Mur
Wysoki jak ten chiński.
Nie do zburzenia mur,
Postawiłam go sama, a zburzył go On.
Mur odgradzał mnie od przyczyny.
Tak wysoki , że dotykał chmur.
Skutki mnie goniły, depcząc po piętach
Bo przyczyna została odcięta.
Zanim go zburzył, myślałam, że wszystko pamiętam.
Nie rozumiałam, ze musi zniknąć, on wiedział.
Cegła za cegłą, mur rozebrał by wejść głębiej.
Tam gdzie mnie nikt nie zna.
I coś pękło.
Coś czego bardzo nie chciałam pamiętać.
Chwile gdy złość przemawiała mym głosem,
Za murem Armia sama nie zdołała się przedrzeć,
Czekając aż ktoś cegłę wyciągnie wcześniej.
Uzbrojony Lęk celuje prosto we mnie,
broń nabitą wspomnieniem trzyma w lewej ręce.
Nacisnął spust i trafił mi w serce.
Przeszył mnie niepokój, czułam że tonę.
On stanął przede mną i dał ochronę.
Kolejny strzał, znowu trafiony.
Jestem celem, Cel namierzony.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania