Bajkot z Miedzyświata
Tak, tych słów mi zabrakło. Może za ciesielke byś się wziął, jak Józef z Nazaretu. Marysie, taką pod trzynastkę w Watykanie ci znajdą i będziesz im tam kołki ciosał.
Nievwiem czy śmiać się czy płakać. Nibybtematbzabawny i zagadnień przedstawiony, ale jak puściłem youtuba to kurde, brzmi to jak pieśń prosto z kościoła wspólnego poirytowania. I teraz śmiechopłaczę.
Bo to jest na serjo, ale u mnie to serjo i zabawa to jedno i to samo zazwyczaj. Tak że nie mam nic przeciwko traktowaniu jakiegokolwiek utworu jako humorystycznego. Śmiechopłacz to wyższa forma odczuwania, dzięki :)
Bajkot z Miedzyświata
Odnoszę czasem wrażenie, że pieśni kościelne powstały jako próba odtworzenia starych zaklęć. Ponieważ kościół odwrócił się od magii, są nieumiejętnie ułożone i pozbawione magicznej mocy sprawczej.
Poncki, to prawda, sam marzę o napisaniu prawdziwego zaklęcia, odpowiednio przeczytanego, odpowiednim głosem, ale żeby samo przyszło a nie z rozmysłu. W swoim czasie.
Jasne, faktycznie racja, już wyjaśniam, z tym że z wyjaśnianiem to jak z tlumaczeniem dowcipów – jeśli nie czuć że te rzeczy tam pasują to znaczy że wiersz jest słaby albo ze mamy inną konstrukcję porządkowania znaczeń. W każdym razie mrony to wrony jako ptaki kojarzone ze śmiercią krukowate, ßczególnie że znajomy po środku narkotycznym spowalniającym czas uslyszał ich głos jako nie "kra" ani "pra", ani "ra" gardłowe, tylko "mer mer", co pasuje: mrona nie wrona, zachwyciło mnie to; m jest bliskie bardzo fonetycznie w, ale mrona to ptak śmierci. A te koty, to Tybet dach świata, dach bloku również jest dachem świata jako najwyższe miejsce w okolicy, i myślalem o dachu bloku na który niesie winda a nie dachu windy (wiem że nie niesie, no ale powinna), kot jest dachowy, pralka z wiru się wzięła, a wir to coś co jest przejściem do innego świata oczekiwanym na dachu, gdzie jest wiatr. Więc nie są to metafory nawet, a zatem nie ma żadnej niezdolności do zrozumienia z Twojej strony.
Dzięki za zainteresowanie i miłe słowo :)
Wyborna grafomanja, to mi się podoba, jeßcze nikt mi nie powiedział, że wyborny ze mnie grafoman. Cieszę się, bo Żuławski Andrzej też nim był :D
Co więcej cieszy mnie radość z mojego textu. Może wyżyny niedorzeczności są mi pisane?
Dzięki :)
Dziękuję, bardzo mi miło. Na początku chciałem pisać wyłącznie o PRL-owskich blokach, albo o metrze warszawskim i jego śpiewie, o metrze z pewnością napiszę, ale jeßcze nie umiem, choć próbowałem... To, że do kogoś to trafia daje wielką radość i nawet zdaiwienie, ale jak powiedział Andrzej Żuławski o swoich pismach, "mamy dwie ręce, dwie nogi, więc do kogoś musi to trafić".
Pozdrawiam :)
Komentarze (17)
Tak, tych słów mi zabrakło. Może za ciesielke byś się wziął, jak Józef z Nazaretu. Marysie, taką pod trzynastkę w Watykanie ci znajdą i będziesz im tam kołki ciosał.
Odnoszę czasem wrażenie, że pieśni kościelne powstały jako próba odtworzenia starych zaklęć. Ponieważ kościół odwrócił się od magii, są nieumiejętnie ułożone i pozbawione magicznej mocy sprawczej.
Jeśli nie byłoby problemem wyjaśnienie - czy "mron" to literówka? I o co chodzi ze strofą o tybetańskich kotach? o.O
Dzięki za zainteresowanie i miłe słowo :)
Co więcej cieszy mnie radość z mojego textu. Może wyżyny niedorzeczności są mi pisane?
Dzięki :)
Pozdrawiam :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania