Mój jest ten kawałek podłogi

§

 

Zobacz, udało się, dokonaliśmy tego, chociaż do samego końca nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Jestem taka przejęta. Stoimy z mężem naprzeciw naszego wymarzonego, nowo wybudowanego domu i podziwiamy. Mimo, iż jest on dopiero w stanie deweloperskim, już oczami wyobraźni widzimy skończony budynek i nas kiedy się do niego wprowadzamy. Projekt domu robiliśmy na indywidualne zamówienie, ponieważ z setek gotowych projektów, które oglądaliśmy, nie wybraliśmy żadnego, który by nam odpowiadał. Nasz wymarzony dom jest parterowy, nie podpiwniczony, z dwustanowiskowym garażem. Ma 120 m kwadratowych powierzchni użytkowej, posiada wiatrołap, dużą zamkniętą kuchnię ze spiżarką, duży pokój z kominkiem i wyjściem na zadaszony taras, pomieszczenie gospodarcze, sypialnię z garderobą, sporych rozmiarów łazienkę, oraz pokój syna z niewielka prywatna łazienką, wnęką na szafę i wyjściem na taras. Leon studiuje wprawdzie teraz w Warszawie, ale na każde święta czy tez więcej wolnych dni wraca do domu. Dlatego zależało nam na tym, żeby miał w tym domu taką swoją prywatną przestrzeń. Dom posiada okna w kolorze brązowym z wbudowanymi roletami antywłamaniowymi i cudownymi zewnętrznymi okiennicami. Najwspanialszą jednak rzeczą jest obszerna weranda z przodu domu, zupełnie jak w domach w stylu amerykańskim, do której prowadzą cztery niewielkie schodki. Sam dom utrzymany jest w kolorze jaśniutko beżowym, a na jego wierzchu położony jest ciemny dach. Wszystko to gra ze sobą wręcz idealnie. Działki pod budowę domu szukaliśmy dość długo. Każda, którą oglądaliśmy była albo za wąska, za mała, za głośna, za blisko ruchliwej ulicy, w ciasnej zabudowie, za daleko od lasu itd. Kiedy pojawiła się do sprzedaży działka, na której postawiliśmy nasz dom, oglądając ją poczuliśmy, że to jest to miejsce, mieliśmy wrażenie, że ta działka nas otula. Czuliśmy, że tu chcemy mieszkać i tu będziemy szczęśliwi. Działka jest płaska, w kształcie prostokąta, ma 1300 metrów kwadratowych powierzchni. Przy jej lewej krawędzi rośnie kilka niewielkich brzózek. Od samego początku wiedzieliśmy, że ich nie zetniemy, bo dodają one jakiegoś takiego niezwykłego uroku. Działka usytuowana jest przy dojazdowej drodze gminnej, dookoła znajduje się luźna, jednorodzinna, nowa zabudowa i co najważniejsze, działka znajduje się tylko 120 metrów od granicy lasu. Wokół panuje przyjemna cisza i spokój. Słychać tylko śpiew ptaków i trzepot ich skrzydeł. Takich terenów na ciasnym, głośnym i zanieczyszczonym Śląsku, ze świecą można szukać, a nam się to udało. Czuliśmy się tak, jakbyśmy trafili szóstkę w totolotka. Tego dnia, przed domem, byliśmy tacy szczęśliwi. Czuliśmy, że w tym miejscu nasze życie się zmieni. Będziemy żyć bardziej, mocniej, znajdziemy sobie nowe hobby, będziemy bardziej dbać o zdrowie i więcej odpoczywać. A potem, potem stał się ten straszny wypadek…

Miałam 45 lat i zostałam wdową. Na głowie został mi niewykończony dom i firma, którą nadal trzeba było zarządzać. Syn nie mieszkał już z nami, więc nie miałam pomocy znikąd, zresztą niczego nie oczekiwałam. To był przecież też jego ojciec, więc też miał prawo poczuć się bezradny i smutny. Zawalił mi się cały poukładany świat, rozpadłam się na milion małych kawałeczków. Pogrążyłam się w całkowitym marazmie. Przez prawie rok nie jadłam, tylko tyle żeby nie umrzeć, cały czas leżałam, albo spałam, wychodziłam z domu tylko, kiedy już byłam do tego zmuszona. Nie wiedziałam, nie miałam pojęcia co ze sobą dalej zrobić, jak żyć. Całe szczęście, że mam tak dobrych i oddanych pracowników, którzy podczas mojej żałoby tak prowadzili firmę, że wszystko chodziło jak w zegarku. Gdyby nie to chybabym zbankrutowała i cały mój i męża wysiłek poszedłby a marne. Któregoś dnia, kiedy jak zwykle leżałam w łóżku i oddawałam się rozpaczy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Z wielką niechęcią, ale jednak odebrałam.

- Dzień dobry, mówi Krzysztof Nawrocki z Megaarchitekci. Czy rozmawiam z panią Judytą Wolską?

- Tak, przy telefonie, odpowiedziałam trochę niewyraźnie przez zasmarkany nos.

- Telefonuje do pani, ponieważ chciałbym się dowiedzieć, czy skończyliście państwo budować już dom i czy możemy się już umawiać w sprawie aranżacji wnętrz?

- Tak, skończyliśmy budowę domu, ale ja nie bardzo rozumiem… Ja nie zlecałam żadnej firmie architektonicznej aranżacji wnętrz naszego domu.

Aż usiadłam na łóżku, zdziwiona tą rozmową.

- Ale jak to pani Judyto?

Ponownie usłyszałam w słuchawce telefonu miły, ciepły, męski głos.

- Przecież prawie rok temu odezwał się do mnie pani mąż i zlecił mi to zadanie. Akurat zwolniło mi się miejsce i pomyślałem, że jeżeli dom państwa jest gotowy chętnie wykonam teraz to zlecenie.

- Panie Krzysztofie, ja przepraszam, ja do pana oddzwonię, jak tylko pozbieram myśli. Do widzenia.

Rozłączyłam się całkowicie oszołomiona. Mój mąż wiedząc, że nagminnie oglądam programy wnętrzarskie pani Szelągowskiej, pani Ibisz, a najbardziej lubię te Krzysztofa Nawrockiego, właśnie jego zaangażował, żeby to on nam zaprojektował środek domu. To był jak głos z zaświatów. Już dokładnie wiedziałam co chciałby mój mąż żebym zrobiła. Muszę wykończyć ten dom i być w nim szczęśliwa, cholernie szczęśliwa. Telefon od Krzysztofa Nawrockiego dał mi potwornego kopa do działania. Wstałam z łóżka, wzięłam długi, ciepły prysznic, ubrałam się, umalowałam się, ułożyłam starannie fryzurę, przygotowałam i zjadłam pożywny obiad, a potem zadzwoniłam do Krzysztofa Nawrockiego.

- Panie Krzysztofie, tu Judyta, kiedy może pan przyjechać obejrzeć mój dom?

Krzysztof zjawił się u mnie tydzień później od naszej ostatniej rozmowy.

- Krzysztof Nawrocki, przedstawił się, miło mi panią poznać.

- Judyta Wolska, proszę mi mówić po imieniu. Jesteśmy chyba w podobnym wieku, milej nam się będzie pracowało jak będziemy na ty.

- Dobrze, oczywiście.

Krzysztof podał mi rękę.

- Piękna okolica, dużo przestrzeni, spokój, blisko las. Wymarzone miejsce do zamieszkania. A i sam dom inny niż wszystkie. Mało kto buduje w Polsce domy z werandą, takie domy to tylko w Ameryce. Krzysztof się uśmiechnął.

- Tak, dziękuję, jest dokładnie taki jaki sobie wymarzyliśmy.

- No dobrze, dom z zewnątrz już widziałem, może teraz wejdziemy do środka i opowiesz mi o swoich oczekiwaniach. Czy twój mąż do nas dołączy?

Kiedy Krzysztof o to zapytał, łzy zakręciły mi się w oczach.

- Judyta, czy powiedziałem coś nie tak? Coś się stało?

- Nie, mojego męża nie będzie. Prawie rok temu zginął w wypadku. A to, że ty tutaj jesteś to jest prezent od niego. Nawet nie zdążył mi powiedzieć o tym, że zatrudnił cię, żebyś pomógł nam urządzić ten dom.

- Nie wiedziałem, bardzo mi przykro. Teraz już rozumiem, tę naszą dziwną rozmowę telefoniczną.

Krzysztof mówiąc to, zagarnął mnie do siebie takim przyjacielskim gestem, a mnie się zrobiło nieco lepiej na duszy.

- Dziękuję, postaram się zebrać w sobie.

- A ja się postaram tak urządzić ten dom, żeby ci się tu miło i wygodnie mieszkało i żebyś była zadowolona z każdego najmniejszego kawałeczka tej przestrzeni. To co, zabieramy się do pracy? Opowiedz mi proszę jak ma wyglądać wnętrze twojego wymarzonego domu.

- Krzysztof, zanim ja ci opowiem o tym co tutaj wymyśliłam, chciałabym ci najpierw powiedzieć trochę o sobie. Chciałabym, żebyś mnie poznał, zobaczył jaka jestem, a później dla mnie, pode mnie i pod mój charakter przygotował projekt.

- Masz rację, to bardzo dobry pomysł. Chętnie posłucham o tobie i poznam cię bliżej. To pomoże mi stworzyć projekt spersonalizowany.

- Przede wszystkim jestem nerwowa, a po tym nieszczęściu, które mnie spotkało jestem jeszcze bardziej nerwowa niż byłam. W tym domu chciałabym się odprężyć, uspokoić i ukoić zszargane nerwy. Od dawna wydaje mi się, że jestem kobietą nie z tej epoki. Nie lubię dużych miast. Ruch, hałas, wysokie budynki działają na mnie przygnębiająco. Nie zależy mi na robieniu kariery, gonieniu za pieniądzem, byciu w centrum uwagi. Uważam, że wtedy życie przecieka człowiekowi przez palce. Nie jestem osobą zabawową, nie mam konta na żadnym z kont społecznościowych. Zamiast tego wybieram kontakt z natura i kontemplacyjne przeżywanie życia. Bardzo lubię czytać książki, przenoszę się wtedy w zupełnie inny świat. Chętnie słucham piosenek Wodeckiego, Anny Jantar, Edyty Geppert czy zespołu Maanam. Jestem typem melancholijnej marzycielki. Poza tym uwielbiam rozwiązywać krzyżówki, oglądać wszelkiego rodzaju teleturnieje i bardzo lubię zajmować się domem. Wiem, brzmi to może trochę staroświecko i przypomina czas spędzany na emeryturze, zaśmiałam się, ale ja tak lubię spędzać czas wolny. Jestem domatorką i introwertykiem, ale to wcale nie jest zła cecha. Po prostu lubię pobyć czasami sama ze sobą. Kiedyś pewien mężczyzna w ramach komplementu określił mnie mianem gosposia, tu już się roześmiałam. Trafił tym określeniem wtedy w samo sedno, a ja zapamiętam ten komplement do końca życia. Mężczyźni zazwyczaj jak komplementują kobiety mówią im, że mają ładne oczy albo, że są ładne, albo, że mają ładne włosy, są sympatyczne, inteligentne, oczytane, a on mi wyskoczył z ta gosposią. Oczywiście pracować też muszę, kontynuuję prowadzenie firmy, którą założyłam razem z mężem. Dlatego w tym domu chcę stworzyć przestrzeń, która umożliwi mi się w pełni zrelaksować i odprężyć. Oto cała ja. Mam nadzieję, że ten opis pomoże ci w stworzeniu projektu idealnego.

- Niesamowite, czyli istnieją jeszcze takie kobiety, strażniczki domowego ogniska.

- A co, myślałeś, że nie? Jak widać na załączonym obrazku, istnieją. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale jeszcze takie są.

- Dobrze, bardzo dobrze. W Warszawie takich kobiet ze świecą by szukać.

- No wiesz, Warszawa rządzi się swoimi prawami.

- No dobrze, to co, trochę już o tobie wiem, to może teraz przejdziemy do kolejnych pomieszczeń i opowiesz mi jak chciałabyś mieć je urządzone?

- O nie, teraz to zrobimy sobie przerwę. W gardle mi zaschło od tych opowieści o sobie, a w bagażniku samochodu mam termos z kawą i domowej roboty ciasto. Myślę, że się skusisz.

Usiedliśmy na schodkach prowadzących na werandę. Nalałam nam po kubku parującej, gorącej kawy i ukroiłam po sporym kawałku ciasta.

- Karpatka, pychota, jak to wszystko pięknie pachnie. Cóż, dla takich chwil warto żyć.

Krzysztof miał uśmiech od ucha do ucha, a kiedy ugryzł spory kawałek ciasta i popił aromatyczną kawą, był w wniebowzięty.

- Tak sobie tutaj siedzimy, Krzysiu, może teraz ty mi się zrewanżujesz i opowiesz co nieco o sobie. Też chciałabym cię lepiej poznać. W końcu jakiś czas ze sobą popracujemy.

- Przede wszystkim jestem łasuchem, jak widzisz, A poza tym, nie ma o czym mówić. Z zawodu jestem architektem. Prowadzę w Warszawie biuro architektoniczne. Odmieniam ludziom życie, poprzez zmianę wnętrza ich mieszkań i bardzo to lubię. To jest moja pasja, ale to przecież wiesz. Mam też swój autorski program w telewizji, w którym odmieniam stare, brzydkie wnętrza w ładne i funkcjonalne, ale to też wiesz. W wolnych chwilach chodzę na siłownię, jeżdżę na rowerze, albo motocyklem wyjeżdżam w mniej zatłoczone miejsca żeby trochę odpocząć. Poza tym nigdy się nie ożeniłem i nie mam dzieci. Chodź, praca czeka.

Krzysztof pomógł mi wstać i z powrotem znaleźliśmy się w domu.

- Jesteśmy w przedsionku, inaczej zwanym wiatrołapem, co tutaj widzisz?

- Wieszaki, żeby można było powiesić kurtkę, półkę na buty, może jakąś niewielką szafkę i koniecznie lustro, żeby można się było przejrzeć przed wyjściem.

- Ok, przejdźmy dalej. Tu jest duża, ustawna kuchnia. Co powiesz o tym pomieszczeniu?

- Kuchnia specjalnie nie jest połączona z salonem, ponieważ chciałabym, żeby kuchnia na co dzień była sercem tego domu. Żeby całe codzienne życie, koncentrowało się właśnie w tym pomieszczeniu. Śniadanie, obiad i kolację jem w kuchni. Kawę z przyjaciółką piję w kuchni, przy okazji coś gotuję. Wiesz, tak jak było dawniej, za czasów naszych babć. Wtedy również całe życie koncentrowało się w kuchni.

- Judyta, dziewczyno, ty naprawdę jesteś nie z tej epoki. Podoba mi się to. No dobrze, to co byś tu chciała mieć?

- Oprócz zwykłej kuchennej zabudowy po sufit, myślę o wyspie kuchennej, dużym stole pod oknem i dużej przeszklonej witrynie na zastawę stołową. Jeśli chodzi o zlew, to koniecznie farmerski, z szerokim białym rantem.

- Z kuchni wchodzi się do spiżarni, rozumiem, że tu mają być półki, Krzysztof bardziej stwierdził niż zapytał.

- Tak, jak najwięcej półek. Jak tu zamieszkam, nie będę już codziennie jeździć do sklepu, więc na tych półkach musi się zmieścić cała masa zapasów.

- Pomieszczenie gospodarcze, co tutaj robimy?

- Chcę, żeby tu stanęła pralka, osobno suszarka, deska do prasowania i taka stojąca suszarka na bieliznę. Przydałyby się też półki na chemię, proszki, detergenty czy środki czystości oraz miejsce na odkurzacz czy wiadro z mopem. Jak widzisz jest tu też doprowadzone przyłącze wody, więc przydałby się tu też głębszy zlew, żeby cos zamoczyć, zrobić przepierkę, czy po prostu nabrać wody do wiadra.

- No tak, wszystko fajnie. Idźmy dalej. Tu się kryje łazienka, nawet duża.

- Tak, ponieważ chce tu mieć i wannę i prysznic. Dwie pojedyncze umywalki lub jedną podwójną z osobnymi kranami. Ja wiem, że zostałam teraz sama, ale chcę, żeby było tak jak wcześniej zaplanowaliśmy to z mężem. Oczywiście lustro i przydałaby się jakaś szafka na kosmetyki, wieszak na ręcznik czy szlafrok. W mojej dotychczasowej łazience mam płytki po sam sufit, ale jeśli zaprojektujesz łazienkę, w której płytki będą tylko w tych miejscach, w których muszą być, czyli przy wannie, pod prysznicem , nad umywalka i na podłodze, też mi się spodoba. Jestem fanką różnorakich programów wnętrzarskich i wiem, że teraz właśnie w ten sposób projektuje się łazienki.

- Celna uwaga, sam jestem zdania, że szkoda pieniędzy na płytki po sam sufit. Następnym pokojem jest sypialnia z dosyć obszerną garderobą, tak? Jak tu ma wyglądać?

- Tak, jeśli chodzi o sypialnie, to nie mam na nią pomysłu, tu będziesz musiał mnie zaskoczyć. Pragnę żeby było miękko, przytulnie, naturalnie, żeby się przyjemnie spało, odpoczywało i nabierało sił na następny dzień. Jedyna rzeczą, którą widzę w tym miejscu jest głęboki i wysoki fotel typu uszak, w którym się zapadnę i przeniosę się w inny świat pod wpływem historii z powieści, którą będę aktualnie czytać. Jeśli chodzi o garderobę, zaplanuj dla mnie proszę dużą ilość wieszaków i półek pod sam sufit na sukienki, spódnice, bluzki, bieliznę, buty i biżuterię. Żebym miała wszystko wyeksponowane i pod ręką. Przydałaby się tu też jakaś pufa, albo fotel, żeby wygodnie było założyć skarpetki czy rajstopy.

- Zrobi się, na pewno dam radę.

Krzysztof wyprężył się i śmiesznie zasalutował, a ja się zaśmiałam.

- Zostały jeszcze dwa pomieszczenia. To co, może teraz salon.

- Salon to przede wszystkim wysoki stół, wygodna kanapa, ściana medialna, ława, komoda, witryna, ładnie i prosto obudowany kominek. Jak widzisz jest tu też wyjście na taras. W tym miejscu myślałam dać deski tarasowe i wygodne meble ogrodowe, kanapę, fotel, ławę.

- Dobrze, tu widziałem już wszystko. Przejdźmy zatem do ostatniego pomieszczenia, jak się domyślam będzie to twój gabinet, Tak?

- Nie, to będzie pokój mojego syna z prywatną łazienką, wyjściem na niewielki taras i szafą we wnęce.

- Pokój dla syna, Ok, opowiedz mi trochę o nim, jak ma na imię, ile ma lat, czym się interesuje. Muszę wiedzieć o nim coś więcej, zanim zacznę projektować dla niego pokój.

- Mój syn ma na imię Leon, w tym roku skończy 20 lat. Na co dzień nie mieszka już ze mną. Studiuje transport na Politechnice warszawskiej, mieszka w akademiku. Jeśli ma tylko więcej wolnych dni, zawsze przyjeżdża do domu. Dlatego chcę mu tu stworzyć jego prywatny azyl.

- Warszawa, no proszę jaki zbieg okoliczności.

- Tak, Leon interesuje się historią, tą wcześniejszą jak i tą współczesną, geografią, polityką, bardzo lubi podróżować. Widzę w tym pokoju może jakieś mapy, w każdym razie ma to być pokój młodego mężczyzny. Jeśli chodzi o łazienkę, nie musi ona być już typowo męska, raczej neutralna. Nie jest duża, ale miejsca powinno wystarczyć na prysznic, umywalkę, toaletę, lustro i półkę na kosmetyki. Płytki również nie muszą sięgać sufitu. Na tarasie zaplanuj dla niego coś do siedzenia i jakiś stolik, żeby miał przy czym wypić herbatę.

- Powiedz mi Judyta, w jakim stylu chciałabyś urządzić swój dom?

- Myślałam o stylu rustykalnym, z elementami stylu country, ponieważ jest w nim wiele elementów drewnianych, naturalnych, wydaje się być przytulny.

- Tak, masz racje, ten styl będzie do ciebie pasował idealnie. Czy masz jeszcze jakieś życzenia odnośnie wystroju?

- Tak, mój mąż bardzo chciał mieć jedną ze ścian z naturalnej cegły, czy to w salonie, holu, lub sypialni, bez znaczenia. Chciałabym spełnić to jego życzenie. Jeśli chodzi o mnie, zaplanuj także, gdzieś w tym domu miejsce na obszerną, naprawdę wielkich rozmiarów biblioteczkę, na zgromadzone przeze mnie przez całe życie książki. A wierz mi, jest ich naprawdę dużo.

- Super, a podobno coraz mniej jest na świecie osób, które czytają książki. Zapomniałbym, przecież ty nie jesteś z tego świata, uśmiechnął się, a ja ten uśmiech odwzajemniłam. Nie rozmawialiśmy jeszcze o wyglądzie podłóg. W kuchni, pomieszczeniu gospodarczym, łazienkach i wiatrołapie, to wiadomo, że płytki, a co z reszta pomieszczeń? Chciałbym ci zaproponować jodełkę francuską lub jodełkę klasyczną, myślę, że w tym wnętrzu sprawdzi się idealnie.

- Tak, też o tym myślałam, nie wiem tylko czym różni się jodełka francuska od tej klasycznej.

- Ułożeniem klepek, ale o tym porozmawiamy jak już będę miał gotowy projekt.

- Krzysiu, jest jeszcze jedna rzecz. Kilka lat temu moja mama przywiozła z Mostaru, piękną, kolorową, ręcznie robioną wiszącą lampę. Dostałam ją od niej w prezencie. Ja wiem, że ona ni jak ma się do stylu rustykalnego, który tu zaplanowaliśmy, ale ja obiecałam sobie, że ta lampa zawiśnie w tym domu. Musisz dla niej znaleźć miejsce. Może to być weranda, taras lub dowolne pomieszczenie w domu. Ona musi tu wisieć, jest zjawiskowo piękna. Żebyś dokładnie wiedział o czym mówię, jak tylko wrócę do domu, wyślę ci jej zdjęcie.

- Dobrze, oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Mamy jeszcze do przegadania wygląd werandy. Jak sobie wyobrażasz to miejsce?

- Myślałam, żeby po jednej ze stron postawić stół z krzesłami. Chciałabym móc tu często jadać posiłki. Po drugiej stronie marzy mi się kącik czytelniczy z fotelem na biegunach lub zwisającą z sufitu bujanką. Chce żeby to miejsce było pełne kwiatów i latarenek.

- Romantyczna dusza się w tobie odezwała, no, no, same zalety. Dobrze, mamy już wszystko. Mam już nawet pewną koncepcję, oczami wyobraźni widzę, że tu będzie pięknie. Pozwól, że ja sobie to wszystko teraz pomierzę, porobię zdjęcia i szkic rozkładu pomieszczeń.

Krzysztof zajął się swoją pracą, a ja patrzyłam na niego i myślałam, że niezwykle przystojny z niego mężczyzna i tak pięknie potrafi słuchać, nieczęsto się to zdarza.

- Judyta, możesz zamykać dom. Mam już wszystko czego potrzebowałem. Będę już jechał, bo jest już dość późno, a daleka droga przede mną. Jak będę miał gotowy projekt zadzwonię do ciebie i tym razem spotkamy się w mojej pracowni w Warszawie.

- Ja miałabym przyjechać do Warszawy? Przecież ty wiesz, że ja i duże miasta nie idziemy ze sobą w parze.

- Niestety to jest absolutna konieczność. Obejrzysz projekt na komputerze, zaakceptujesz, lub wniesiesz poprawki, musimy omówić kwestie kosztorysu, podpisać umowę. Na jeden dzień musisz przyjechać koniecznie.

- Wiesz, może to nie jest taki zły pomysł. Przy okazji odwiedzę Leona.

- No, i to jest dobra myśl. Jadę, dziękuję za poczęstunek. Do widzenia Judyta.

- Do widzenia Krzysztof. Jedź ostrożnie.

Równo trzy tygodnie później siedziałam w pociągu relacji Katowice-Warszawa centralna. Na dworcu czekał już na mnie Leon.

- Cześć synku, dobrze wyglądasz.

- Cześć mamo, miło cię widzieć.

- Dzisiaj ważny dzień, jesteś ciekawa jaki projekt przygotował dla ciebie pan Krzysztof?

- Bardzo, już nie mogę się doczekać.

- To chodźmy, szkoda czasu.

Piętnaście minut później znaleźliśmy się przed pracownią Megaarchitekci.

- Dzień dobry Krzysztof.

- Dzień dobry Judyta, miło cię widzieć.

- Ciebie również. Poznaj, to mój syn Leon.

- Cześć Leon, Krzysiek, mówi mi po imieniu. Miło mi, że mogłem zaprojektować dla ciebie pokój. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

- Na pewno.

- Siadajcie, już uruchamiam komputer i otwieram program z wizualizacją wnętrza waszego domu.

- Nie możemy się już doczekać.

Oglądałam projekt bardzo długo i dokładnie. Szczegół za szczegółem. Pomieszczenie po pomieszczeniu.

- Powiem ci Krzysiu, że jesteś mistrzem w tym co robisz. To wnętrze jest idealne, mam wrażenie, że czytałeś mi w myślach. Niczego nie zmieniam, nic nie dodaję i nic nie przestawiam. A tobie jak się podoba twój pokój, zwróciłam się do Leona.

- Powiem krótko, aranżacja w punkt, pokój zgodny z moimi zainteresowaniami.

- No wiesz, mama mi dużo o tobie opowiadała. Cieszę się bardzo, że w programie wam dogodziłem. Teraz jeszcze trzeba to przenieść do rzeczywistości. To co, Judytka, podpisujemy umowę na wykonanie?

- Pewnie, nie ma na co czekać.

- W takim razie zgarniam ekipę, zamawiam materiały i za parę dni jesteśmy u ciebie.

Pożegnaliśmy się z Krzysztofem i udaliśmy się na krótki spacer, a później do małej knajpki na obiad.

- Wiesz mamo, jak przeglądałaś ten projekt, to ten Krzysztof tak na ciebie patrzył, no wiesz…

- Jak patrzył? Coś ty, nie wygłupiaj się. Patrzył jak na osobę, która nieźle da mu zarobić. Gdzie on, pan ze szklanego ekranu, który jest na ty ze wszystkimi gwiazdkami show biznesu i ja zwykła kobieta ze śląskich przedmieści. Niemożliwe, musiało ci się coś przewidzieć.

- Nigdy nie mów nigdy, zobaczysz, że coś jest na rzeczy.

W odpowiedzi tylko prychnęłam. Mimo, że nie lubię dużych miast, ten dzień muszę zaliczyć do udanych. Zobaczyłam się z synem i przypieczętowałam remont domu. Na Śląsk wróciłam wieczornym pociągiem odprowadzona na peron przez Leona. Stojąc wieczorem przed lustrem w łazience, popatrzyłam na swoje odbicie i pomyślałam czy mogłabym się jeszcze spodobać jakiemuś mężczyźnie? Następnego dnia rano poszłam na cmentarz. Zapaliłam znicz i w myślach sobie z mężem porozmawiałam. Zapytałam go co by powiedział na to, gdyby kiedyś koło mnie pojawił się jakiś mężczyzna. Tej nocy przyśnił mi się mąż. Stał na soczysto zielonej, ukwieconej łące. Był pogodny, jakby młodszy, spokojny. Uśmiechnął się do mnie i powiedział, Judka, jest mi tu dobrze. Chcę, żebyś i ty była szczęśliwa i radosna. To było jak przyzwolenie, żebym jeszcze kiedyś, z innym mężczyzną ułożyła sobie życie. Dwa tygodnie później remont ruszył pełną parą. Krzysztof znał się na rzeczy i wiedział co robi. Tak ustawiał ekipę i poszczególne prace, że roboty posuwały się w błyskawicznym tempie. Na samym początku prac Krzysztof pozwalał mi doglądać całego przedsięwzięcia, a nawet pomagać. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu. Dobrze nam się rozmawiało, współpracowało, miałam wrażenie, że odbieramy na tych samych falach. Niejednokrotnie złapałam się na tym, że lubię na niego patrzeć, przyznałam sama ze sobą, że podoba mi się jako mężczyzna. Krzysia też nie raz złapałam na tym jak mi się przygląda, ale zaraz zganiłam siebie w myślach, gdzie ja zwykła, szara prowincjuszka do celebryty z dużego miasta.

- Judyta, zostało nam już tak naprawdę tylko meblowanie i dekorowanie. Chcę cię poprosić, żebyś od jutra nie przyjeżdżała już tutaj. Dokończę sam, a ty przyjedziesz już na gotowe. Będziesz miała większą niespodziankę.

- Dobrze Krzysztof, jak sobie życzysz.

Kiedy nadszedł dzień odbioru domu, byłam mocno podekscytowana. Jechałam tam z mocno bijącym sercem. Na podwórku przywitał mnie Krzysztof. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była weranda. Tonęła w słońcu, kwiatach i zapraszała do odpoczynku.

- Krzysztof, ta weranda jest śliczna.

- Weranda to dopiero początek. Jesteś gotowa zobaczyć co znajduje się w środku?

- Tak, jestem gotowa.

Krzysztof otworzył drzwi do domu, a moim oczom ukazało się wnętrze, jakby wprost wyjęte z magazynu wnętrzarskiego.

- Krzysiu, tu jest pięknie. Dokonałeś cudu.

Nagle poczułam, że wszystkie emocje, które nagromadziły się we mnie przez rok, dostały nagłą potrzebę ujścia, bo z moich oczu popłynęły łzy, całe morze łez.

- Judyta, no coś ty, ale nie płacz.

- To ze szczęścia Krzysiu, to tylko ze szczęścia, że jestem tu, że mam już swoje wymarzone gniazdko, że dokonałam tego.

Krzysztof przyciągnął mnie do siebie i objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Wziął moją twarz w swoje obie dłonie, kciukami starł łzy z moich policzków, popatrzył mi głęboko w oczy, a potem się schylił, przysunął swoje usta do moich i zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej stanowczo, namiętnie i zachłannie. Nawet się nie zorientowałam kiedy znaleźliśmy się w sypialni, na łóżku i zaczęliśmy zdejmować z siebie ubrania. Zatraciłam się w tym, chciałam tego tak bardzo, poddałam się temu. Było mi tak dobrze. Świeża i nowa sypialnia została przez nas przypieczętowana i odebrana. Jeszcze długo po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie i spełnieni.

- Judyta, a nie miałabyś tutaj jeszcze czegoś do zrobienia?

- Zaśmiałam się, pewnie, że bym miała. Brakuje ogrodzenia z przodu i ogród jest nieruszony. Też przydałaby mu się jakaś aranżacja. Ale umówmy się, tani to ty nie jesteś, a ja na razie muszę się powstrzymać z inwestycjami, przynajmniej do czasu, aż nie sprzedam mieszkania.

- A gdybym tak zrobił to po kosztach? Podoba mi się tu, ty mi się podobasz, całe życie szukałem takiej kobiety jak ty. Chciałbym tu z tobą zostać.

Czyż to nie jest najpiękniejsze wyznanie miłości, jakie chciałaby usłyszeć każda kobieta? Lepsze, niż powtarzanie nawet sto razy kocham cię.

- Krzysiu, ale jak ty to sobie wyobrażasz? Pracujesz w Warszawie, masz tam firmę, nagrywasz programy też w Warszawie, masz jakieś zobowiązania, pewnie niedokończone projekty.

- Judytka, ja to sobie już wszystko przemyślałem. Przecież mogę pracować zdalnie, stąd. Będę dojeżdżał do klientów, tak jak do tej pory. Na nagrania do Warszawy tez pojadę, doglądnę wtedy firmy. Przecież są telefony, wideo konferencje. Z pracownikami można się łączyć przez internet. Teraz można podróżować szybko. Jest coś takiego jak pendolino, wiesz? 2,5 godziny i jestem w Warszawie. Może z czasem otworzę filie biura projektowego na Śląsku, albo w ogóle przeniosę tu firmę.

- Widzę, że sobie już to wszystko nieźle poukładałeś. Już teraz wiem, czemu w pokoju Leona stoi takie wielkie biurko. Pewnie zrobiłeś to z myślą o sobie. Miejsce na twój komputer, projekty i rysunki.

- Nieskromnie powiem, że tak. Przecież kiedy Leona tu nie ma, mógłbym zająć do pracy jego pokój. Chyba się nie obrazi.

- Nie obrazi się na pewno, a powiem ci więcej, jeszcze będzie nam kibicował. Krzysiu, jeśli ty tego chcesz, to ja też tego chcę, bardzo tego chcę.

Kiedy Krzysztof usłyszał to z moich ust, pocałował mnie namiętnie, a potem ponownie wziął mnie w swoje silne ramiona. Ostatnią rzeczą jaką pomyślałam, było ależ on jest silnym mężczyzną, a potem przestałam myśleć i zaczęłam odczuwać.

- Krzysiu, ale ty wiesz, ze ja nie lubię dużych miast, nie chcę być celebrytką i nie mam parcia na szkło?

- No wiem i dlatego tak bardzo mi się podobasz. Jesteś inna od wszystkich kobiet, które znam, które dla kariery i blichtru zrobią wszystko. Ciepła, domowa, normalna, taka moja.

- No właśnie, dlatego bardzo bym cię prosiła, żebyś nie wciągał mnie do swojego świata. Chroń mnie przed tym światem. Nikomu nie opowiadaj, że się z kimś spotykasz. Nie chcę mieć tutaj paparazzi na ogródku, a już na pewno nie chce zobaczyć swojej twarzy na Pudelku czy innym tego typu portalu z podpisem, oto nowa miłość Krzysztofa Nawrockiego.

- Oczywiście, obiecuję ci to, zrobię co w mojej mocy, żeby cię ukryć i schować tylko dla siebie. Tu będzie nasz azyl.

Wieczorem, po kąpieli kiedy stanęłam przed lustrem pomyślałam, jak to się stało, że Krzysztof Nawrocki, gwiazda telewizji, do którego wzdycha chyba połowa Polek, a który śpi teraz w mojej sypialni i ja, jesteśmy razem. Jakie to życie bywa przewrotne i nieprzewidywalne. Potem położyłam się obok Krzysztofa, a on przez sen przyciągnął mnie do siebie swoim ramieniem. Poczułam się dobrze, wyjątkowo dobrze.

 

Koniec

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • LittleDiana 18.03.2021
    Nie jestem wielką pisarką, może nawet nie pisarką, ale to wszystko wydaje mi się być generyczne jak z taniego romansu. Szara myszka, wielka gwiazda, wszystkie postacie są bez skazy, szybki wybuch uczucia...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania