Morze
Na wielu juz morzach plywalem.
I choc nie wiem jak mocny nie bylby moj maly stateczek,
Zawsze koniec koncow tonałem.
Zawsze wpadalem we wzburzona wode.
Zawsze traciłem dech,
Zawsze zasypialem grobowym snem....
Nie chciałem wracac na suchy lad,
Bo nikt tam na mnie nie czekal...
Latami, wiec nie widzialem zywego ducha,
Ani tez jego martwego cienia.
Nigdy jednak nie wyskoczylem z mojego malego stateczku...
Lecz, gdy dotarłem na pierwsza napotkana bezludna wyspe,
Ukleklem na mokrym piasku,
A moja twarz zalala sie rzewnymi łzami.
Wciaz jednak nie porzucilem mojego stateczku...
Ruszyłem, wiec w dalsza droge.
Gdy uplynely kolejne lata wyprawy,
Pojalem, ze mimo iz jestem na stateczku,
Nie mam powietrza, jakbym byl na dnie.
Lecz wciaz nie opuscilem mojego stateczku...
Kiedy dotarlem niemal na kraniec swiata,
Mój stateczek zderzyl sie z morska skala.
Kiedy juz tonalem, pojawiles sie jakby znikad.
Niby Syrena...
Syrena, Ktora mnie zaczarowala i...
I prze, Ktora opuscilem moj maly stateczek
I postanowielem utonac wraz z Toba.
I gdy myslalem, ze opadam na dno...
Pokazales mi droge na lad.
KONIEC
Komentarze (4)
Poza tym podoba się, daje do myślenia.
Pozdrawiam ?
Strasznie niechlujny zapis. Tego nie da się czytać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania