Mizialnostka
kochanej Kasi
wymyśliłem cię nad ranem. nie szło spać,
w dodatku ojciec wpuścił koty ze dworu
i zaraz musiałem zwlec się z wyra.
nie da się leżeć będąc odeptywanym,
mieszonym łapami.
za krótko cię wyobrażałem. niedokładnie.
zresztą - co za różnica: jesteś uroczą bruneteczką,
blondynką, czy szatynką. chyba w ogóle
nie masz włosów, twarzy, cielesnej postaci.
istniejesz jedynie jako... matka naszego dziecka.
nie powinienem tego deklarować publicznie
(mało kto zrozumie), ale w realnym świecie
naprawdę nie chcę i nigdy nie chciałem
mieć progeniturasów.
tu jest wiersz, w tej przestrzeni można wszystko.
więc zostałem świeżo upieczonym tatusiem.
synek, córeczka? ani to, ani to. nawet obyło się
bez porodu. po prostu oddzielił się od ciebie
fragmencik ciała. i rośnie, człekokształcizna
bez rysów, o małym słońcu w miejscu głowy.
im intensywniej płonie - tym bardziej zanikasz,
rozmywasz się. chodzę z kijaszkiem
wokół podwórka, przeczesuję wysoką trawę.
Kasia, Kaś, Kaś, Kaśśśś....
- nawołuję dziczejące.
Komentarze (6)
tu jest wiersz, w tej przestrzeni można wszystko
A poza tym wzruszające dość. I jest w tym taka ładna prostota, która rzadko jest w Twoich wierszach. Przynajmniej dla mnie jest.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania