Morfina
Pod skórę wchodzi cisza bez litości,
jak ciepły szept, jak śmierć w jasności.
Nie krzyczy nic – po prostu koi,
gdy serce krwawi, dusza się boi.
Cichym zastrzykiem pęta myśli,
wszystko, co boli, w sen wyśni.
Nie ma już niej, nie ma już mnie,
jest tylko ulga – w tej jednej chwili, tchnienie.
Nie muszę czuć, nie muszę płakać,
nie muszę więcej o nią się łamać.
Niech sobie wraca do tamtych kłamstw,
ja tonę powoli… w bezbolesnych snach.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania