Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
My Brutal Mafia King — rozdział 1
Gdy otworzyłam oczy i rozejrzałam dookoła, mogłam dostrzec, że znajduję się w aucie, a przede mną, na przednich siedzeniach, siedzi dwóch młodych mężczyzn. Jeden kierował autem, a drugi przeglądał coś w telefonie. Wnętrze pojazdu wyglądało bardzo ekskluzywnie.
Białe, skórzane tapicerki, były kontrastem dla czerni, która w nim przeważała.
Rozejrzałam się za drogą ucieczki, ale niestety było to niemożliwe. Byłam przypięta pasami, które jedynie mogła odpiąć osoba, która posiadała do nich klucz. Przełknęłam ślinę, gdy dostrzegłam
dwie bronie, leżące obok szyby.
Cholernie się bałam, ale wciąż liczyłam na to, że darują mi życie. Nie wiem o co w tym wszystkim chodziło, ale wiedziałam, że są to niebezpieczni ludzie, dlatego będę zmuszona wykonywać ich wszystkie polecenia.
— Obudziła się. — Kierowca powiadomił drugiego.
Brunet obrócił się w moim kierunku swoim przenikliwym spojrzeniem, a ja dygocząc ze strachu, spuściłam głowe w dół.
— Spójrz na mnie. — Jego stanowczy głos sprawił, że jeszcze bardziej się zestresowałam, ale to zrobiłam.
— Jak się nazywasz?
— G-gaia Roy. — Szepnęłam, patrząc w jego brązowe oczy.
— Co robiłaś sama w środku lasu? — Zapytał podejrzliwie.
— Byłam na spacerze. — Skłamałam, przecież nie mogłam powiedzieć, że w dwudziestym pierwszym wieku, nabierałam wodę ze studni.
Zapadła długa cisza podczas, której żadne z nas się nie odzywało. Mężczyzna bezwstydnie przyglądał się całej mnie, a ja speszona, zaczęłam pocierać ręke o ręke.
Byłam brudna po dzisiejszym plewieniu warzyw, więc napewno nie wyglądałam korzystnie. Miałam na sobie starą, zużytą koszulke, bluze i dresy z dość dużą dziurą na kolanie. Włosy miałam rozpuszczone.
— Jesteś bezdomna, czy o co chodzi? — Zmarszczył brwi, a mi przez to pytanie momentalnie zrobiło się przykro.
Nawet jeśli był to mój przyszły zabójca, nie miał prawa mówić takich rzeczy.
Byłam zadbana na tyle, ile mogłam sobie pozwolić. Zawsze starałam się, łatać wszystkie dziury w ubraniach, ale tym razem zabrakło mi materiału, na którego nie miałam pieniędzy. Zaczęłam bawić się końcówką swojej bluzy, ignorując jego pytanie. Miałam nadzieję, że mi odpuści odpowiadanie na nie, ale myliłam się. W tym momencie dowiedziałam się,
że ignorancja wobec tego człowieka, jest największym grzechem.
— Nie możesz mnie ignorować, rozumiemy się? — Posłał mi surowe spojrzenie, a gdy myślałam, że to koniec, auto zatrzymało się, a z niego wyszedł on.
Podszedł do drzwi obok, których siedziałam i otworzył je. To jest ten moment, w którym umrę? Ze zdziwieniem obserwowałam, gdy wyciągnął z kieszeni spodni kajdanki i zaczął mi je nakładać na ręce. Mocno je zacisnął, sprawiając mi ból. Myślałam, że je poluzuje, ale gdy wrócił na swoje miejsce, zrozumiałam, że zrobił to specjalnie.
— To jest twoja kara. Od teraz słuchasz moich poleceń, rozumiesz? — Zapytał, a ja ze łzami w oczach, skinęłam posłusznie głową. — Teraz odpowiedz na moje pytanie.
— N-nie jestem bezdomna. — Pociągnęłam nosem.
— Więc czemu wyglądasz w ten sposób?
— Uniósł brew.
— To są ubrania robocze. — Odparłam załamującym się głosem.
— Rozumiem. — Podrapał się po podbródku i wrócił wzrokiem na jezdnie.
Metal zaciskający się na moich rękach, napierał coraz bardziej na moją skórę, przez co nie mogąc się powstrzymać, syknęłam z bólu. Nie wiedziałam co gorsze, bicie i gwałcenie przez ojca, czy kajdanki, które prawie przebijały moją skóre.
Dlaczego los ciągle sprowadza na mnie same nieszczęścia? Może byłam złą osobą w poprzednim wcieleniu, a wszechświat się teraz tak mi odpłaca? Jedno jest pewne.
Nie będę się stawiała i zawsze będę posłuszna. Może wtedy uda mi się ujść z życiem.
— Trochę sobie posiedzisz, blondyneczko.
Jedziemy do Teksasu. — Odezwał się.
Przecież to jest jakieś trzydzieści pięć godzin jazdy autem. Nie wytrzymam tyle.
Ból stawał się coraz większy, a moje ręce robiły się coraz bardziej sine, jednak postanowiłam, że nie będę im o tym mówić.
Mogliby wymyślić jeszcze większe tortury dla mnie, a wtedy tego już całkiem bym nie zniosła. Skierowałam swój wzrok w lewo, dopiero teraz zauważając, że obok mnie leży doberman. Spojrzał na mnie spod byka i podniósł głowę do góry, merdając przy tym ogonem. Uśmiechnęłam się w jego kierunku, a on zaczął szczekać, przez co obaj mężczyźni, którzy siedzieli z przodu, odwrócili głowy w naszym kierunku.
Pies przybliżył się do mnie głową i zaczął wskazywać na kajdanki piszcząc.
Od razu zabrałam od niego swoje dłonie i starałam się je schować pod bluzą.
Nie chciałam dostać kolejnej kary.
Jednak on był nieugięty i teraz wręcz zaczął wyć.
— Zatrzymaj się. — Powiedział brunet do kierowcy, a on to zrobił.
Ściągnął wbijający się metal w moją skórę i popatrzył na zwierzaka, kręcąc z niedowierzaniem głową.
— Teraz masz szczęście, ale gdy dotrzemy na miejsce czeka ciebie kara. — Powiedział do mnie twardo, przez co doberman zaskomlał, ale już więcej nic nie zrobił.
Chyba zdawał sobie sprawę, że pogorszył moją sytuacje.
— Spokojnie, wiem, że chciałeś dobrze.
— Szepnęłam do niego cicho i pogłaskałam po głowie, a on wtulił się w moją nogę.
Moje serce rozrywało się na milion kawałków, ponieważ nie wiedziałam co ten gnój planuje. Zabije mnie od razu, czy może najpierw będzie znęcał się nade mną przez kilka dni? Pierwsza opcja wydawała mi się najlepsza, ale to napewno nie było w jego stylu. Ludzie tego pokroju, nie mają uczuć i nie obchodzą ich inni, a powinno ich to interesować, ponieważ wiele niewinnych ludzi przez nich cierpi. Wyjrzałam przez okno, zauważając, że zastała nas już noc. Przez ciemność, zaczęłam się jeszcze bardziej niepokoić. Cholernie się jej bałam, ponieważ to najczęściej wtedy mój ojciec przychodził mnie krzywdzić.
Matka nigdy mi w to nie uwierzyła.
Gdy jej o tym powiedziałam, dostałam największy wpierdol swojego życia.
Spodziewałam się, że w to nie uwierzy, ale nie sądziłam, że mnie za to uderzy.
Był to chyba największy ból w moim życiu.
Zbiła mnie grubym, skórzanym pasem, który zawsze nakładała na siebie, gdy szła się sprzedawać do burdelu. Mimowolnie łza spłynęła moim policzku.
— Nie rycz. — Usłyszałam warknięcie z przodu.
— Przepraszam. — Odpowiedziałam automatycznie, nie chcąc się mu narażać.
— Grzeczna dziewczynka.
Zaczynasz wszystko powoli łapać.
Lubię uległe i posłuszne kobiety. —Oznajmił.
Powstrzymywałam się przed rozpłakaniem się, ale nie mogłam tego zrobić, dlatego robiłam to po cichu, nie chcąc zwrócić ich uwagi na siebie. Skuliłam się i schowałam głowę między nogami. Wolałabym wrócić do domu. Tam przynajmniej wiem co mnie będzie czekać, a tutaj pozostaja jedna, wielka niewiadoma.
***
Brunet odpiął moje pasy, gdy dojechaliśmy na miejsce, a ja wystraszyłam się, gdy moja dłoń, dotknęła przez przypadek jego.
Szarpnął mnie mocno za rękę i pociągnął w kierunku ogromnej willi, nie dając mi nawet dobrze stanąć. Potknęłam się o własne nogi, nie nadążając za jego tempem. Całe kolano miałam zdarte, a kostka robiła się coraz bardziej opuchnięta, gdy szłam obok niego. Pomimo ogromnego bólu, starałam się zachować spokój i nie ukazywać mu mojej słabości.
— Wchodź. — Powiedział i wepchnął mnie do środka budynku.
Popchnął mnie z całą siłą na schody, przez co upadłam na nie, raniąc sobie jeszcze bardziej kolana.
— Tutaj. — Wskazał, gdy byliśmy już na górze.
Otworzył drzwi i tym razem bez żadnego pchania przepuścił mnie do środka.
— To będzie twój pokój. — Odparł i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
Nie miałam siły przyjrzeć się wnętrzowi.
Byłam cała obita, a siniaki po ojcu odezwały się do mnie ze zdwojoną siłą.
Opadłam całym swoim ciężarem na łóżko i gdy myślałam, że nic się już dzisiaj nie wydarzy, mężczyzna wrócił z biczem w ręku.
— Jestem Percy, a ze mną nie ma taryf ulgowych. — Odezwał się. — Czas odbyć twoją kare. — Jego spojrzenie było tak ostre, że mogłoby, wypalić dziure w kartce.
Podszedł do mnie i patrzył na mnie z góry, podczas, gdy ja siedziałam.
— Połóż się na brzuch. — Rozkazał mi, a ja nie mając już siły błagać go o to, żeby mi odpuścił, zrobiłam to. — Za każdym razem, gdy będziesz nieposłuszna, zostaniesz ukarana. Czy to jest zrozumiałe? — Pociągnął za moje włosy, a ja skinęłam głową. — Chcę usłyszeć to od ciebie.
— Tak, rozumiem. — Szepnęłam.
Pierwsze uderzenie było najtrudniejsze, zrobił to z całej siły, a ja nie spodziewałam się, że to będzie aż tak mocno. Syknęłam, gdy podczas kolejnego, poczułam, że moja skóra, piecze i pali. W sumie zadał mi dziesięć uderzeń.
— Bądź jutro grzeczna, żebym nie musiał tego powtarzać. — Powiedział i zamknął za sobą drzwi na klucz.
Upokorzona i ze łzami w oczach, zwinęłam się w kłębek, będąc tym wszystkim wystraszona. Wiedziałam, że nie mogę go ignorować, ale zdawałam sobie sprawę, że dla niego każde najmniejsze ,,złe,, zachowanie, może być występkiem,
dlatego postanowiłam być ostrożna i odzywać się dopiero wtedy, gdy ktoś zada mi pytanie. Czułam się okropnie i sądziłam, że nie zasługuje na nic lepszego.
Najpierw złe traktowanie w domu, a teraz tutaj przez obcego mi człowieka.
Może ja po prostu na to wszystko zasługiwałam? Należało mi się przez to skąd pochodzę i jak się prezentuje.
Nie zasługiwałam na lepsze życie, a na wieczne cierpienie i potępienie przez wszystkich. Nienawidziłam siebie, a po tym co stało się jeszcze chwilę temu, utwierdziłam się w tym. Muszę odbyć karę za to jak obrzydliwa jestem.
***
— Wstawaj. — Poczułam szarpanie.
— Nie umyłaś się wczoraj?
Idź to zrób teraz! — Krzyknął, a ja posłusznie wstałam i po chwili upadłam, nie mogąc utrzymać się na nogach.
Wszystko mnie strasznie bolało, a on krzyczący na mnie, niczego nie ułatwiał.
— Co za sierota. — Prychnął, ale pomógł mi wstać i zaprowadził do łazienki.
— Za chwilę przyjdą po ciebie stylistki.
Wychodzisz ze mną na rodzinną kolacje.
— Powiadomił mnie, a ja z obojętnością skinęłam głową.
Wszystko było dla mnie widoczne jak przez mgłę. Niezbyt kontaktowałam z rzeczywistością. Marzyłam tylko o tym, żeby zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Brak jedzenia od dwóch tygodni, tylko bardziej pogłębiał mój brak siły na każdą najmniejszą czynność. Westchnęłam i ociężale, zaczęłam lać wodę do wanny.
Pierwszy raz w swoim życiu będę się myła w ciepłej wodzie. Wzięłam olejek o zapachu truskawki, który pachniał niesamowicie i wlałam go do wody.
Nigdy takiego czegoś nie miałam w swoim życiu. Zawsze myłam się zwykłym mydłem w kostce, w wodzie ze studni. Kompletnie normalna rzecz dla innych ludzi, dla mnie była nowością. Z trzęsącymi się dłońmi, zakręciłam kran i rozebrana weszłam do środka od razu czując przyjemne ciepło, które rozprzestrzeniło się na moim ciele.
Chwyciłam w ręke płyn do kąpieli i delikatnie go rozprowadziłam, starając się
się nie urazić rąk, na których było najwięcej siniaków. Gdy skończyłam się myć, usłyszałam jakieś głosy, więc szybko ubrałam się w wczorajsze ubrania i wyszłam z pomieszczenia. Od razu mogłam zauważyć dwie kobiety. Obie wyglądały jakby były po trzydziestce, wkroczyły pewnym siebie krokiem do pokoju z wieszakami, na których były ubrania i zaczęły mi się przyglądać.
— Jak ty wyglądasz. — Otworzyły usta ze zdziwienia, a ja po raz kolejny, poczułam się nieswojo. — Jesteś bardzo szczupła. — Podeszła do mnie i uniosła moją ręke do góry, nie zdając sobie sprawy, jak ogromny teraz czuję ból.
Zacisnęłam zęby, starając się to zignorować, a ona w końcu ją opuściła i wróciła wzrokiem na wszystkie kreacje, które dla mnie przygotowała.
— Masz ochotę coś sobie wybrać? — Zapytała, a ja przez chwilę stałam w miejscu, nie wiedząc co powiedzieć.
Nie byłam przyzwyczajona do wyrażania swojego zdania, ponieważ od urodzenia nie miałam do tego prawa, dlatego stałam po prostu w milczeniu i spuściłam głowę w dół, nie chcąc nikogo rozłościć swoim zachowaniem.
— Wybierz to, co tylko ci się spodoba. — Próbowała zachęcić mnie rudowłosa i wyciągnęła przede mną kuferek z biżuterią.
W życiu nie widziałam nic piękniejszego.
Srebne i złote kosztowności, pięknie błyszczały w świetle słońca.
Patrzyłam na nie z wielkim zainteresowaniem. W końcu odważyłam się wziąść jedną bransoletke w dłoń, ale po chwili budząc się z transu, od razu ją odłożyłam.
— Są piekne, prawda? — Zapytała mnie, a ja wciąż stałam w miejscu, nie mogąc się ruszyć, bojąc się, że coś zrobię nie tak.
— Chodź. — Poprowadziła mnie do wieszaków z ubraniami.
— Wybierz coś. Nie chcę, żebyś chodziła w czymś, co ci się nie podoba.
W moim przypadku, chyba nie miałam prawa czegoś nie lubić. Dlatego, gdy spojrzałam na te wszystkie stroje, przez chwilę, przepłynęło przez moje ciało uczucie szczęścia, ale potem przypomniałam sobie, gdzie jestem
i co mi grozi. Z trzęsacymi dłońmi, wskazałam palcem na białą, tiulową sukienkę z długimi rękawami do łydek.
Była przepiękna, a ja wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że pierwszy raz w życiu będę miała na sobie suknie. Tak jak chciałam.
W domu czasami udawało mi się ukraść ubranie od mojej matki i przerobić je tak, że nawet tego nie zauważyła. Jednak raz przyłapała mnie na tym i od tamtej pory, nie tykałam już żadnej rzeczy. Nigdy nie miałam na sobie nic nowego. Szkoda, że muszę założyć ją, w tak okropnych okolicznościach.
— Domyślałam się, że to właśnie ją wybierzesz. — Uśmiechnęła się.
— Tutaj masz idealne obuwie. — Położyła srebne szpilki, obok sukni.
Nigdy nie wyobrażałam sobie tak pięknych rzeczy i nie sądziłam, że kiedyś włoże na siebie coś tak ślicznego.
— Usiądź na krześle. — Podsunęła do mnie mebel, a jak to zrobiłam. — Wykonam teraz makijaż. — Poinformowała mnie i zaczęła wyciągać wszystkie potrzebne przedmioty.
Pierwszy raz, widziałam tyle kolorów na raz. Wszystkiego było tutaj pod dostatkiem, począwszy od cieni w kolorze neonowym, czy pomadki w ciemnoniebieskim odcieniu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że takie istnieją.
Zawsze myślałam, że są tylko te w czerwonych barwach.
— Jak chciałabyś, żeby wyglądał twój makijaż? — Spytała, czyszcząc mi jakąś wodą twarz, a potem nakładając na nią krem.
Było mi trochę głupio, ponieważ nie znałam się na tym i nie wiedziałam jak chciałabym wyglądać. Gdy zobaczyła moją minę, zdecydowała, że sama zdecyduje i od półtorej godziny robiła coś cały czas przy mojej twarzy, a druga majstrowała przy moich włosach.
— Nałożę tylko pomadkę i wszystko zaraz będzie gotowe. — Chwyciła kosmetyk, nabrała na pędzelek i zaczęła nakładać na moje usta. — Gotowe. — Uniosła przede mną lusterko. — Przejrzałam się nieśmiało w nim i byłam w dużym szoku.Wyglądałam jak całkiem inna osoba.
Delikatnie cienie na mojej twarzy, tusz do rzęs i róż na policzkach dodały mi świeżości, a włosy spięte w dobieranego warkocza, pomimo moich dwudziestu-trzech lat, odmładzały mnie.
Kobieta odłożyła lustro na toaletkę i spojrzała na mnie.
— W szafie masz wszystkie ubrania na codzień. Mam nadzieję, że będą dobre.
Nie spodziewałam się, że będziesz taka drobna. — Wskazała na nią palcem.
— Idź się ubierz. Zaraz musisz wyjść.
— Powiedziała, a ja posłusznie zabrałam ze sobą odzież i weszłam do łazienki, po chwili ubierając na siebie najpiękniejszą rzecz na świecie.
Komentarze (1)
„Mój kochaniutki mafioso” — tytuł dobrze oddaje treść, Truskaweczko! ?????
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania