Mój kontynencie. Moja Impéravito
Z odmętów nieposkromionego oceanu
wyłoniła się twoja żyzna gleba, miejsce domu mojego.
Ziemia ta przekazana nie tylko mi, a moim braciom i siostrom zrodzonych z jednej matki.
Przekazana nam a my zgodnie z wolą twoją krok pierwszy stawiamy.
Tereny tak dla nas nie przyjazne.
Słońce z góry goreje, zaś deszcz z chmur nam na głowy leje. Lecz my się nie lękamy. Idziemy na przód, przed siebie.
Zostawiamy troski i żale, wiemy jednak jak wiele jeszcze przed nami. Idziemy tam, gdzie tury i żubry koczują. Wkraczamy w tereny zamieszkałe przez gady. Widok nas ten dziwacznie zachwyca, jak kobra wspina się na koronę drzewa.
Kraino bóstw wrogich i przyjaznych. Państwo dzieci herosów, co inaczej się tobą odnoszą. Nasz terenie. Terenie ludzi śmiertelników. Co nie pisane jest życie wieczne, zaś pogrzebienie w twojej czarnoziemskiej glebie.
Gdzie kulty mroku nadal działają. W zamglonych górach, czarcie rasy cześć tej dwójce oddają. Wietrznemu łgarzowi i jego poplecznikowi. Oni czekają. Broń swoją przygotowywują i zaczną marsz. Marsz na łąki i pola. Góry, lasy czy zbiorniki wodne. Wszystko upadnie pod jarzmem terytorialnym kraju Zwyrodnialca z tym bewzględnym upadłym Ondalem.
Impéravito moja. Wtedy znów się zbudzę. Powróci otrzeźwienie umysłu, a światłość prowadzona przez króla Aldesta. Rozświetli to, co zło spowodowało. Odrodzi się dobro, zaś nienawiść odejdzie w niebyt, jak kosmiczna Ciemność. Ciemność, która pękła i z której powstali Oni i My-dzieci twoje.
Mój kontynencie. Moja Impéravito.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania