Moja przyjaciółka ciemność

Pomimo tęgiej budowy miała w sobie coś dziewczęcego, ale nie była to dziecięca słodycz. - Chciałam pani zadać kilka pytań . - zakaszlała mocno, żeby raz, a dobrze oczyścić gardło. - Ma pani czas? - Willie Cage odnosiła wrażenie, że Amber Hanks ma tylko czas. Amber poprowadziła gościa przez istną stajnię Augiasza do salonu - prawdziwej wyspy na morzu śmieci. Raz jeszcze zaproponowała Willie coś do picia, a gdy ta odmówiła, Hanks wcisnęła się w jedno z lichych krzeseł i gestem dłoni zaprosiła Willie, by usiadła na kanapie. - Przepraszam za wygląd tego domu. Moja matka była chyba zbieraczką.

O tym też pewnie można było obejrzeć program telewizyjny. O ludziach, którzy zbierali najrozmaitsze przedmioty, za życia grzebali się w śmieciach. To było coś w rodzaju skrzywienia psychicznego. Willie widziała zdjęcia Hanks przeciskającej się przez podziemne tunele i wąskie chodniki. Teraz wyobraziła ją sobie przekopującą się przez góry śmieci i gratów w pokoju matki. Na głowie kask z czołówką, na nogach wodery. - Przeglądałam swoje notatki. Pamiętam, że tej nocy, kiedy pański ojciec odjechał, miała pani nocować u koleżanki z sąsiedztwa. - Zgadza się. - potwierdziła Amber. Willie zauważyła na jej czole pot. Hanks otarła go rękawem. - Ale wróciła pani do domu o dwudziestej drugiej. Przyjechała pani na rowerze. Czy tak właśnie pani to pamięta? - Amber wyjrzała przez okno, popatrzyła w sufit. Najwyraźniej spoglądała wszędzie, tylko nie na gościa. Kiedy Willie przyszedł, Amber, pomimo dość zaskakującego wyglądu, sprawiała wrażenie osoby otwartej, zaangażowanej. W salonie, na krześle, otoczona przez rzeczy należące do jej ojca, młoda dziewczyna jakby odpływała, zamykała się w sobie. - Czy zobaczyła pani wtedy ojca?- Nie. Poszłam do swojego pokoju i zasnęłam. - Dlaczego pani wróciła do domu? - Amber wpatrywała się w gościa. Niektórzy ludzie uznaliby wzrok kobiety za groźny, ale Willie dostrzegała tylko pustkę w jej oczach. Amber patrzyła w siebie, nie na zewnątrz. - Czasem tak robiłam. - Przeczesała palcami włosy. - Chciałam się znaleźć we własnym łóżku, rozumie pani? - Naturalnie. - Willie nie miała pojęcia, o co tamtej chodzi. W dzieciństwie sypiała poza domem tak często, jak tylko mogła. Wykorzystywała każdą okazję, żeby spędzić trochę czasu z dala od ojca, od jego potrzeb i krytyki, niekończącej się litanii skarg i zmartwień.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania