Poprzednie częściMroczna Enigma Prolog i Rozdział 1

Mroczna Enigma Rozdział 3

Rozdział 3

 

Voldemort nie kłamał. Glizdogon leżał u jego stóp związany i bezbronny. Prawdopodobnie rzucone zostały na niego zaklęcie antydeportacyjne i zapobiegające przemianie w szczura.

 

Weasleyowie i reszta członków Zakonu Feniksa kompletnie nie wiedzieli, co o tym myśleć.

 

- Może to jakaś kolejna sztuczka? – zasugerował Szalonooki Moody. Pewnie jego dewiza „stałej czujności" dawała o sobie znać.

 

- Możliwe. Jednak, jeśli oddamy go Ministerstwu nic się nie stanie. – Spokojny głos Kingsleya Shacklebolta wręcz promieniował autorytetem. – Bardziej martwi mnie skąd Voldemort wie, gdzie jest Harry. I dlaczego jeszcze nie zaatakował? Coś wyraźnie jest nie tak.

 

Harry zachował twarz bez wyrazu. Starał się odepchnąć od siebie poczucie winy. Dlaczego Czarny Pan musi być tak dobrym legilimentą?

 

- W każdym razie znowu musimy cię przenieść. – powiedział Kingsley patrząc na Harry'ego. – Razem z Weasleyami na wypadek, gdyby Voldemort jednak zaatakował.

 

Harry zignorował odpowiedź pani Weasley. Wpatrywał się w Glizdogona, na którego zostało nałożone zaklęcie wyciszające. Patrząc na tę znienawidzoną twarz poczuł złość i chęć zadania bólu. Wiedział jednak, że o to właśnie chodziło Voldemortowi. Czuł się zły na siebie za to, że zachowuje się dokładnie tak jak przewidział dziedzic Slytherina. Zacisnął ręce w pięści w wyrazie bezsilnej złości i frustracji.

 

Spostrzegł, że Ron i Hermiona przyglądają mu się z niepokojem. To go tylko bardziej rozgniewało.

 

- Harry? Wszystko w porządku? – Cichy głos Hermiony przepełniony był troską, przez co po znowu poczuł wyrzuty sumienia.

 

- Tak Hermiono. Nie martw się. – Posłał jej uspokajający uśmiech

 

Hermiona jednak nie wyglądała na przekonaną. Ron także.

 

- Stary przecież widzimy, że nie jest z tobą w porządku. – powiedział jego najlepszy przyjaciel.

 

Harry westchnął.

 

- Macie rację. Nie jest ze mną w porządku. Ale będzie. Po prostu postać Glizdogona przywołuje pewne niezbyt przyjemne wspomnienia i uczucia.

 

Ron i Hermiona spojrzeli na niego ze zrozumieniem i współczuciem. Dzięki Bogu w ich spojrzeniu nie było litości. Tego by nie zniósł. Czuł lekkie poczucie winy, że nie powiedział im wszystkiego. Wiedział jednak, że tak będzie dla nich najlepiej. A przynajmniej miał taką nadzieję.

 

***

 

Tom siedział na swoim tronie obserwując drżących zarówno ze strachu jak i uwielbienia Śmierciożerców. Zawsze go bawiło to jak bardzo jego niebezpieczna natura wszystkich odpychała i przyciągała jednocześnie. Nigdy jednak nie pozwolił się nikomu do siebie zbliżyć. Sama myśl o czymś takim budziła w nim odrazę. Mógł jednak grać na ich uczuciach, wykorzystując ich oddanie dla własnych korzyści.

 

- Witajcie. Doceniam wasze szybkie przybycie. – Aksamitny głos Toma rozniósł się po Sali. Wszyscy natychmiast zamilkli skupiając się na Czarnym Panie. – Jest kilka spraw, o których musicie wiedzieć. Po pierwsze, tymczasowo stanowczo zakazuje krzywdzić, lub w jakikolwiek inny sposób atakować członków Zakonu Feniksa oraz osób zaprzyjaźnionych z Harrym Potterem.

 

W odpowiedzi na te słowa po Sali rozległy się szmery. Tom spodziewał się takiej reakcji po swoich rządnych krwi zwolennikach. Oczywiście, nikt nie zamierzał zakwestionować rozkazów samego Lorda Voldemorta, ale postanowił zmniejszyć ogarniający ich niepokój.

 

- Oczywiście, to tylko tymczasowe ograniczenie. Jest ono związane z moimi planami. Nie obawiajcie się jednak. Już niedługo Jasna Strona poczuje naszą siłę i moc. Czarodzieje nareszcie zajmą należne im we świecie miejsce i będą na zawsze rządzić światem. – Głos Toma wyrażał entuzjazm, jego magia zamigotała uwodzicielsko.

 

Wszyscy patrzyli na niego, kompletnie oczarowani. Nie pozwolił na to, by na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Granie na uczuciach innych ludzi było takie proste. Nie stanowiło dla niego żadnego wyzwania.

 

Zresztą mówił prawdę. Umowa z Potterem była tymczasowa. W dodatku przysiągł, że to on nie skrzywdzi przyjaciół chłopaka, a nie jego Śmierciożercy. Naiwny Gryfom nie wziął tego pod uwagę. Tom nie chciał jednak na razie używać tej luki przeciwko niemu. Na pewno nie teraz.

 

Resztę spotkania ze swoimi zwolennikami poświęcił na omówieniu przygotowań do coraz bardziej otwartej wojny. Musiał powiększyć swoją armię. Jego potęgę przewyższy nawet tą, jaką posiadał za czasów pierwszej wojny.

 

Dużo później – około północy - Tom w końcu znalazł czas na to by przemyśleć pewne sprawy. Ironią losu jest to, że wszystkie jego zmartwienia dotyczyły Chłopca, Który Przeżył.

 

Tom czuł, że coś przeoczył. Coś bardzo ważnego. To uczucie z każdą chwilą wzrastało, nie dając mu spokoju. Usiadł, więc na tronie, w pustej już sali tronowej, myśląc intensywnie.

 

Po pierwsze czuł, że więź umysłów pomiędzy nim, a zielonookim chłopcem nasila się. Jako, że Potter był naprawdę kiepski w oklumencji zaczynał odbierać jego uczucia. Oczywiście, były one bardzo stłumione przez jego własne bariery oklumencyjne, niemniej jednak było to niepokojące. Jako psychopata sam nie odczuwał intensywnie większości uczuć. To wszystko było dla niego nowe i…obce.

 

Powinien się skupić na tym połączeniu. Co o nim wiedział? Na pewno miało coś wspólnego z tą nocą, nocą jego największej porażki, i blizną na czole Pottera, którą pozostawiło po sobie mordercze zaklęcie.

 

Ta blizna reagowała na niego. Dlaczego? Nigdy nie słyszał o czymś takim. No, ale nie słyszał także, by ktokolwiek przeżył uderzenie Avadą Kedavrą. Tomowi się to udało, ale ledwo i tylko dzięki horkruksom.

 

Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi.

 

Wstał z tronu i wyszedł z sali tronowej. Szybkimi pewnymi krokami dotarł do swojej prywatnej biblioteki. Tylko on miał do niej dostęp. Postarał się o to nakładając na to miejsce specjalne bariery, które jedynie ci, mówiący w języku węży mogli złamać.

 

Znajdowały się tu księgi, które pozyskał w czasie swoich licznych podróży po świecie. Wśród nich były takie, które skrywały najmroczniejsze tajniki magii. Większość ludzi bałaby się ich dotknąć, a co dopiero je przeczytać i praktykować pozyskaną dzięki nim wiedzę. Uśmiechnął się szyderczo. Ta żałosna moralność czyni ich słabymi.

 

Postanowił znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania. A nic nie mogło powstrzymać go, od dostania tego, czego chce.

 

***

 

Ogarniająca go frustracja sięgała szczytu. Przejrzał wszystkie księgi o więziach, jakie posiadał i wciąż nie znalazł tego, czego szukał. Pogardzał niewiedzą. Zawsze tak było. Nie zamierzał, więc się poddać. Wystarczy, że nie zna całej treści przepowiedni. Nie trzeba do tego dokładać jeszcze tego.

 

Więc może szuka nie tam gdzie powinien? Powrócił myślami do nocy, gdy to wszystko się zaczęło. Matka Pottera ochroniła go podobno swoją miłością. Nie wierzył w to. Nie chciał jednak rozpraszać się tym na razie. Najpierw rozpracuje tą więź, później zajmie się resztą.

 

No, więc zabił rodziców Pottera i postanowił zrobić to samo, z tym jednorocznym bachorem, który podobno miał moc, by go pokonać. Wypowiedział słowa zaklęcia i potem…poczuł wszechogarniający ból i został wyrwany, z ciała. Przeżył dzięki horkruksom. Zresztą ból, jaki czuł był identyczny do tego, który towarzyszył ich tworzeniu.

 

Chwila…Horkrusky. Ból. Morderstwo.

 

Na litość Salazara! To niemożliwe. NIEMOŻLIWE.

 

- Nie..- wyszeptał, nienawidząc tego, że emocje ujawniły się na jego twarzy.

 

Ale to wszystko wyjaśniało. Mowę węży, więź umysłu…wszystko. Na brodę Merlina! Czy to możliwe, by nieświadomie rozdarł swoją duszę i uczynił z Harry'ego Pottera swojego horkruksa? To było tak nieprawdopodobne, że niemal miał ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem.

 

Ten chłopak nosił w sobie kawałek jego duszy. Czy zdawał sobie z tego sprawę? Raczej nie. A Dumbledore? Starzec może nie wiedział o jego naturze wszystkiego, ale na pewno więcej od innych. Jeśliby się dowiedział, to prawdopodobnie zniszczyłby horkruksy. Ale czy zabiłby Pottera? Gdyby ktokolwiek chciał zniszczyć Toma, musiałby to zrobić. Chłopak utrzymywał go nieśmiertelnym.

 

Tom nie wiedział, co o tym myśleć. Ten Gryfon był jego solą w oku od dnia, w którym rozpoczął swoją egzystencję. A teraz okazało się, że posiada w sobie cząstkę samego Toma.

 

Był jeszcze bardziej ciekawy jak brzmi przepowiednia. Potter na pewno nie może pozostać blisko Janej Strony, blisko Dumbledora.

 

Pora na to, by rozpocząć kolejny etap planu.

 

Na twarzy Toma zagościł okrutny uśmiech.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pospolita 25.06.2015
    Czyli Voldzio zorientował się, jak cenny jest Potter... 5/5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania