Możesz już iść
Założyłam twoją koszulę.
Wiem, że już nie wrócisz,
jak nie wróciło wielu,
lecz tym razem to coś innego.
To nieodwracalny proces,
którego nikt nie potrafi zatrzymać,
a ja uświadomiłam sobie,
że stałam się na wpół wdową,
na wpół żoną i na wpół kobietą
z dziurą wypaloną w sercu
przez ten twój cholerny uśmiech.
Cierpliwością potrafiłeś rozbroić
moją złość,
a potem było mi cholernie głupio,
lecz ty się z tego śmiałeś.
Dobrze wiedziałeś, jakie są kobiety,
w końcu wychowałeś się wśród sióstr.
Teraz jestem bardziej martwa
niż ten ptak, którego widziałam na ulicy.
Wszystkie nasze drogi się rozeszły.
Niedługo nie pozostaną po nas
nawet wspomnienia.
Cisza wypełni pustkę.
Byli i nie ma, to takie proste.
Wiesz, twoje ubrania rozdam ubogim,
myślę, że nie miałbyś nic przeciw
przecież masz tak dobre serce,
że jakaś całkiem obca kobieta
może w tej chwili modli się,
aby to twoje serce
trafiło do jej faceta.
Być może właśnie wtedy
będzie się częściej uśmiechał,
wychodził z dziećmi na spacer
i stanie się dobrym mężem,
kochankiem,
powiernikiem grzesznych snów.
Teraz już nikt nie pociągnie cię w dół.
Obiecuję.
Żaden ból nie będzie rozrywał twojego ciała,
możesz być spokojny Kochanie.
Będę przy tobie do końca,
aż stanę się martwą wdową,
martwą żoną i martwą kochanką.
Możesz już iść
gdziekolwiek zechcesz
będę tuż za tobą.
Komentarze (4)
Ten wiersz tym bardziej boli, że dzieje się na naszych oczach. Bardzo ładnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania