Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Mroczne pożądanie (wstęp)
Siedział w swoim biurze, patrząc na telefon, jak na jadowitego węża. Nienawidził siebie za to, co zamierzał zrobić. Nie miał większego wyboru, ale sama myśl o tym powodowała u niego odrazę.
Westchnął i wziął telefon w dłoń. Wykręcił numer. Spędził godziny na wpatrywaniu się w ten rząd cyfr, więc znał go już na pamięć. Jego rozmówca odebrał już po trzecim sygnale. Melodyjny damski głos:
– Witam, mister Red – zanuciła.
Jej głos oplótł znienawidzony przez niego pseudonim niczym najsłodszą z melodii. Ten miły, cichy głos posłał ciarki w dół jego kręgosłupa. Przełknął nieprzyjemne uczucie w gardle i zimnym tonem wypowiedział słowa, których żałował, gdy tylko pojawiły się w jego umyśle:
– Mam dla ciebie zadanie, Swan – ostanie słowo wypluł, niczym największą zarazę.
Swan. Pseudonim najskuteczniejszego płatnego zabójcy w ich kraju, a może nawet i na świecie. Zdobycie jej numeru nie było proste. Nic co dotyczyło jej, nie było proste.
****
Siedziała na kanapie w swoim małym salonie, kiedy jej telefon zadzwonił. Drobna kobieta o twarzy porcelanowej lalki i łagodnym spojrzeniu niebieskich oczu. Rozpuszczone, czarne włosy sięgały niespecjalnie szerokich bioder. Jej nogi spoczywały na stoliku kawowym, na udach trzymała miskę pełną świeżych truskawek.
Spojrzała na rozjaśniony w ciemności ekran swojego telefonu. Na jej ustach wykwitł szeroki uśmiech, gdy zobaczyła wyryty na wieki w jej pamięci numer. Odebrała połączenie i przywitała się ze swym rozmówcą najmilszym z głosów, na jaki mogła się zdobyć. Jej serce zabiło szybciej, gdy usłyszała zimny, pełen obrzydzenia głos po drugiej stronie linii.
– Mam dla ciebie zadanie, Swan – musiała zatkać sobie usta, aby nie wydać jęku radości, gdy z ust mister Reda spłynął jej pseudonim niczym sztylet rzucony prosto w serce.
Drżała na całym ciele, zagryzając wargi do krwi, aby nie wydać żadnego dźwięku, który zdradziłby jej ekscytację. Ostre niczym u rysia kły przebiły delikatną skórę, a po niemalże białej brodzie spłynęła stróżka czerwonej krwi. Nie czuła bólu.
W końcu zapanowała nad sobą, jednak nie potrafiła przestać się uśmiechać.
– Zamieniam się w słuch, mister Red – ta sama irytująco nucąca nuta, wbijająca ostre drzazgi w jego bębenki uszne.
Wzięła z miski dużą, krwiście czerwoną truskawkę i odgryzła połowę z niej, wsłuchując się w przepełniony nienawiścią męski głos po drugiej stronie linii.
– Potrzebuje, abyś pozbyła się kilku cierni w moim oku.
– Ktoś sprawia problemy na twoim terytorium, mister Red? – wiedziała jakiego typu były to problemy.
Wiedziała o nim wszystko. Spodziewała się tego telefonu od tygodni. Mister Red był zarejestrowany w Justice – Agencji Prawa i Sprawiedliwości nadzorującej podziemny świat przestępców. Swan jako wolny strzelec nie była zarejestrowana nigdzie. Justice wiedziało o jej istnieniu, ale nie mogli nic z tą wiedzą zrobić. Z kolei, będący głową Organizacji Mister Red miał pewne zobowiązania i ograniczenia. Był bezsilny w sytuacji, jaka nastąpiła na jego Terytorium. Musiał do niej zadzwonić prędzej czy później.
– Jak dużo cierni podrażniło twoje oczy?
– Pięć.
Była zawiedziona, słysząc tak małą liczbę. Spodziewała się większej rządzy krwi. Tymczasem mister Red chciał jedynie pozbyć się założycieli organizacji próbującej przejąć jego Terytorium. Te bezczelne ludzkie małpy powinny zostać starte z powierzchni ziemi w momencie, w którym postanowiły przejąć Terytorium mister Reda.
– Rozumiem – jej głos nie zmienił intonacji, jednak wepchała do ust całą dużą truskawkę, w celu osłodzenia swojego rozczarowania. – Ile czasu na wykonanie zadania, mister Red?
– Dwa tygodnie – mówił zdecydowanie, bez jakichkolwiek cieplejszych emocji.
Oczy Swan powędrowały w górę, aż widać było same białka, kiedy przygryzała zgiętego kciuka w połowie i zaciskała uda, słysząc ten głos. Tym razem opanowanie się zajęło jej trochę więcej czasu.
– To… wyjątkowo długo – musiała zatkać swoje usta, aby nie usłyszał jej urywanego oddechu. Ledwo udało jej się złapać miskę z truskawkami, która zaczęła zsuwać się z jej zaciśniętych ud. – Jestem w stanie wyjąć ciernie z twojego oka w tydzień, mister Red. Podejrzewam, że wszystkie mają zostać usunięte w najmniej podejrzany sposób?
– Twoje podejrzenia są słuszne. Nie chcę żadnych niepożądanych gości na moim terenie – zagryzała swoją dłoń, pochylając się do przodu, aby nie krzyczeć z ekstazy.
– Rozumiem, mister Red. Jednakże moje usługi nie należą do najtańszych – dyszała bezgłośnie, dbając, żeby nie mógł usłyszeć, w jaki stan wpędzała ją sama możliwość słuchania jego głosu.
– Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jestem skłonny zapłacić każdą cenę. Ile sobie życzysz? Przeleję połowę teraz i połowę po wykonaniu zlecenia.
– Nie – jej długie, ostre paznokcie wbiły się w skórę na nagim udzie i zaczęły sunąć w górę, zostawiając za sobą długie, krwawiące sznyty. – Chcę całą zapłatę po wykonaniu zadania.
Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza. Mister Red był zaskoczony. Nie wiedział, w co Swan mogła pogrywać. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie miał większego wyjścia. Musiał się zgodzić na jej warunki, jeśli chciał, żeby przyjęła jego zlecenia.
– W porządku. Ile? Przygotuję pieniądze…
– O zapłacie… porozmawiamy, kiedy wykonam zadanie – coraz trudniej było jej nad sobą zapanować.
Z kącików ust ciekła ślina, podczas gdy pocierała o siebie udami. Miska pełna truskawek spadła na biały puchaty dywan pod kanapą.
– Powiedz mi teraz – głos mister Reda zmienił swój ton. Był teraz rozkazem.
Swan odrzuciła głowę do tyłu, oblizując swoje zatykające usta palce. Odsunęła od siebie telefon, najdalej jak mogła, żeby mister Red nie usłyszał jej cichego, drżącego jęku.
– Później… – pomimo stanu, w jakim była jej głos wciąż brzmiał tak samo, jak na początku. – Jeśli chcesz, żebym przyjęła to zlecenie, musisz zgodzić się na moje warunki.
– Zawsze targujesz się ze swoimi klientami w taki sposób? – odraza zmieniła się w gniew.
Potarła o siebie uda, zaciskając je jeszcze mocniej.
– Nie, mister Red. Tylko z tobą. Zgadzasz się? – chciała jak najszybciej zakończyć połączenie. Nie mogła panować nad sobą dłużej.
– W porządku. Załatw to w tydzień, jak powiedziałaś, a dam ci wszystko, co zechcesz w zamian – rozłączył się bez słowa pożegnania.
Odrzuciła od siebie telefon, jęcząc głośno z wielkim uśmiechem na otwartych ustach.
– Ahhh! – pochyliła się do przodu, obejmując się ramionami. – Taki zimny i pełny nienawiści! – była przesycona ekstazą, serce tłukło się w jej piersi, niemalże wyłamując żebra. – Taki cudowny! – cichy głos drżał, gdy mówiła sama do siebie. – Chcę go! Muszę go mieć! Tylko ja! Nikt inny! Mój! Mój! Mój! Mój! Mój! – Ahh! Haaa… – odrzuciła głowę w tył, patrząc w sufit szeroko otwartymi oczami. – Tylko mój – wyszeptała z westchnieniem.
Paznokcie przebiły skórę na ramionach, powodując małe, krwawiące rany. Krwawiła z wielu miejsc na ciele. Czerwone stróżki krwi żłobiły swe koryta na jej prawym udzie, brodzie, kciuku, dłoni oraz ramionach. Jednakże ona nie zdawała sobie sprawy z odczuwalnego przez nerwy bólu. Mogła skupić się jedynie na swoim mrocznym pożądaniu.
Komentarze (2)
"patrząc na telefon, jak na jadowitego węża." - zbędny przecinek
"mister Red~" - a co tu robi tylda? Znaczy wiem, co robi i jaka ma być jej funkcja, ale nie używa się takich znaków w tekście. Najwyżej można się tak bawić w tekstach eksperymentalnych, ale tak poza tym to tylko niepotrzebnie rozprasza czytelnika i nie wygląda zbyt "profesjonalnie". Już nie mówiąc o tym, że są setki sposobów na oddanie emocji słowami lub znakami interpunkcyjnymi bez używania takich "internetowych" metod określania tonu wypowiedzi.
"Z kolei, będący głową Organizacji Mister Red miał pewne zobowiązania i ograniczenia." - zbędny przecinek
"przejąć Terytorium mister Red." - imiona/pseudonimy etc. należy bezwzględnie odmieniać, gdy tylko jest to możliwe.
cóż, muszę przyznać, że jest to przynajmniej dosyć śmieszne - znaczy troszeczkę. Hmmm, od czego by tu zacząć... Masz dość ciekawy styl pisania - o tyle ciekawy, że te wszystkie metafory, epitety, porównaniu i ogólnie do dążenie do kwiecistości daje czasami komiczne rezultaty. No bo ta narracja jest momentami egzaltowana i przesadzona w koślawy, nieporadny sposób, co w połączeniu z prostą, dosyć płytką akcją daje naprawdę unikatowy efekt czytania czegoś... no nawet nie wiem z czym mi się to kojarzy tak szczerze. Tak czy owak po prostu pracowałbym nad stylem w tym przypadku, bo błędów aż tak dużo nie ma (interpunkcyjnych itp - co niektóre zbitki słów i konstrukcja zdań jest zdecydowanie błędna), jakąś konstrukcję to ma i ogólnie, mimo wszystko, widać tu jakieś podstawowe obycie z językiem.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania