6. Mordercze myśli

Żeby nie było, że się obijam! Wprawdzie nie wyszłam poza wizytę Karolci u siostry, znękanej romansową naturą córci, a właściwie poza początek tej wizyty, no i jeszcze zarysowałam postać sztywniary Zofii, z czego łatwo wywnioskować, że monumentalna powieść historyczna ma na razie ze 3 strony, a brawurowej akcji wcale, ale myślę nad porywającą fabułą, nie myślcie, że nie! Jak sobie coś postanowię, to zrobię, choćbym miała paść, choćby wszyscy dookoła mieliby paść! Jakby nawet miał paść cały świat, to ja zrobię, co zaplanowałam.

Ale mi wciąż ktoś przeszkadza. Najpierw kot sąsiadki. Uparcie siedzi w moim ogródku i czai się na ptaki. Może myśli, że założyłam dla niego stołówkę. Ale nie, to mąż prowadzi jadłodajnię, i nie dla spasionego kocura, tylko dla sikorek, wróbli i sójek. Ja osobiście, z dożywianych u nas ptaków, poza tymi trzema gatunkami toleruję jeszcze sroki. Chociaż słabo, bo za dużo ich się nalęgło i straszą wróbelki. Natomiast gołębie bym zlikwidowała, w znacznej większości. Srajduchy jedne.

A propos defekacji, to kot którychś sąsiadów paskudził w moje krzaki! Po zapachu sądząc. Bo nigdy cholernika nie przyłapałam. Ale już położyłam temu kres, wycięłam te stare wielkie brzydkie tuje cmentarne, oraz równie stare bukszpany, nadgryzione zębem ćmy bukszpanowej, i posadziłam młode roślinki, szczepione na pieńkach. I okazało się, że sierściuchy sąsiedzkie, wstydliwe małpy, poszły uszczęśliwiać swoimi produktami inne krzaki. I innych właścicieli. Inna rzecz, że wysiałam też roślinki, o których w Internecie wyczytałam, że są kotom niemiłe. Więc może nie o wstyd tu chodzi, a awersję do koleusa psiego, Coleus canine.

Jeżeli już przy psach jestem… Może Antoni, szwagier Karoliny i nieszczęsny ojciec temperamentnej Marcyśki, hodowałby jakiego charta albo wyżła? Wprawdzie nie podobają mi się takie chuderlawe psiaki, ale szlachcic Antosiek na pewno polowankiem nie pogardzi. A żeby polować, trzeba mieć sprzęt. Czyli też psy.

Czemu ten kot zza okna żadnego gołębia jeszcze nie upolował, ja się pytam? Taki gruby, przecież wróblem się nie naje! Halo, kocie, łap gruchacza!

„- Droga siostro, nie ma tu w okolicy żadnego odpowiedniego kandydata na męża Marcjanny. U Szczęślickich same córki, też mają kłopot ze zrękowinami, bo nie ma z czego wybierać. Kawałek na południe, w Sarninowie, jest wdowiec, niestary jeszcze, ale dworek ma jeden i ziemi niedużo, a spadkobierców już troje. Bo tyle ma dzieci. – Urszula westchnęła ciężko. – Teraz nie tak łatwo o dobrą partię, nasi rodzice mieli dużo prościej. Tylu się o nas starało, pamiętasz jeszcze?

- Chyba o ciebie. – burknęła Karolina. – Przebierałaś w tych kandydatach, jak w ulęgałkach, nasz lekkomyślny ojciec ci na to pozwalał, a na mnie żaden nie spojrzał. Dopiero jakżeś poszła za Antoniego, to się i dla mnie jeden starający znalazł.”

Jeden! Wciąż nie wiem, jak mu na imię! O, Kalasanty by pasował. Kalasanty z podagrą, lumbago i czyrakami. Na coś w końcu musiał umrzeć, żeby Karolinka mogła powozem po bezdrożach popylać.

 

- Mamo! Daj mi pięćdziesiąt złotych, umówiłam się na pizzę! Mogę wrócić o 22?

- Nie, najpóźniej o 21.

- No czeeeemuuuuu?? Do dziewiątej jest czynne, to akurat około dziesiątej wrócę! Lekcje rano odrobię! Na sprawdzian już się uczyłam trochę!

 

Czy ja wcześniej napisałam, ze Marcyśka z powieści jest rozpuszczona? I że moja córka nie zniża się do rozmów z rodzicami? I co to w ogóle znaczy, że się trochę uczyła? I ile z tego trochę się NAuczyła, ciekawa jestem. Zwykle po sprawdzianie mówi tak: „Było 12 zadań, jednego nie zdążyłam i jedno zrobiłam do połowy.” A potem ocena: 2+.

 

Kurczę. Wpadła do domu, nawrzeszczała, forsę wzięła i poszła. A mnie z rytmu wybiła kompletnie. Stanęłam na dwóch siostrach omawiających przy zastawionym stole przyszłość młodej rozbrykanej dziewczyny i nie wiem, co dalej. Może by się Helena pojawiła? Tylko czy takiej litościwie przygarniętej siostrze wypada kręcić się po domu bez wyraźnego wezwania? I w ogóle czemu nie wyszła witać Karoliny? Może już spała w jakiejś komórce na tyłach i nie usłyszała zamieszania... Jutro się spotka z siostrą ukochaną.

Ale na dziś koniec. Dzieciak mi zepsuł pisanie, zemsta będzie krwawa. Poczytam, co tam konkurencja popełniła, wypada być na bieżąco. I to mięso chyba już trzeba wyjąć z piekarnika…

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Pisarka przez duże Pe:)↔Przeczytałem. Jam kontent:)↔Pozdrawiam?:)
  • Pisarka przez duże Pe ponad rok temu
    Dziękuję! Nie ma to jak ukontentowany czytelnik ;-))
  • Akwadar ponad rok temu
    No, podobuje mnie się łokrutnie :)
    Trochu przeszkadza mnie zaczynanie zdania od spójnika, ale niech tam!
    A i jeszcze to:
    "- Chyba o ciebie. – burknęła Karolina."
  • Dekaos Dondi ponad rok temu
    Stwierdzam, iż Akwadar ma gust, jak trza?:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania