Monolog, albo dialog z kamiennym motywem, uśmieszkiem i przymrużeniem
Już nie kołaczesz w drzwi kamienia?
Ja nie wyważam ich od dawna.
Bunt we mnie - Ty go opisałaś,
ale do niego przez cebuli
warstwy. I płakać wcale nie wstyd
(uboczny efekt obierania;
okoliczności, że są chustki
i oczy łzawią tak normalnie).
Są alergeny, odczulania,
migrena, dym i jest ciekawie!
Bo życie jest do zaciągania -
skutkuje zejściem - nałogowo.
Są książki, umysł i cieniste
miejsca pod niebem. Kobaltowe
bywa. Z przejaśnień lazurami.
Aromat kawy, drzewna zieleń,
światłocień, czernie wymieszane
z bielami oślepiającymi;
gradacje uczuć i szarości;
mierzenie światła własną miarą.
A kamień - wiecznie niewejściowy.
Zmrużenie powiek i uśmieszek,
że przyjdą jeszcze do zamkniętych,
nieistniejących wrót granitu
goście, by kiedyś się dowiedzieć,
że wejść nie sposób. Trzeba obejść
lub odejść (śmiech!) - dowolny wybór.
Głęboki wdech i w swoją drogę.
______________
Wrzesień 2018
Komentarze (13)
Trafiłaś dla szmiroPISowej beztalenci.
Przemebluj się, wstydu oszczędź. Masz jeszcze czas.
A w drzwi kamienia, zamiast kołatać, trza walnąć łbem. Po siedmiu latach powinien dostatecznie skruszeć. Wal jednak w innej, właściwej szufladzie.
Niezamykanie nieistniejących wrót jest wystarczającą wizytówką bełkotliwego listu.
Szkoda nawet śliny, żeby opluć...
Nie masz nic do powiedzenia, to milcz zamiast bronić belkotu belkotem. Miałaś jedynie wynieść archiwum do innej szuflady a nie szykować się durnowato na pogaduszki
Pozdrawiam:)
a ja
ja jutro chciałbym widzieć dziś
coś w nim zmienić
i dalej iść ze słońcem
...
Pozdrawiam serdecznie 5*
Miłego wieczoru
Pozdro:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania