Monsiel i wioślarz

Nocą w miasteczku szkaradzą się

najprawdziwsze narośle tysiącletnich

ulic, wąskich chodników w zamknięciu

między kamienicami.

 

Cegły łypią spod rozpuchniętych tynków,

dlatego chowamy się pod okiennice,

w warsztacie kolorowych szkieł

wydmuchanych obcym językiem

wąsatych bożków.

 

Rzeka rozszczepia się na włosowate kanały;

teraz płyniemy gondolą po smolistych

arteriach, z powrotem na nasz zimnem

pulsujący strych.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Morus 09.09.2020
    Spirytysta, nie obraź się, ale większość twoich wierszy jest dla mnie niezrozumiałych, ten natomiast miło mnie zaskoczył i spodobał już po pierwszym czytaniu. Bardzo obrazowy, i na plus oczywiście, że nie zawikłany. Jeszcze do niego wrócę.
  • spirytysta 09.09.2020
    Nie obrażam się, że większość moich wierszy jest dla Ciebie niezrozumiałych :) Generalnie traktuję pisanie na luzie... Pozdrawiam :)
  • Bożena Joanna 09.09.2020
    Trochę jak nocny pejzaż Wenecji, woda, szkło, rozpuchnięte tynki. Nocna wyprawa jednak kończy się powrotem do rzeczywistości, jaką jest bieda.
    Pozdrowienia!
  • spirytysta 10.09.2020
    Bieda i obłęd... pozdrawiam ciepło
  • Piotrek P. 1988 29.12.2020
    Nostalgiczne, inspirujące i fantazyjne. 5, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania