Przechodzę tędy od lat, ale za każdym razem odczucia mam inne i przeważnie negatywne. No co tak stoisz? Śmiało, wsiadaj, przecież cię nie porwę, no chyba że miałbym z tego jakieś korzyści... To wtedy może.
{Elfka, wciąż niepewna, wpatrywała się w drzwi pasażera i swojego nowego pana, który flegmatycznie wsiadał za kierownicę. Choć niepewna, poczuła dziwny spokój płynący od mężczyzny. Być może to jego opanowanie w obliczu chaosu na targu, a może stwierdzenie "powrotu do domu" sprawiło, że zdecydowała się podjąć ryzyko. Z lekkim wahaniem, ale i ciekawością co przyniosą następne godziny w jej życiu, otworzyła drzwi i wsunęła się na miękkie siedzenie pasażera. Lincoln Continental ożył cichym pomrukiem silnika, a światła mijania rozcięły ciemność, odbijając się od kropli deszczu, które zaczęły spływać po szybie. Mężczyzna włączył wycieraczki, które rytmicznie przecinały zasłonę wody, odsłaniając na moment widok na mokrą nawierzchnię. Dziewczyna przyglądała się, jak światła uliczne migotały przez krople, tworząc kalejdoskop barw na szarej tapecie nocy. Auto powoli ruszyło, koła przekręcały się na mokrym asfalcie, a dźwięk deszczu uderzającego o karoserię stał się stałym tłem dla ich podróży. Elfka oparła głowę o szybę, czując jak drobne wibracje przenoszą się na jej skórę. Mężczyzna, skupiony na drodze, od czasu do czasu rzucał okiem na swój nowy zakup, zastanawiając się co mogło sprawić, że tak ładna i młoda dziewczyna skończyła w tak okrutny sposób. Noc rozciągała się przed nimi, a deszcz nie ustawał, tworząc rytm który wydawał się prowadzić ich przez ciemność. Pan, zauważając jej wahanie, wyłączył radio które grało cicho w tle, starając się złapać jej uwagę.}
-Maya, czy tak? Wiem, że ostatnie wydarzenia w twoim życiu mogły cię bardzo zranić. Nie musisz ze mną rozmawiać, jeśli nie chcesz, ale chcę, żebyś wiedziała, że jesteś teraz o wiele bezpieczniejsza niż wcześniej i że możesz mi zaufać. Oczywiście, jeżeli się na to zdecydujesz." - Powiedział to, nie odrywając wzroku z drogi.
{Słysząc te słowa, poczuła, jak ciężar, który nosiła w sobie, staje się nieco lżejszy. Przez chwilę patrzyła na spadające krople deszczu, zanim odważyła się odezwać. Jej głos był ledwie słyszalny, ale wypełniony ciekawością i delikatną nadzieją, jak dziecko, które niedowierzało, że coś dobrego je spotkało.}
-Dlaczego... Dlaczego zdecydował się mnie Pan wykupić?
{On tylko pokręcił lekko głową, patrząc wciąż przed siebie na drogę. Aż powiedział spokojnym stonowanym głosem.}
-Bo każdy zasługuje na szansę na lepsze życie. A ty... masz w sobie coś niezrozumiałego, co sprawia, że zdecydowałem się wtedy na interwencję. Trudno jest znaleźć swoje miejsce na tym świecie, i fakt, niekiedy inni, którzy poszukują tego miejsca, poddają się i cierpią, a inni dostają szansę od losu, jak ty." - Ona zamilkła, przetwarzając jego słowa.
-Chcę... chcę wierzyć, że to możliwe. Powiedziała cicho wręcz półszeptem.
-Zaufanie to taki proces, nie spodziewam się, że dasz mi je od razu. Ale gwarantuję, że zrobię co mogę abyś czuła się tutaj dobrze.
{W słowach pana było coś, co sprawiło, że elfka poczuła iskrę nadziei. Może, tylko może, ten nowy rozdział jej życia mógłby być inny. Może w końcu mogłaby znaleźć spokój. Noc rozciągała się przed nimi, a deszcz nie ustawał, tworząc rytm, który wydawał się prowadzić ich przez ciemność. W pewnym momencie, kiedy światła samochodu oświetliły zakręt, Pan zwolnił i skręcił w małą drogę, którą otaczał wysoki las, jaki im towarzyszył przez jakiś czas. Droga ta nie była dla każdego - od razu było widać kuty łuk z żelaza, przez który przejechali. Sama droga była wyłożona brukiem i ciągnęła się tak w nieskończoność. A jedynym światłem były reflektory samochodu.}
-No cóż, dojazd zajmie nam jeszcze jakieś dwie minuty, wykorzystajmy je może na coś pożytecznego dla nas, aby przekroczyć tę granicę niezręczności. Pozwól, że ja się przedstawię, a mimo że znam twoje imię, bo widnieje ono na kontrakcie, to tak czy inaczej przedstaw się. Moja godność to Oscar Donovan.
-Jestem Maya...Wydusiła z siebie cicho pod nosem.
-Miło ale zapewne posiadasz nazwisko, proszę podaj mi je.
{Dziewczyna zamyśliła się, jakby próbowała sobie coś przypomnieć, a gdy tak sobie przypominała, zapatrzyła się na swoje potargane przeżyciami dłonie, ułożone nieśmiało na nogach.}
-Dancingwave.
-Huh...Maya Dancingwave uroczo nawet.
Miejsce-Posiadłość HornSprings
[Poza miastem]
{Na końcu drogi stała okazała posiadłość, otoczona lasem. Sama budowla wznosiła się ponad korony drzew, dzięki czemu było widać z okien wiele, począwszy od miasta, poprzez mniejsze miasteczka, a kończąc na połaciach drzew czy zbiorników wodnych, takich jak jeziora, stawy, czy nawet rzekę płynącą w oddali i oświetlony stalowy most ją przecinający. Samochód zajechał na podjazd i zatrzymał się przed sporych rozmiarów drzwiami frontowymi, gasząc silnik. Hałas nie umilkł, bo deszcz wciąż odbijał się o maskę samochodu.}
-Deszcz się nasila. Może przejdziemy do środka zamiast siedzieć tutaj.
{I zanim Maya zdążyła zrobić cokolwiek, on stał już pod jej drzwiami. Otworzył je, a ona wyszła niemrawo i jednocześnie przytłoczona wielkością posiadłości, która nagle stała się jakby większa i bardziej okazała. Nie czekając, pan gestem dłoni dał znać, aby ruszyła w mig za nim, bo nikt raczej nie chciał być przemoczony, a to nie jest miłe uczucie.}
Komentarze (25)
?
Bardzo
mój błąd wybacz
A wiesz, ze Tusk sie zesral przed chwila ze szczescia I o tym napisal?
Choć temat oklepany. 😁
Myślę, że wstawiając to dodatkowo na wattpad nastolatki byłby zachwycone.
miałem kilkuletnią przerwę i wyszedłem z wprawy a na domiar tego mam kolejne konto bo stare straciłem mimo to na Wattpad też to wrzuciłem
ale dziękuję za szczerość
Pierwsze zdanie jest tak nieudolne, że odechciało mi się czytać dalej. Przemogłem się jednak pod wpływem komentarzy.
Część opisowa Twojego tekstu jest bardzo ładna. Wynotowałem dwie, spośród innych perełek.
"Noc rozciągała się przed nimi, a deszcz nie ustawał, tworząc rytm, który wydawał się prowadzić ich przez ciemność."
"Na końcu drogi stała okazała posiadłość otoczona lasem. Sama budowla wznosiła się ponad korony drzew, dzięki czemu było widać z okien wiele. począwszy od miasta poprzez mniejsze miasteczka a kończąc na połaciach drzew, czy zbiorników wodnych takich jak jeziora, stawy czy nawet rzekę płynącą w oddali i oświetlony stalowy most ją przecinający."
Popracuj nad interpunkcją, nie staraj się pisać zawile i nie pogub dróg na czarny rynek.
Pozdro.
no jak tak, to daję myślnik aby podkreślić że ktoś coś właśnie mówi.
"Więc pracuj uczciwie dla dobra swego kraju
Dostaniesz rentę i bilet do raju", ale są także inne możliwości, opcji jest wiele.
Wysyła się dzieci do szkół, które je degenerują, normalnie taśmowa produkcja psychopatów i zboczeńców. Dyskutowaliśmy dziś nieco na ten temat na forum.
Ogólnie cały ten tekst przypomina bardziej wstępny szkic. Jestem pewien, że chociaż połowy błędów dałoby się uniknąć, gdyby posiedzieć dłużej i przeczytać porządnie całość parę razy. Bo, za przeproszeniem, podstawy interpunkcji to nie bez powodu podstawy i ich brak jest po prostu rażący dla czytelnika.
Niemniej jakiś potencjał tu jest, pomijając już oklepaność fantasy z motywem niewolnictwa (nie mówiąc już o tym, że niewolnicą jest oczywiście elfka xd). Także doszkolić się w kwestiach technicznych, przede wszystkim interpunkcji i może być z ciebie niezły pisarz.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania