Monolog zawieszenia

Trzymam się liny zawieszonej nad przepaścią,

Oplata mi głowę, ręce i serce.

Wiszę na jej skraju,

Mogę się wspiąć ku górze-

Ale czy muszę?

Czy zechcę?

Na mniejsze kawałki i tak się już nie rozkruszę.

 

Nadzieja mnie chwyta,

Ale to nie znaczy że ja ją trzymam

I tak wiszę i wiszę...

Czy nie łatwiej było by spaść

To czy będę zawieszona w powietrzu lub

Czy lecieć w dół będę zrobi mi różnice?

Ten sam wiatr przeleci przez włosy,

I te same łzy nieba obmyją me otarcia.

 

Istnieje w przejściu-

Ni tu, ni tam.

Nie ma dość siły, by spaść,

Ani wystarczającej, by wstać.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania