MOKRY DYPTYK.
1. Sekrecja zmierzchu.
nie to
miało być o keratynie
i złomie
i krzyku tymczasem
wydarty i ściśnięty
w palcach z siebie
boli (więc w piach z logiką)
kawałek mięsa
-kłamię, pierwsza w nocy-
wyciekł nie krwią
nie śluzem
nie płomieniem
nie światłem, ale,
choroba ciężka,
atramentem.
Tyż woda.
Plus barwnik.
2. "Pilot zmierzchu wylądował i ujrzałem przy tem,
Iż kobietą jest, a skrzydła błoną ma pokryte."
-ktoś-
w tym bunkrze, dopalając ostatniego
papierosa, skrupulatnie czyścił broń
przed mającym nastąpić rano szturmem
-Hokusai-
pchane powietrzem i ziemią, sięgało po ląd
wielopazurzastą łapą
-ja-
sytuacja gdy każdy oddech może być
tym ostatnim
-znowu ja-
urwał się podwójnie z księżyca, ale
zagubiony w kanałach percepcji trzy
razy zdążył o tym zapomnieć, lejąc
wodę szklankami
-Ty-
jeszcze nie teraz (szpony mocno
wczepione w ziemię), chyba trzeba poczekać,
pozwól, że ci podpowiem, odpocznij, coś
się stało? zrób to, warto, wiesz, co mam na myśli?
dziękuję
-oni-
podsumowanie całości gatunku
biomasa
woda, płynąca nienaturalnymi drogami, może
wykonać użyteczną pracę, na razie w cieniu
koło się kręci
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania