<My dreams> Rozdział 6
Nazajutrz kierownik już w drodze dyktował nam zasady oraz co będziemy robić.Wczoraj jeszcze powiedział mi że da znać naszej pani kierownik w Groszku że jesteśmy: Jak on to ujął "be be". Tak jakbyśmy były malutkimi dziećmi. Zastanawiałam się czy to zgłosił czy może zapomniał.Gdy jechaliśmy napisałam Andżelice sms (mimo że siedziałam obok mnie ) że dziś bierzemy się w garść i nie opieprzamy się bo gdy pan xxx to zobaczy to już będziemy mogły pożegnać się z Grodziskiem. Tym razem gdy byłyśmy na miejscu nie było tak jak zawsze.Andżelika poszła zrobić nam kawę a ja zaczęłam oglądać strój w który miałam być dziś przebrana. Tym razem nie był to strój mrówki tylko strój Mikołajki bo chciałam być jeden raz kimś innym niż mrówką. Poszłam do toalety aby się przebrać. Miałam przyszykowane rajstopy i balerinki.Gdy już się spokojnie ubrałam wróciłam do miejsca gdzie odbywamy nasze przerwy. Usłyszałam tam pana xxx który pytał gdzie jestem. Gdy mnie zobaczył powiedział że już mamy wychodzić na sklep.Powiedział też że mamy 10 sekund i nas nie chce widzieć w tym miejscu.To był też pewien szok dla nas bo nie spodziewałyśmy się takiego zachowania.Za każdym razem miałyśmy czas na kawę i spokojne ubranie się. Tym razem widocznie miało być inaczej. Nie brałyśmy jego słów na poważnie i dalej spokojnie się szykowałyśmy do póki nie usłyszałyśmy "1,2,3...". Wtedy już nie na żarty zaczęłyśmy się spieszyć.Nie byłyśmy jednak jeszcze gotowe do wyjścia. Nie zdążyłyśmy też upiąć włosów by nie wychodziły poza czapkę.Miałyśmy też problem z paskami do sukienek-a raczej ich brakiem,jednak to nie obchodziło pana kierownika.
Dokładnie pamiętam jak w pośpiechu krzyknęłam do niego: "Ja się tak nie bawię", przez co jeszcze bardziej się zdenerwował i tylko odpowiedział coś w stylu: "Nie powiedziałem że to będzie zabawa". Cały czas oczywiście liczył nam czas. Z pomieszczenia wybiegałyśmy przy usłyszeniu liczb "...9,10". Na początku nie byłyśmy za szczęśliwe że zostałyśmy tak szybko wygonione.Jednak po uśmiechniętych twarzach znajomych ze sklepu humor się poprawił. Naszym zadaniem było dać obowiązkowo każdemu dziecku balonika,cukierka i jakiś drobny upominek. Musiałyśmy też cały dzień stać przy kasie i każdy kto kupił cokolwiek musiał dostać upominek od św.Mikołaja. Oczywiście sam św. Mikołaj również się pojawił. Można się domyślić kto to był. Nasz kochany kierownik.
Ta uśmiechnięta twarz i czułe obejmowanie to tylko pozory do zdjęcia. Tego dnia pracowałyśmy sumiennie żeby znowu nie podpaść panu xxx. Była jedna taka sytuacja gdzie poległam. Otóż chciałam jako mikołajka wyglądać ładnie a nie zdążyłam o to zadbać podczas 10 sekundowego czasu. Więc wymknęłam się na chwilkę do łazienki by lekko się pomalować. Szybko z torebki zgarnęłam tylko szminkę i poszłam do łazienki. A że kierownik prawdopodobnie był w biurze które jest niedaleko łazienki słyszał że pewnie któraś z nas idzie i poszedł sprawdzić czy na prawdę idzie owa osoba do łazienki za potrzebą. Gdy wszedł do łazienki rozejrzał się a gdy zobaczył mnie przy lustrze z szminką w ręce nie był zbytnio zadowolony. Oczywiście gdybym była na tyle spostrzegawcza i słyszała że idzie pan xxx wyrzuciłabym szybko kosmetyk i udawała że myje ręce ale niestety zanim się zorientowałam pan kierownik patrzył na mnie srogim wzrokiem. Powiedział mi że to nie czas na takie zajęcia i że nie za to mi płaci. Chciałam juz się odezwać że to nie on mi płaci tylko szef z Groszka ale żeby go więcej nie denerwować ugryzłam się w język. Jedyne czego mogłam się obawiać to to że polecą skargi do naszego pracodawcy. Wtedy do końca dnia unikałam pana xxx jak ognia. W drodze powrotnej nie wracaliśmy już z nim tylko z naszym szefem. Mimo gorszego dnia nadal chciałam tam wracać. Znajomych z mrówki przekonałam że na pewno jeszcze wpadnę bo będzie jeszcze wiele okazji...tymczasem mija grudzień 2015 i zaczyna się rok 2016...styczeń...luty...marzec... I nic.. Widocznie koniec z Mrówką która stała się dla mnie jak drugi dom...........
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania