"Mokotów o Świcie"
Na Mokotowie, gdy słońce wstaje,
złotem całuje bramy, okna, gonty —
ta dzielnica jak róża rozkwita,
odrębna od miasta, w blasku zatopiona.
W parkach i łąkach, w Łazienkach cichych,
polski pejzaż w objęciach poranka drzemie.
Paryskie kamienice, dumne jak sonety,
rytm serca Mokotowa niosą przez wieki.
Ulica Puławska — szelestem torów
opowiada historię tramwajów śpiewne.
A kościoły, jak strażnicy czasu,
płomieniem wiary znaczą drogę bezsłowną.
O, Mokotowie! W marszu twych ulic
słychać jeszcze echa powstańczych kroków.
Ten sentyment, co w bruku przetrwał,
tylko ten zrozumie, kto odszedł pod prąd —
bo ileż tęsknot, ileż błękitów
w twoje zaułki warszawskie wiatr niesie?
Ile westchnień w listkach kasztanów
szepcze: "Wracaj" — nim zmierzch zapadnie?
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania