Mobilna

Życie lubi tworzyć niespodzianki, przekonałam się o tym, przebiegając przez jezdnię. Wcześniej tyle razy przemieszczałam się w poprzek tej ulicy i nic się nie stało, najwyżej kierujący gwałtownie zatrzymali samochody. Pewna swojego bezpieczeństwa kluczyłam miedzy jadącymi autami, jeden pojazd się zatrzymał, lecz drugi omijał ten stojący i z pełną prędkością wjechał we mnie. Cudem później nazwali to, że przeżyłam, tylko w mojej ocenie był to straszliwy pech. Leżąc całymi dniami, tygodniami i miesiącami, zastanawiałam się, za jaką karę tutaj jestem. Nikomu w życiu nic złego nie zrobiłam, dlaczego to mnie spotkało. Plany na przyszłość, przyjaciółki, chłopak, marzenia nagle jak za sprawą czarodziejskiej różdżki znikły. Pozostałam sama bez nadziei na lepszą przyszłość. Rodziców dużo kosztowało moje leczenie, wszystkie oszczędności pochłonęła rehabilitacja i sprzęt dla niepełnosprawnego. Już na wózek napędzany silnikiem elektrycznym z akumulatora, nie starczyło. Musiał mi wystarczyć taki zwykły pchany, lub napędzany siłą ludzkich rąk. Sprawca mojego nieszczęścia najpierw był długo poszukiwany za ucieczkę z miejsca wypadku, a jak już został znaleziony to pozostał bezkarny. Widocznie tak to już jest, biednemu wiatr w oczy wieje, mi wiał w tym momencie z siłą huraganu. Po dniach gorszych zawsze przychodzą dni dobre, tak jest w przypadku kultury wschodniej. Jest ona tak daleko od Polski, że prawie nigdy nie występuje w tej strefie geograficznej.

Mieszkamy w domku jednorodzinnym w zabudowie szeregowej i pewnego dnia nasz sąsiad, anty sympatyczny. Dodatkowo wielki choleryk, kosił trawnik kosiarką spalinową, w trakcie koszenia sprzęt uległ awarii. Był wściekły, wcześniej jeszcze pokłócił się z żoną, zaliczył w trakcie pracy w ogrodzie kilka piw i nerwy go poniosły. Złapał zepsutą kosiarkę i wrzucił ją przez płot na nasz ogródek. Wiosną podpadliśmy naszym najbliższym sąsiadom, przez zlikwidowanie trawnika przed naszym domem. Na jego miejscu urządziliśmy ogródek warzywny. Rosły w nim warzywa nieskażone chemicznie, byliśmy tacy dumni z naszej ekologicznej uprawy. Teraz roślinki zostały w znacznej części zniszczone, przez rzuconą na nie kosiarkę. W tym czasie przed naszym domem przechodził pan Marek, sąsiad z drugiego końca naszego osiedla, gdy rodzice wyciągali sprzęt z grządek. Zatrzymał się, wypytał, co się stało i zaproponował, że zabierze podrzuconą kosiarkę. Rodzice szczęśliwi możliwością pozbycia się złomu, z radością mu ją oddali.

Minęło kilka dni, wszyscy zdążyli zapomnieć o incydencie. Siedziałam właśnie na swoim wózku inwalidzkim przed domem, opalałam twarz i ramiona letnim słoneczkiem. Ulicą szedł pan Marek.

- Dzień dobry, czy pani przypadkiem nie miałaby ochoty na przejażdżkę, zamiast tu siedzieć – powiedział.

- Bardzo chętnie pojechałabym gdzieś, tylko nie mam takiej siły w rękach – odpowiedziałam.

- Postaram się temu zaradzić, mam tylko nadzieję, że pani nie ma lęku przed małymi pojazdami. Zaraz wracam, proszę czekać tu na mnie i przez chwilę się nie ruszać – odkrzyknął i sobie poszedł.

Nigdzie się nie wybierałam, tym bardziej pieszo, ostatnio do osób ruchliwych się nie zaliczam. Dalej zażywałam kąpieli słonecznych, wystawiając twarz do promieni. Mój spokój został zakłócony przez zbliżający się pojazd, nadjechał pan Marek.

- Przyjechałem specjalnym pojazdem dla pani, zrobiłem go z silnika tej kosiarki, którą stąd zabrałem. Korpus to kosiarka traktorek, przywiozłem ją z wystawki w Niemczech. Miała zepsuty silnik i aparat tnący, była też bez kółek. Koła wykorzystałem z taczek japonek, zmontowałem wszystko i przyjechałem. Pełny serwis zapewniam, teraz zapraszam do karety – oświadczył dumny pan Marek.

Podszedł i bezceremonialnie, przeniósł mnie na siodełko traktorka inwalidzkiego. Pokazał mi jak go uruchomić, włączyć światła i wrzucać biegi. Jazdę rozpoczęłam bardzo nieśmiało, lecz to się szybko zmieniło, jak nabrałam wprawy. Moje jazdy cudownym pojazdem, rodziców już kosztowały trzy mandaty z foto radarów, bo do wolnych kierowców nie należę. Starsi i tak są zadowoleni, dla nich najważniejsze jest, że jestem znowu szczęśliwa, bo mobilna.

Z moim mechanikiem jestem już na ty, on jest bardzo sympatyczny szkoda tylko, że taki stary przekroczył już trzydziestkę.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • NataliaO 01.05.2015
    Twoje opowiadania są bardzo krótkie, ale mają fajną treść. Ciekawa historii. 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania