Moja menedżerka - Rozdział - Pierwsze spotkanie
Mecz już za dwa dni,stresuję się,ale za razem nie mogę się doczekać...liczę oczywiście na udany debiut uwieńczony zwycięstwem mojej drużyny Miedź Legnica U-13. Przygotowania idą bardzo dobrze,brak kontuzji lub mniejszych urazów z czego możemy być zadowoleni.
Zarząd zaprosił mnie na rozmowę -O co chodzi pomyślałem? Może już mnie zwolnią? Nie,to nie ma sensu musieliby wypłacić mi pensję i odszkodowanie,więc to odpada,a skoro nie zwolnią mnie to nic złego się już nie może wydarzyć. Tak jak myślałem,dobra informacja,przed rozpoczęciem kolejnego sezonu będziemy mieli nabór,bardzo mnie to ucieszyło ponieważ trzeba jakoś wzmocnić ten nasz zespół,jako iż jest to końcówka sezonu i zostało jeszcze 11 meczy do końca to dostaniemy trochę więcej pieniędzy z tej okazji,że pierwsza drużyna jest na bardzo dobrej drodze do awansu,zajmują pierwsze miejsce w tabeli z przewagą 16 punktów,więc musieliby nagle zacząć wszystko przegrywać,aby do awansu nie doszło.
Dzień meczu,a zarazem mego debiutu,niby błahostka bo to tylko drużyna trzynastoletnich dzieciaków,ale jednak stres jest. Mecz rozpoczynamy za godzinę,chłopaki mają teraz rozgrzewkę na boisku,po prostu grupka dzieciaków rozrzucona po naszej połowie,strzelają na bramkę, podają sobie,wygłupiają się,normalna sprawa. Czas minął niesamowicie szybko i już byłem w szatni z drużyną,objaśniłem im co mają robić,zmieniliśmy nasze ofnsywne nastawienie na grę z kontry,ponieważ zespół,z którym graliśmy miał mocny atak,ale obrona i pomoc leżały,więc powinniśmy odnieść łatwe zwycięstwo o ile nie strzelą nam wielu bramek w krótkim czasie.
Drużyny wybiegają na boisko,piłka na środku i sędzie daje sygnał do rozpoczęcia gry! Szybko przejęliśmy piłkę i powoli,atakiem pozycyjnym przemieszczaliśmy się pod bramkę przeciwnika,obrona była bardzo słaba,gorsza niż się spodziewaliśmy,więc wbiliśmy się pod bramkę,jak nóż w masło. Gdy byliśmy już pod polem karnym oczekiwałem podania do naszego skrzydłowego,Kamila. Jednak,jak to bywa u młodszych,pomocnik postanowił oddać strzał,jego strzały na treningach były okropne,więc gdy zobaczyłem go składającego się do strzału,zakryłem oczy i nie chciałem na to patrzeć.
Piłka poleciała nisko,po ziemi.
-Stracona piłka...a mogła być taka dobra sytuacja-pomyślałem.
Ale stała się jedna,bardzo ważna rzecz nasi napastnicy przepychali się w polu karnym z obrońcami drużyny przeciwnej,nagle nasz napastnik,Maciej został ostro popchnięty przez jednego z obrońców,piłka była jeszcze na boisku,powoli turlając się poza linię końcową,spoglądam na sędziego,ten biegnie do obrońcy,pokazuje żółtą kartkę i dyktuje rzut wolny dla naszej drużyny,wyznaczyłem mojego ulubieńca,Kamila do wykonania tego rzutu karnego,reszta drużyny była lekko oburzona,ale odpuścili bardzo szybko.
Kamil podchodzi do piłki,bierze rozbieg i strzela technicznie,lekko w lewy bok bramki,bramkarz rzucił się w prawą stronę więc piłka bez problemowo wpadła do bramki! Ja,razem z ławką rezerwowych zbijamy piątki,ogółem byliśmy bardzo zadowoleni.
Reszta pierwszej połowy bez szału,kilka akcji z naszej strony i bardzo dużo ze strony przeciwnika,lecz nasza obrona grała o dziwo bardzo dobrze i napastnicy oddali tylko kilka strzałów. Nasz bramkarz nie miał zbyt wiele do roboty,nawet się nie spocił co dobrze świadczy o naszej obronie,przynajmniej tej środkowej,nasza prawa i lewa obrona w ogóle nie włączała się do ataku.
Szatnia-mówię prawemu i lewemu obrońcy,aby włączali się do akcji ofensywnych,jeden z obrońców,lewy blondyn,dość puszysty chłopak,ale walczył o wszystkie piłki się stawiał,niechętnie bąknął,że będzie uczesnticzył w akcjach ofensywnych,zadowolony z moich jakże wspaniałych umięjętności przekonywania pochwaliłem chłopaków i wyszliśmy na drugą połowę.
Wszyscy na miejscach,sędzie daje sygnał do startu!
Tym razem to my zaczynamy! Od razu padło podanie do Kamila,który pięknie się wysunął,ale zobaczyłem jedną rzecz,zamarłem.
Widziałem obrońcę tuż przed nim z wysuniętą nogą,lecącą prosto na piszczel Kamila,chwilę potem zobaczyłem Kamila ze złamaną nogą,zwijającego się z bólu i płaczącego,mój największy talent legł w gruzach po takiej kontuzji już ciężko się podnieść,w tym wieku teoretycznie jeszcze nic straconego,ale to strasznie wpływa na psychikę młodego chłopca.
Kamil niesiony na noszach,trochę mnie ten widok zabolał,ale po trupach do celu,szybka zmiana i gramy dalej. Dwie minuty po zmianie miałem kolejny powód do zmartwień,lewy obrońca,który się buntował w ogóle nie podłączał się do ataku,ale w ramach buntu postanowił odpuścić biegnie za napastnikami,więc to tak jak byśmy grali bez jednego obrońcy.
Napastnik go szybko wyminął,podanie w pole karne na główkę,1-1. Byłem niesamowicie zły,w 50-tej minucie już strata bramki,szybka zmiana lewego obrońcy,ostrzegłem go,aby więcej tak nie robił bo może się pożegnać z pierwszym składem,usiadł obrażony na ławce,do nikogo się nie odezwał nawet słowem.
Podczas,gdy ja do niego gadałem zobaczyłem chłopaków na ławce łapiących się za głowy,a tam piłka w naszej bramce,byłem załamany,no bo jak to możliwe stracić dwie bramki w dwie minuty,kompletna porażka 2-1... Nawrzeszczałem na chłopaków ile miałem sił w płucach,ruszyli się do przodu,z gry z kontry przeszliśmy na taktykę ofensywną,ba szarżowaliśmy bramkę przeciwnika można powiedzieć.
Po wielu bez owocnych atakach,napastnik naszej drużyny oddaje strzał,bardzo mocny strzał,torpędę można powiedzieć,byłem pewny już bramki,lecz nagle bramkarz przeciwnika dokonał niemożliwego,obronił tak atomowy strzał! Nie wierzyłem własnym oczom,piłka odbiła się jednak tuż pod nogi obrońcy drużyny przeciwnej,a ten ją szybko i bezmyślnie wybił. Ruszyli z kontrą,nasza obrona została kompletnie zdewastowana przec przeciwników,kilka minut i piłka po raz kolejny w naszej bramce 3-1...
20 minut do końca meczu,a my bez ustannie próbujemy zdobyć gola,bez owocnie niestety. Nagle z ławki rezerwowych podchodzi do mnie chłopak,który na treningach był kompletnie nie widoczny,strzelał gdzieś na uboczu,ale siedział cicho przez cały czas,podchodzi i mówi:
-Panie trenerze,niech mnie pan wpuści,obiecuję panu,że ja to wszystko odmienię-powiedział. -Siadaj,młody,ja już sam nie wierzę,że da się to odmienić.
Usiadł na ławcę,lecz po pięciu minutach bez owocnych ataków,postanowiłem go wpuścić na boisko za naszego napastnika,który wyglądał na bardzo zmęcznego,zanim wyszedł powiedziałem mu,że jeśli dobrze się pokaże napewno dostanie szansę w pierwszym składzie.
Wszyscy podchodzą do chłopaka,którego wprowadziłem,Jarka coś tam ustalają i po chwili wracają na pozycję,nagle wszyscy zaczęli grać,jak z nut szybkie podania,piłka pod bramką,strzał i mamy 3-2! Do końca meczu pozostało pięc minut,zacząłem wierzyć w remis,ten chłopak miał coś w sobie,pomyślałem,że idealnie będzie nadawał się na kapitana drużyny,świetnie podniósł drużynę z gleby i to jest osoba,która nadaje się na kapitana,cholera jasna!
Wszyscy już na wykończeniu fizycznym,ale walczą,to chcę widzieć w mojej drużynie,walkę do samego końca,wyszedłem na boisko z napojami i szybko rozdałem tym,którzy stali najbliżej,szybko wróciłem na ławkę i oglądałem z nadzieją,nadzieją na remis.
Nasz nie-oficjalny kapitan dostał podanie,prawe skrzydło się wysuwa i dostaje idealne podanie pod samiusieńką bramkę! Podanie,jak marzenie,lepszego już nie dostaniesz,napastnik szybko biegnie w pole karne ile sił w nogach,piłka leci napastnik się rzuca,aby uderzyć głową!
I nie trafia...kompletnie minął się z piłką,wszyscy myśleliście,że trafi i wszyscy będziemy skakać z radości? To nie ta opowieść,tutaj nie jest kolorowo,ostatnie minuty to była desperacka walka o bramkę,zakończona fiaskiem,przybita drużyna,przybity ja,utrzymujemy się na miejscu szesnastym,ale grupa spadkowa coraz bliżej...
Chłopaki dostali taki opieprz,że nie umieli nic z siebie wykrztusić,powiedziałem im jeszcze,że mamy nowego kapitana,wszyscy wiedzieli oczywiście o kogo chodzi i jednogłośnie nadaliśmy mu opaskę kapitańską.
Wróciłem do domu po ciężkim i emocjonującym dniu,lekko przybity oczywiście,zjadłem kolację i postanowiłem przeanalizować nasze błędy,aby wyciągnąć wnioski z naszej gry,trochę mi zeszło,ale w końcu rozgryzłem o co chodzi,potrzebujemy zmiany w naszej taktyce! Potrzebujemy ofensywnego pomocnika,który łączył bo napastników,z pomocnikami,gdy już skończyłem postanowiłem wejść na stronę naszego miasta,znalazłem tam artykuł o Kamilu,było mi smutno z tego powodu,ale zobaczyłem kilka słów o mnie,napisali,że wydzieram się na dzieciaki po meczu! Nonsens! Ktoś musiał stać za drzwiami chwilę po meczu,kompletnie zignorowałem te uwagi.
KONIEC ROZDZIAŁU II
PROSZĘ O OPINIE,OCENY I KRYTYKĘ!
Następna cześć już w krótce.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania