Mystery. One.

Grace – kraina, w której żyją różne byty zaczynając od aniołów a kończąc na złowrogich istotach. Cała kraina jest podzielona na trzy części. Pierwsza z nich nazwana jest częścią Słońca, gdzie żyje ludzkość, dobre duchy przyrody oraz anioły, natomiast część dla upadłych, demonów i grzeszników jest nazwana częścią Księżycową.

Trzecią cząstkę tej krainy istnego otumanienia zamieszkują mieszańcy, nad którymi Bóg się nie chciał zlitować. Każda część ma swoich gubernatorów. Częścią dobra zarządza Archanioł, mieszaną Niechciane Dziecko Boga, zwane również jako Przeklęta, a złą natomiast rządzi sam Lucyfer. Niestety, kraj ten od kilku lat prowadzi krwawą i przerażającą wojnę domową.

***

– Viren, synu, obudź się – Usłyszałem głos matki, który starałem się zignorować. – Wstawaj!

– Spokojnie, nie śpię! – krzyknąłem oburzony. – O co chodzi?

– Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. – Spojrzałem na rodzicielkę pytająco. – Serio, nie wiesz?

– Tak. – Spojrzałem na matkę.

– Udałeś się poza granicę – zaczęła. – Poszedłeś do części Słońca. Myślałam, że jesteś bardziej odpowiedzialny. Zawiodłam się na tobie.

Usiadłem, pocierając czoło dłonią. Matka stała tuż koło mojego łóżka. Nie pamiętałem nic z dnia wyprawy. Uśmiechnąłem się do niej, przez co wpadła w lekkie zamieszanie.

– Trzeba było powiedzieć o moim ojcu. Miło tak okłamywać swoje dziecko przez 20 lat? – powiedziałem oschle.

– Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze, a po drugie nigdy nie pytałeś – odpowiedziała.

– Nigdy nie pytałem? – zapytałem z wkurzeniem w głosie. – Za każdym razem unikałaś odpowiedzi – powiedziałem, po chwili dodając – zawsze, ale to zawsze uciekałaś gdy się o to pytałem. Ojczulek nawet pewnie nie wie o mnie. – odpowiedziałem z lekką nutą gniewu w głosie.

– Gabriel wie o tobie. Zachowuj się jak przystało na dwudziestoletniego mieszańca! Zapomniałeś o swoim pochodzeniu?

– Chciałbym zapomnieć i uciec – powiedziałem poirytowany.

– Viren – zaczęła spokojnie – nie wiem co ci strzeliło w głowie, że chcesz uciec stąd, wiesz dobrze, że to niemożliwe. Poza tym... – Spojrzałem pytająco. – Kiedy wreszcie dorośniesz? Nie uważasz, że wpadasz w stan amoku?

– Po pierwsze, byłoby miło gdyby wielce szanowany Gabriel nie lizał się ciągle z moją matką. – Spojrzałem na nią z pogardą. – Jak zrobił ci syna, to niech go chociaż odwiedzi. Po drugie: znów ta sama gadka. Wielce się pytasz, kiedy w końcu dorosnę, ale czym do cholery jest dorastanie? No czym?! – Poczułem kłucie w sercu. – Dlaczego mi nie powiesz?! Każdy o tym pieprzy, ale nikt nie chce mi łaskawie powiedzieć, czym jest do cholery to dorastanie. Viren to, Viren tamto, Viren zawiodłam się na tobie znowu.

Zapanowała nerwowa atmosfera jak zwykle. Zobaczyłem strach w wyblakłych oczach matki.

– Chłopcze – zaczęła matka – nie krzycz. – Starała się mnie uspokoić.

– Nie uciszaj mnie... Zresztą sama uczyłaś mnie, że nie wolno kłamać. A sama co robisz?!

– A co miałam zrobić? Wiesz jakie to trudne? – Spojrzałem na matkę, która usiadła na moim łóżku. – Wiesz jak trudno oszukiwać własne dziecko? Nie mogłam ci o nim powiedzieć.

– Nie masz pojęcia jakie jest to wkurzające, gdy przez jedną tajemnicę wali ci się całe życie? Przez całe życie byłem okłamywany, że nie mam ojca... – Nie zdołałem nic powiedzieć, ponieważ uciszyła mnie wzrokiem.

– Nie przerywaj mi – powiedziała stanowczo. – Myślisz, że miałam łatwo? Wręcz przeciwnie. Początkowo mieszkałam z moją matką i ojcem w krainie Słońca, lecz nie miałam tam życia. Córka zrodzona z ludzkiej kobiety i Askalona, demona ognia. Ludzie mną gardzili, najbardziej nauczyciele. Wyśmiewali mnie. Nazywali mnie Grzechem – zaczęła płakać – byłam przekleństwem według nich. Wytrzymałam tak pięć lat, później uciekłam z matką do Zaćmienia; tylko z nią, ponieważ Askalona zamordowali. – Usłyszałem jak jej głos się coraz bardziej załamywał. – W Zaćmieniu zaczęłam nowe życie. Przynajmniej tak myślałam. Zamordowali moją matkę podczas pobytu w szkole. Nie miałam już siły na nic. Lecz wtedy poznałam Gabriela. Uratował mnie. Byłam w euforii, że wreszcie odnalazłam szczęście.

– Szczęście? Czy szczęście nie powinno cię opuszczać, gdy je wreszcie znajdziesz? – dodałem po chwili. – Nie sądzisz, że ten destrukcyjny świat jest pełen podłych kłamstw? – Matka spojrzała na mnie pytająco. – Skoro się kochaliście, to dlaczego cię zostawił... jak zwykła szmatę? – dodałem ciszej. Zauważyłem na matczynej twarzy, że coś się zmieniło. Jej oczy nie były już wyblakłe, zmieniły się. Stały się ciemne niczym nocne niebo bez gwiazd.

– Nie uważasz, że powinieneś mieć większy szacunek do swojej matki? Gabriel odwiedza mnie – powiedziała stanowczo.

– Ach tak? Odwiedza cię? To jakim cudem nigdy go nie widziałem? – powiedziałem nieco spokojniej.

– Ponieważ stałbyś się celem Michała.

– Kogo? – zapytałem.

– Archanioła, gubernatora Słońca – odpowiedziała z wyraźnym podirytowaniem w głosie.

– Chcę spotkać ojca – powiedziałem bez jakiegokolwiek zastanowienia.

– Że co proszę?

– Chcę spotkać mojego ojca – odpowiedziałem z naciskiem na przedostatnie słowo.

– Jesteś niepoważny chłopcze. To niebezpieczne. Poza tym... – zawiesiła się na chwilę, jakby zastanawiała się, czy nie popełnia na pewno jakiegoś błędu – nie masz przepustki.

– Przepustka? Niebezpieczeństwo? Myślisz, że mnie to zniechęci? – prychnąłem. – Jest jakiś sposób bym mógł spotkać ojca?

– Jest – powiedziała stanowczo. – Musisz wypić krew upadłego anioła, aby zostać prawdziwym aniołem.

– Mamo, nie uważasz, że to trochę... abstrakcyjne? – zapytałem nieco zdziwiony.

– Bóg tak chciał – odpowiedziała.

– Bóg? Ach, ten gnój który przeklął naszą krainę.

– Wyrażaj się – skarciła mnie. – Lucyfer niegdyś związał się z ulubienicą Archanioła, by jego potomstwo miało niezwykle silną moc.

– To chore. Gdzie mogę ją spotkać?

– Słucham? – powiedziała z niedowierzaniem.

– Gdzie mogę spotkać córkę Lucyfera?

– Z tego co wiem, obecnie przesiaduje w naszej części.

– Tutaj? – powiedziałem z wyczuwalnym na kilometr zdziwieniem. – Co tu robi Nasienie Zła?

– Przyszła po dusze grzeszników. Prawdopodobnie jest teraz w szpitalu. Zamierzasz to zrobić?

– Nie wiem. To jest chore, pić kogoś krew. To nie zadanie dla wampirów, które są pod władaniem jej ojca? Nie będę pić krwi... – dodałem po chwili – mimo wszystko nie jestem typem osoby, która wiecznie chowa swoją urazę, lecz obecnie złość zawładnęła mną i teraz jestem niczym zwykłym jak tylko wściekłością – odpowiedziałem spokojnie, lecz mimo to czułem jak wszystko się we mnie gotuje. Chcę tylko poznać mojego ojca. Żyłem 20 lat w kłamstwie, że od zawsze jesteśmy sami, że matka nigdy nikogo nie miała.

– Skoro taką masz postawę i spojrzenie na świat, to obawiam się, że nie dasz rady spotkać Gabriela. Nie musisz go widzieć. Nigdy dla ciebie nie istniał, ukrywałam fakt, że masz ojca, więc dlaczego nie możemy tego ciągnąć dalej? – zapytała.

– Chcę mieć normalną rodzinę. Czy to tak dużo?! – Czułem jak coś we mnie pękło na jeszcze mniejsze kawałeczki. Czułem jak mroczna ewangelia pochłania mnie.

– W tym posranym świecie nie ma miejsca na idealne życie, na idealne życie. Jak myślisz, czy w tym świecie sprawiedliwy jest oszust cierpiący na mitomanię? – Czułem złość w jej głosie.

– Da się cokolwiek zrobić w tym gównianym świecie? Miłość, przyjaźń, szczęście nie jest realne w tej epoce – stwierdziłem.

– Przyjaciół miałeś, których odrzuciłeś.

– Odtrąciłem ich, ponieważ byli traktowani jak ja. Tylko szkoda, że nie wiedziałem dlaczego tak mnie traktują. Zresztą, nie jestem jak niektórzy i nie chciałem by przez to, że mam ojca Gabriela oni cierpieli. Nie mogłem tego wytrzymać – powiedziałem łamiącym się głosem.

– Akurat może zaprzyjaźnisz się z córą Lucyfera. – zaśmiała się.

– Że co?

– No, to co usłyszałeś – od razu zmieniła ton wypowiedzi na stanowczy.– Liczę, że masz chociaż trochę oleju w głowie.

– Nie chcę żeby ono miało kłopoty.

– Ono? – Ujrzałem zdenerwowanie na twarzy matki. – To ona. Jak ty słuchałeś?

– Demony ponoć płci nie mają, więc użyłem takiego określenia.

– Upadła anielica, nie diablica. Zresztą to nie wina tej istoty, że taką się urodziła.

– Nie wiem jak mam traktować pomiot szatana. Zresztą nie wiadomo, czy to na pewno istota, może to po prostu maszyna do zabijania. – Matka spojrzała się na mnie.

– Cokolwiek. Jak tak bardzo chcesz spotkać swojego ojca powinieneś się udać czym prędzej do szpitala, wiesz, nie wiadomo jak długo tam pozostanie.

– Wiem.

– Miło, że nie jesteś aż takim tępym stworzeniem.

– Geny ojca – prychnąłem.

– Idź już.

– Miło, że wyganiasz własnego syna z domu. – Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, więc postanowiłem udać się w stronę szpitala.

Wybiegłem z domu trzaskając drzwiami. Biegłem nie patrząc przed siebie. Byłem zbyt zdeterminowany, aby się zatrzymać. Zanim się spostrzegłem, zauważyłem że jestem pod budynkiem dość starym. Był to szpital.

Bez chwili zawahania wziąłem wielki oddech i wszedłem do budynku, kierując się do recepcji.

– Dzień dobry.

– Dzień dobry, chłopcze – odpowiedziała mi starsza kobieta. Była ona hybrydą człowieka i ognika.

– Zostałem wyznaczony, aby spotkać się z Córą Zła – skłamałem. – Słyszałem, że jest tutaj.

– Panicz Jake? – Uśmiechnąłem się nerwowo.

– Tak, to ja.

– Ach, przepraszam, nie powiadomiono mnie jak pan wygląda ani nic, ach ci ludzie – zaśmiała się. – Proszę za mną. – Udałem się za nią. Prowadziła mnie dość nieciekawym korytarzem. Czułem dreszcze, gdy przechodziłem koło niektórych sal. – To tutaj – powiedziała, przerywając ciszę. – Panna Derzy czeka za tymi drzwiami.

– Dobrze, dziękuję – odpowiedziałem z uśmiechem. Gdy kobieta odeszła, wszedłem do sali.

– Dzień dobry, szukam niejakiej Derzy. – Zauważyłem drobną dziewczynę. Była nią niska upadła anielica. Miała czarne jak noc włosy i krwiste oczy, które wołały o pomoc. Jej blade plecy zdobiły czarne, postrzępione skrzydła. Od całej dziewczyny biła dość straszna aura.

– To ja – odpowiedziała cicho. – A pan to Jake, prawda?

– Cóż – podrapałem się po karku – ta pani mnie tak nazwała. Jestem Viren. Przepraszam.

– Ach tak?

– Ta...

– Coś cię do mnie sprowadza? – spojrzała na mnie zdziwionymi oczami.

– Jesteś Córą Zła? – zapytałem się bez większego zastanowienia się.

– Ojej, ktoś jeszcze mnie tak nazywa? – zaczęła się śmiać. Zaczerwieniłem się.

– Przepraszam.

– Nie przepraszaj, i tak jestem tą której poszukujesz – powiedziała z uśmiechem na ustach. – Czego oczekujesz od mojej osoby?

– Chcę, abyś mi pomogła.

– Słucham? – odpowiedziała lekko zmieszana.

– Chcę stać się prawdziwym aniołem i udać się do części Słońca. Do mojego ojca. – Spojrzała się na mnie smutna. – Przepraszam, nie powinienem o to prosić.

– Wierzę, że twój cel jest szczery... – na chwilę się zacięła – … obawiam się, że dowiedziałeś się o tym sposobie?

– Tak... – podrapałem się po karku.

– A kim jesteś?

– Muszę powiedzieć?

– Mhm – odpowiedziała.

– Jestem synem zrodzonym ze związku człowieka i anioła Gabriela. – zauważyłem nagłą zmianę jej wyrazu twarzy.

– Słucham? Czyli to ty jesteś tym, który ma mi pomóc w odrodzeniu?!

– Odrodzeniu? – zapytałem lekko zdziwiony.

– Nic nie wiesz?

– Nie – odpowiedziałem stanowczo.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania