Moja przyjaciółka żyletka
Dzisiaj znowu mnie uderzył. Dlaczego? Bo mnie nienawidzi. Pomimo że jesteśmy rodzeństwem on mnie nie kocha, byłby szczęśliwszy gdyby mnie nie było. Zapłakana wróciłam do pokoju i zamknęłam drzwi na zamek. Podeszłam do komody i otworzyłam środkową szufladę. Wyjęłam z niej moją przyjaciółkę - żyletkę. Usiadłam na łóżku i zaczęłam:
Pierwsza kreska - za to, że nie potrafię się obronić.
Druga kreska - za to, że nie mam siły uciec z tego popieprzonego domu.
Trzecia kreska - za to, że nie potrafię się zamknąć i nie dać mu powodu do uderzenia mnie.
Kiedy krew spływała już z mojego nadgarstka na tyle intensywnie żeby mnie uspokoić postanowiłam skończyć na dziś.
Komentarze (9)
Widać w lecie, jak wyglądają ręce po takiej ''przyjaźni''. Poza tym, jeżeli tylko krew uspokaja, to kłania się wizyta u psychiatry.
Problemem tego tekstu jest wtórność. Wiem, że dla piszącego/piszącej, tekst może mieć osobisty wydźwięk, ale odcięty od tej wiedzy i zarazem całej emocjonalności czytelnik jest znużony, bo spotkał się z czymś takim już wielokrotnie. Na aplikacji "straszne historie" chociażby jest takich tekstów zatrzęsienie. By się wybić na tym auto destrukcyjnym polu, należy dołożyć do osobistych wrażeń jakąś oryginalność.
Cóż. Nie oceniam.
Pozdrawiam.
(dobrze, że masz normalny odbiór)
Ach, rozmarzyłam się... :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania