Most

Stoję na moście,

jego betonowe żebra są idealną podporą dla nóg jak z waty

W dole widzę ciemność,

uznałbym że jest to prawdziwa nicość, czarna dziura, miejsce gdzie ziemia spotyka się z kosmosem i śpiewają syreny,

gdyby nie cichy szum wody dobiegający mych uszu

Ta pustka mnie wzywa, czuję jej magnetyczne przyciąganie, jakby coś chciało mnie zepchnąć prosto w tą wyjąca jamę

Może tym czymś jest mój własny umysł, od kilku nocy podsuwający mi te czarne wizje

Skoczyć, czy nie skoczyć?

Pytanie na miarę Hamleta

Może zawisnąć?

Między jednym a drugim światem,

gdzie nie dosięgnęły by mnie żadne przykrości

Nie wiem jednak, czy mam na tyle mocną linę by udźwignąć ciężar mojej głowy

Spróbuję

Najwyżej spadnę...a co wtedy?

Czy w zderzeniu z taflą wody rozpadnę się na milion kawałeczków?

Obrócę się w gwiezdny popiół z którego powstałem i w końcu wrócę do domu, którego nigdy nie dane było mi ujrzeć?

A może woda otuli moje ciało, napełni umysł jak gąbkę i oczyści z nękającego mnie bólu?

Może wyjdę z tej rzeki całkowicie odmieniony?

Niczym Jezus po chrzcie w Jordanie albo Virginia która napełniła kieszenie swojego płaszcza kamieniami, by wyjść na chwilę popływać w Ouse?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Homme dwa lata temu
    Czuję, że wszystko przed Tobą. Jakby nowy początek, przemiana. Wiersz czyta się jednym tchem.
  • Amnezja Wsteczna dwa lata temu
    Tekst wydaje mi się trochę zbyt bezpośredni, ale może to jakaś moja fanaberia w tej chwili - bo przecież chyba o to chodziło, aby było bezpośrednio. Ogółem podoba mi się, choć nie porwało mnie tak bardzo, jak Twój pierwszy wiersz. Fajnie, że wspominasz o Virginii Woolf, bo ma ona specjalne miejsce w moim serduszku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania