Pokaż listęUkryj listę

mistyka miski (zbiór ok. 100 grotesek, w pisaniu)

Rodowa choroba

 

Awdokia Simmonnowna nie miała ochoty na rutynową rozpacz. Akurat z zimną obojętnością poćwiartowała męża nr 5, gdy pierwszy z tych zabitych zaczął deptać po piętach.

Siedząc nad precyzyjnie poharatanymi szczątkami piątego małżonka (ale bez lewej stopy, która zaginęła, kiedy nieboszczyka ciągnęła do stawu), zachodziła w głowę, dlaczego zwała się Awdokia Simmonnowna. Dlaczego akurat teraz, na spóźnioną starość, uzmysłowiła sobie, jakie ma imię oraz nazwisko?

Żaden z pięciu zadźganych mężów ani tym bardziej ani jeden z czternastu otrutych kochanków nie nazywał się Simon, Simonow, Simoncew, Simonides, czy Sim. Nie znała też języków wschodniej Europy. Przerażała ją słowiańska fleksja. Raz jako dziecię kolegowała się na Copacabana z Polakiem, który udawał Czecha. Chełpliwie zachęcał ją, aby wymawiała spółgłoski środkowojęzykowe: ś, ź, ć, dź, ń. Nawet polubiła głoskę „ź”. Gdy jednak jeszcze bardziej dumnie powiedział, by powtórzyła zdanie: „W sieczce siedzą rozsierdzone, siorbiące ślimaki i się ślinią na widok siewnego siemienia, siana i siennika w sieni”, wtedy utopiła go, zwłoki zżarł rekin ludojad. Po Polaku (który koniec końcem okazał się Słowakiem) ostała się tylko skarpetka w żółte ciapki.

Pierwszy mąż nazywał się Ppannicc, zabiła go, nie dlatego, że dolarów miał w bród, ale nie chciał centa dać na kakao, ulubiony napój, który pijała z porcelanowej miski. Bogacz był ekstrawaganckim ekscentrykiem. Lubił brud. Hodował barany, które sam doglądał, wylewał gnojowicę, a mył się raz na tydzień, stale w poniedziałki.

Mąż nr 2 to von de paladyn Thhvvarennwaysteccerderr. Nazwisko tak skomplikowane, że małżonka nr 2 zakatrupiła w Bois de Boulogne. Trzeci mąż urodził się jako analfabeta, osobą niepiśmienną został do ostatnich swych dni, które skończył, gdy w miłosnym zapale wbiła mu szpadę w gardło. Pochodził z zacnego rodu analfabetów, którzy swoje stanowiska zawdzięczali reformom edukacyjnym, a mianowicie od prawieków kolejno, z dziada na wnuka, piastowali urząd ministra oświaty narodowej i powszechnej alfabetyzacji.

Czwarty mąż kochał ją ponad romantyczną miarę. Zazdrośnik, ale zarazem zachęcał do łamania przysięgi. Żyletką odcięła mu głowę. Piąty… Nie zasłużył na śmierć, a zwłaszcza na ugotowanie w kotle do prania odzieży. Każdy wszak powód dobry, aby zabić męża. Piąty więc został zamordowany bez przyczyny.

Gdy zaraz po pogrzebie postanowiła wpaść w standardową rozpacz po stracie nr 5, wtedy przypętał się zabity nr 1 i – jak wiadomo – zaczął deptać po piętach. Milcząco wracali znad stawu.

Wreszcie zatrzymał się, mianowicie, tak jak go zabiła, golusieńki, z dziurą w skroni. Nie obwijając w bawełnę, rzekł, że zapomniała o dwóch swoich mężach, nr 6 i nr 7. Zabiła ich nocą na Malediwach, gdyż pragnęła utrwalić emocje związane z utopieniem Słowaka, który udawał Polaka. Odpowiednio szósty i siódmy nazywali się Awdo oraz Seaman. „Ach, ach, Seaman, ach, biedniutki Awdo!” – użaliła się wdowa. – Awdo z głową w chmurach, ach, Seaman stale poza domem, przez dwa lata mieszkał na bezludnym cyplu nad oceanem”. Mąż nr 1, teraz jako zjawa, przypomniał swojej żywej małżonce, że imię i nazwisko Awdokia Simmonnowna utworzyła na pamiątkę zabitych Awdo i Seaman’ a. Nie po to jednak fatygował się aż zza grobu. Otóż, lata, jak to one, lecą, a Awdokia zaniża statystykę. W jej rodzie żony wpadają w specyficzną chorobę. Mordują mężów. Średnia wynosi 8, 04, podczas gdy ów wskaźnik w jej przypadku to zaledwie 7, 00.

Po tym napomnieniu Ppannicc rozwiał się w zadymce.

Z entuzjazmem Awdokia zadzwoniła do kandydata na męża nr 8. Prosząc go, by o pół roku wcześniej, właściwie jutro, pobrali się, włączyła jego ulubiony, oczywiście, Death Metal. Piła kakao, wyobrażała sobie, jak zamorduje męża nr 8, słuchając bełkotu wokalu, basu gitar oraz ciętych riffów.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Dekaos Dondi 3 miesiące temu
    Kudu↔Zakręcona opowiastka!:) A ja lubię też dziwności:)↔Pozdrawiam😁:)
  • Poncki 3 miesiące temu
    Zabawna historia. W pewnym momencie chciałem już przytyk zrobić, że wszyscy się przecież rodzimy analfabetami, ale zorientowałem się w porę, że przecież tu wszystko jest przewleczone absurdem :)
  • kudu 3 miesiące temu
    Dziękuję. "mistyka miski" w zamierzeniu: groteska, absurd, parodia itp.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania