Mszywioły
pan o imieniu zaczynającym się na J
ma problem. uprał wszystkie ubrania, całą pościel,
nawet tapety. mimo to w mieszkaniu unosi się
woń. coś jakby pot w jajecznicy, oleisty,
wręcz klejowaty kiślun.
J. nie robi nic złego, jest szary, w zasadzie ledwie da się
odróżnić go od cienia
(bo i co to jest za osiągnięcie — mieć pracę, nie staczać się,
utrzymywać spieczone ryło na powierzchni.
ot, ledwie zameczek z klocków upchnięty w kieszonce
flanelowej koszuli. albo nieporadne światło, biurkowa
lampka z żarówką zamontowaną we wtyczce)
— a tu taki cios, nie wiadomo skąd.
los drwi z nieboraka.
pan J. zapomina, czym jest mało widzialny
woreczek, cicha podprzestrzeń umiejscowiona
w dużym pokoju, tuż nad dywanikiem.
że jest tam wielu takich jak on. równie obojnaczych.
tak samo mało ludzkich,
zamkniętych w swoich hermetyglach.
zlepiają się tam, formują dziwne struktury,
korpusy-połamańce, pełzające w powietrzu kolonie.
wydzielają swoisty zapach, oblepiają co tylko się da.
może to myszy,
capy,
skunksy zalęgły się pod tynkiem
albo w sieci gdzieś nie tak kliknął
na przykład zamówił po pijaku i bezwiednie
świeczkę o egzotycznym smrodzie,
trupie kadzidełko, nawinięty na drut
słupek ezoterycznego dymu
skopcił całe ustrojstwo, całkiem wyrzucił z pamięci
i musi teraz ponosić konsekwencje
co jest — zastanawia się J.
coś jest nie tak.
Komentarze (2)
Łukasz Jasiński
Poza tym - nie czytał Pan zbyt uważnie. Co pada w pierwszym wersie? "pan o imieniu zaczynającym się na J"
IMIENIU, a nie NAZWISKU.
Proszę zatem nie brać wszystkiego do Siebie, nie traktować osobiście. Mam nadzieję, że tym samym wyjaśniłem nieporozumienie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania