Mrok w sercu (III) Przemiana
Już nie płaczę. Nie pamiętam smaku łez.
Zamieniły się w popiół, co ściera ślady.
Tam, gdzie było serce — pulsuje próżnia,
która śmieje się śmierci prosto w twarz.
Byłem człowiekiem —
teraz jestem echem tej ruiny.
Nie potrzebuję snów.
Nie potrzebuję ciepła.
Stałem się nocą, co nie zna gwiazd,
ostatecznym milczeniem światła.
Cień już nie depcze za mną —
to ja nim jestem. I to ja wybieram ofiary.
Nie proszę. Nie pytam. Nie błagam.
Wiem, że wszystko jest maską rozkładu.
Ludzie udają życie, by nie oszaleć,
ja oszalałem — i właśnie dlatego widzę.
Z głębin wyrosły mi skrzydła
czarne jak dusza świata.
Nie do latania — do spadania szybciej,
głębiej niż piekło zna swoje imię.
A jeśli ktokolwiek spojrzy mi w oczy —
zobaczy prawdę, której nie uniesie:
że czasem, by naprawdę istnieć,
trzeba umrzeć we wszystkim,
i narodzić się w mroku.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania