krótka historia o pięknie
Usiadłem wygodnie, plecak podróżniczy wrzuciłem pod fotel i jednym mrugnięciem kołowaliśmy już nad Bergamo. Z obojętnością wyglądałem za okno. Wiem, co powinno być dla mnie piękne w tym widoku, w tym, że już zaraz wyląduję i zacznę odkrywać kolejne światy. Ale piękno przestało do mnie mówić już dawno. Wylądowaliśmy, zapaliłem papierosa, wdychając go z powietrzem tak innym niż nasze, lecz nic poza tym jakby się nie różniło. Siedząc tak w słońcu, bez żadnego planu złapałem najbliższy autobus do Mediolanu a w słuchawkach słyszałem Until you listen to it/Until you run right to it, zbliżał się wieczór, nic o nim jeszcze nie wiedziałem.
Wysiadłem na dworcu, straszny tłok, w obcym mieście oddalonym o jedno mrugnięcie od mojego. Wyszedłem na zewnątrz. Wiał delikatny wiatr i mimo zgiełku czułem subtelny spokój. Odetchnąłem z ulgą. Usiadłem na krawężniku koło dziewczyny palącej papierosa. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, zapytałem, czy nie wybierze się ze mną na kawę. Okazało się, że o tej porze wino będzie lepszym pomysłem.
Minęło kilka spokojnych dni. Obudziłem się przed południem, Ana była w pracy. Powiewały białe zasłony. Czułem się świetnie jak nigdy. Wziąłem szkicownik, kupiłem całodzienny bilet i wsiadłem w pierwszy nadjeżdżający tramwaj. Czułem, jak to delikatnie inne powietrze wypełnia mnie coraz bardziej, tak wiele zmienia, wysiadłem przy kawiarni niedaleko centrum. Przejechał kolejny tramwaj a ja pijąc kawę zacząłem pisać. To jedna z tych chwil kiedy nie zastanawiam się nad żadnym słowem, same przychodzą mi do głowy, zdania których nie rozumiem, słowa które nie są moje, mogę to tylko bacznie obserwować. Nie spodobał mi się ten wiersz, trudno, dopiłem kawę i ruszyłem w stronę drzew widocznych między budynkami. Położyłem się na trawie, na granicy cienia i słońca, obserwując powoli snujące się po niebie chmury. Czułem łaskotanie trawy i ciepłe słońce na twarzy. Co się we mnie zmieniło przez zaledwie kilka dni? Parę chwil wcześniej oglądałem Bergamo, z lotu ptaka, rozsiane na ostatkach alpejskich wzgórz i czułem tylko brak duszy a teraz jestem przepełniony pięknem, chcę tworzyć, rzucać kamieniami w księżyc i śmiać się. Byłem w wielu, bardzo wielu miejscach. Oglądałem Afrykę ze wzgórza na Gibraltarze, wylegiwałem się na pastwiskach w Gruzji, podróżowałem przez góry do Portugalii. I nigdzie, w żadnym z tych miejsc nie czułem się tak wspaniale jak w zwykłym Mediolanie. Co w tym miejscu takiego, że leżąc w parku stwierdziłem - jest piękniej niż kiedykolwiek?
Leniwie się podniosłem, zawiał wiatr, chłodny wiatr w upalny dzień, wiedziałem, że coś mnie jeszcze dzisiaj czeka.
Szwendałem się tak bez celu, po różnych zakątkach Mediolanu, jeżdżąc tramwajem, inspirując się, odkrywając. Dotarłem do knajpy, gdzie umówiłem się z Aną. Śmialiśmy się, piliśmy dużo wina, dyskutowaliśmy i pięknie świeciły jej oczy.
- to nie jest tak, że mamy duszę – powiedziała - kompletnie nie o to chodzi. To dusza ma ciało. To co widzą nasze dusze to tylko pudełka pełne subtelności.
- czyli wcale nie potrzebujemy pudełka – odparłem - po co nam słowa pudełek skoro mamy język duszy.
- cóż, prawie, bo jak cwaniaczku chciałbyś ze mną rozmawiać nie będąc teraz w swoim pudełku?
- przecież robimy to pomiędzy każdym słowem.
Godzinami spacerowaliśmy po Mediolanie, poznaliśmy muzyków folkowych i śmiejąc się tańczyliśmy w fontannie. Wróciliśmy roześmiani nad ranem.
Bo piękno odkrywa się mrugnięciem oka. Nie świat się zmienia, ale nasze spojrzenie na niego, a znaleźć można w nim wszystko. Cała sztuka, wcale nie jest tak skomplikowana jak się wydaje. Wszystkie jej rodzaje, odmiany, interpretacje, określenia i próby zrozumienia są bezcelowe. Sztuka jest sama w sobie interpretacją. Punktem widzenia twórcy. Stawiając stu fotografów w jednym miejscu, pewne jest, że każdy zrobi inne zdjęcie. Nie każde będzie perfekcyjnie skomponowane, świetnie przemyślane, dobrze oświetlone. Ale każde będzie sztuką. Bo sama próba stworzenia własnej interpretacji świata jest wyjściem poza jego granice. Teraz już tylko kwestia odbiorcy. Jeśli zmieniło go choćby odrobinę, jeśli poczuł cokolwiek odrywającego go od granic, to nawet najgorsze zdjęcie jest wielką sztuką. Bo sztuka, ma za cel oddziaływanie na nas. Wystarczy szybkie mrugnięcie i cały świat może się dla nas zmienić.
„Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie – nieskończoność czasu”. W. Blake
Robiło się jasno, usiedliśmy na balkonie, ludzie snuli się ospale po ulicach, dym z papierosa wleciał mi do oka, znowu się śmialiśmy.
a gdyby tak odebrać sobie samobójstwo
wśród alei płynących wisielców
może byśmy tak bardzo
bardzo byli
nasączeni podłością do siebie
tylko puste pokoje
tylko tonące kieliszki
jak przekrwione liście
lecimy z wiatrem
w górę?
czy w dół?
(wiersz napisany tego dnia w kawiarni, Mediolan, wrzesień 2016)
Komentarze (8)
Od tego momentu -Bo piękno odkrywa się mrugnięciem oka. Nie świat się zmienia, ale nasze spojrzenie na niego, a znaleźć można w nim wszystko...- Rozpłynęłam się :) 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania