MONOCHROMATYZM [opowiadanie LGBT+ o miłości pomiędzy homoseksualistami]

Był sobie raz pewien chłopak o imieniu MONO, który kochał wszystko, co było czarne i białe. Nie znosił kolorów, uważał je za zbyt hałaśliwe i rozpraszające. Jego ulubionym zajęciem było oglądanie starych filmów noir, czytanie komiksów i malowanie abstrakcyjnych obrazów w odcieniach szarości.

 

Pewnego dnia MONO poszedł do galerii sztuki, gdzie odbywała się wystawa jego ulubionego malarza, który tworzył tylko w czerni i bieli. Tam spotkał CHROMA, chłopaka o jaskrawych włosach i ubraniach w wszystkich kolorach tęczy. CHROMA był fotografem, który uwielbiał eksperymentować z kolorami i efektami świetlnymi. Zafascynowany obrazami MONO, CHROMA podszedł do niego i zaczął rozmawiać.

 

- Cześć, jesteś fanem tego artysty? - zapytał CHROMA.

 

- Tak, bardzo go podziwiam. Jego prace są tak głębokie i wyraziste - odpowiedział MONO.

 

- A ja uważam, że są nudne i ponure. Nie ma w nich życia ani radości - powiedział CHROMA.

 

- Jak możesz tak mówić? To arcydzieła sztuki! - oburzył się MONO.

 

- To tylko twoja opinia. Ja wolę coś bardziej kolorowego i wesołego - odparł CHROMA.

 

- Nie masz gustu ani poczucia estetyki - stwierdził MONO.

 

- A ty jesteś sztywny i ograniczony - ripostował CHROMA.

 

Tak zaczęła się ich kłótnia, która trwała przez całą wystawę. Żaden z nich nie chciał ustąpić ani przyznać racji drugiemu. Ale mimo to, coś ich do siebie przyciągało. Byli jak magnesy o przeciwnych biegunach, które nie mogą się od siebie oderwać. Zaczęli się spotykać częściej, by dalej dyskutować o sztuce, życiu i swoich poglądach. Z czasem zauważyli, że mają też wiele wspólnego. Oboje byli kreatywni, inteligentni i pełni pasji. Oboje szukali miłości i akceptacji. Oboje chcieli się wyrazić i pokazać światu swoją wizję.

 

Zakochali się w sobie bez pamięci. Postanowili się pobrać i stworzyć wspólny dom. Ich ślub był niezwykły i oryginalny. MONO ubrał się na czarno, a CHROMA na biało. Ich goście byli ubrani w różne kolory lub w odcienie szarości. Ich tort był pół na pół: jedna połowa była czarno-biała, a druga tęczowa. Ich pierścionki były zrobione z czarnego i białego złota.

 

Po ślubie zamieszkali w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta. Ich dom był połączeniem ich stylów: jedna połowa była urządzona w czerni i bieli, a druga w kolorach. Na ścianach wisiały ich prace: obrazy MONO i zdjęcia CHROMA. Byli szczęśliwi i zakochani.

 

Ale nie wszystko było takie proste. Czasem mieli kłopoty ze zrozumieniem się nawzajem. Czasem kolidowały ich gusta i preferencje. Czasem dochodziło do kłótni i nieporozumień. Czasem zazdrościli sobie nawzajem talentu i sukcesu. Czasem czuli się samotni i niespełnieni.

 

Pewnego dnia MONO postanowił zrobić niespodziankę CHROMA. Kupił mu bilet na wystawę jego ulubionego fotografa, który tworzył niesamowite zdjęcia w kolorach. Chciał pokazać mu, że docenia jego pasję i chce się nią dzielić. Zaplanował romantyczną kolację w restauracji, gdzie podawali dania w różnych kolorach. Chciał sprawić mu radość i zaskoczyć go.

 

Ale CHROMA miał inny pomysł. Kupił MONO bilet na spektakl teatralny, który był inspirowany jego ulubionym filmem noir. Chciał pokazać mu, że rozumie jego zamiłowanie i chce się nim zainspirować. Zaplanował nastrojową wieczorną przechadzkę po parku, gdzie były zapalone czarne i białe światełka. Chciał wywołać u niego emocje i poruszyć go.

 

Gdy wrócili do domu, odkryli swoje prezenty. Byli zaskoczeni i wzruszeni. Ale też trochę zawiedzeni i smutni. Bo żaden z nich nie chciał spędzić wieczoru tak, jak zaplanował drugi. Bo żaden z nich nie czuł się do końca usatysfakcjonowany i spełniony.

 

Zaczęli się kłócić. Zarzucali sobie, że nie szanują ich gustów i potrzeb. Że nie potrafią się dostosować i kompromisować. Że nie są dla siebie stworzeni i nie mają przyszłości.

 

Wtedy stało się coś dziwnego. Ich dom zaczął się zmieniać. Kolory zaczęły znikać, a wszystko stawało się czarne i białe. Ich prace na ścianach zaczęły się zamieniać w monochromatyczne obrazy. Ich ubrania, meble, przedmioty - wszystko straciło barwę.

 

Zrozumieli, że to ich miłość sprawiła to cuda. Że to ona nadała kolor ich życiu i sztuce. Że to ona połączyła ich różne światy w jeden harmonijny cały.

 

Przestali się kłócić. Przytulili się do siebie. Przeprosili się za swoje słowa i zachowanie. Powiedzieli sobie, że się kochają i że są dla siebie ważni.

 

Wtedy stało się coś cudownego. Ich dom zaczął odzyskiwać kolory. Tylko że teraz nie były one podzielone na dwie połowy, lecz mieszały się ze sobą w piękny sposób. Ich prace na ścianach zaczęły się łączyć w nowe dzieła sztuki, które łączyły czarno-biały minimalizm z kolorową ekspresją. Ich ubrania, meble, przedmioty - wszystko nabrało nowego blasku.

 

Zrozumieli, że to ich miłość dokonała tego cudu. Że to ona stworzyła nowy styl i jakość ich życia i sztuki. Że to ona uczyniła ich światy lepszymi i piękniejszymi.

 

Uśmiechnęli się do siebie. Pocałowali się namiętnie. Powiedzieli sobie, że są szczęśliwi i że mają przyszłość.

 

I żyli długo i szczęśliwie w swoim monochromatycznym świecie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania