Mysz

- Zetnij z niej ubranie, a ja przygotuję wóz.

Światło pochodni zakołysało ścianami okrągłej groty. Klęcząca pośrodku na czworakach dziewczynka odwróciła głowę od źródła światła i jęknęła cicho, a świnia uwiązana nieopodal kwiknęła protestująco. Mężczyzna z pochodnią zaklął pod nosem, wymieniając spojrzenia ze swoim kompanem.

- Czy to już? - zapytała słabo dziewczynka, kiedy pierwszy mężczyzna wziął ją na ręce, oddawszy wcześniej pochodnię. Nieprzytomnym wzrokiem omiotła twarz przed sobą i powiedziała bełkotliwie - Cały czas robiłam tę minę, którą ćwiczyliśmy… I wypinałam pupę. Nie wiem, czemu znowu… To nie moja wina.

- Wiem - odparł mężczyzna. - To nic.

Na zewnątrz dzień dopiero się zaczynał. Było zimno, wilgotno i pochmurnie. Mężczyzna zaniósł dziewczynkę do chaty, w której spędzili ostatnie dwa dni i usadził przed kominkiem, po czym zdjął kurtkę i zarzucił małej na plecy.

- Zjedz - podał jej kawałek chleba z serem, który z trudem złapała w zgrabiałe dłonie, a obok krzesła postawił swoją niedopitą herbatę. Chciała coś powiedzieć, ale uciszył ją gestem i pokazał jedzenie.

Do chaty wszedł tymczasem drugi mężczyzna.

- To druga noc - powiedział do niego pierwszy, oddalając się od ognia. - Wiem, że wczoraj była tylko kilka godzin, ale dzisiaj już powinno się udać. Tym bardziej ze świnią.

- Może mu śmierdzi - wzruszył ramionami drugi.

- Przecież zawsze wychodził do świni. Idź zobacz co u niego. Może jest chory?

- Nigdzie nie idę - drugi splunął w kąt. - Jeszcze cztery dni temu ładnie sprawił tamtą chudą na kolumnę. Poprzedni opiekun…

- Musimy mieć pewność - uciął pierwszy. - Bez niego jesteśmy goli. Mogę iść z tobą.

Opiekun zamruczał coś pod nosem, ale odwrócił się i wyszedł. Pierwszy mężczyzna spojrzał na jedzącą z trudem dziewczynkę. Nie odzyskam za nią zaliczki, to pewne - pomyślał. - Oby tylko zechcieli ją przyjąć z powrotem.

Opiekun wrócił z jeszcze paskudniejszym grymasem na twarzy..

- Zdechł - oświadczył krótko.

- Co? - zapytał głupio pierwszy. - Przecież one żyją po trzysta lat. Jak to zdechł? Jesteś pewien?

Opiekun wzruszył tylko ramionami.

- Pokaż.

Wzięli pochodnię i weszli do jaskini. Przeszli przez pierwsze pomieszczenie, potem wąskim korytarzykiem do drugiego, już nie tak przestrzennego. Opiekun bardziej z przyzwyczajenia niż ostrożności wtargnął do środka, wysoko podnosząc pochodnię, żeby oślepić bestię, ale rzeczywiście, nie było kogo oślepiać, na ziemi leżało poskręcane, tłuste, łuskowate cielsko. Pomarańczowo oświetlone, rozmigotane, zajmowało większą część groty, rozlewając się na boki jak tuczny świniak. Dookoła widać było potężne szramy w kamieniu, jakby młóciło pazurzastymi łapami w agonii. Opiekun podszedł, kopnął truchło i spojrzał wymownie, “a nie mówiłem?”.

Pierwszy obszedł grotę dookoła i kucnął przy pysku. Oczy bestii otwarte były szeroko, bezsilnie, bezpiecznie. Koguci grzebień ścielił się miękko nad dziobatą głową.

- Co my teraz zrobimy?

- Skóra jest dobra na buty, sprzedamy - opiekun podrapał się w głowę. - Mamy dziewczynkę, ją pewnie też.

- Nie. Nie sprzedam… - zawahał się.

- Żywej - dodał obojętnie opiekun. - To co z nią zrobisz?

- Oddam rodzicom. Ale jeśli by jej nie chcieli z powrotem… Przygarnąłbyś ją? Mieszkała na wsi, jest ich tam jedenaścioro, na pewno potrafi robić w polu, pomogłaby. Bo pewnie wrócisz teraz do siebie?

Odpowiedział mruknięciem i wskazał wyjście ruchem głowy. Pierwszy wstając ciężko zauważył, jak nieopodal jego stopy coś błysnęło w ciężkim świetle pochodni. Schylił się i podniósł, a potem podążył za kompanem.

W chacie dziewczynka widocznie się już trochę rozgrzała, bo zdjęła z siebie kurtkę. Siedząc na za wysokim krześle majtała nogami, chociaż jej wzrok wciąż był pusty.

- Czy będę ładna na zawsze? - zapytała odwracając się na dźwięk zamykanych za mężczyznami drzwi. - Jutro w nocy będę klęczała i nic marudziła, i cały czas robiła minę.

Kupiec pokręcił głową.

- Nie, nic z tego. Jak myślisz, czy twoi rodzice… No już, już. Nie rycz, głupia. Będzie dobrze - ale dziewczynka płakała coraz bardziej, żaląc się między łkaniami, że chciała mieszkać wiecznie z innymi dziećmi w wielkim, pięknym domu i miała nadzieję, że będzie ładna, i wszyscy będą się nią zachwycać już zawsze. Kupiec skrzywił się w duchu, słysząc swoje słowa sprzed paru dni, podszedł do dziewczynki i pokazał jej co trzymał w dłoni. - Weź. Na pamiątkę.

Dziewczynka momentalnie ucichła i wzięła w obie ręce kamienną mysz, z noskiem nieco zadartym, jak gdyby w trakcie obwąchiwania czegoś. Wyglądała jak żywa; można było wręcz policzyć włosy jej sierści, a drobne pazurki drapały, kiedy przejechało się pod nimi palcem.

- Schowaj ją dobrze, żeby nikt ci nie zabrał - powiedział czule, po raz ostatni przekazując ofiarę potwora w cudze ręce.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tjeri ponad rok temu
    Do czego wykorzystywali bazyliszka zajarzyłam dopiero po chwili. Bardziej mnie to przestraszyło niż jakby chcieli go po prostu nakarmić...
    Dobrze mi się czytało, fajnie poprowadzony tekst. Dobrze, że nie ma dosłowności. W zasadzie wszystkie informacje są, ale nie na tacy.
    Autorowi udało się stworzyć mroczny, niepokojący klimat, a czytelnik zostaje w takim właśnie nastroju po przeczytaniu.
    Podobało mi się.
  • Agrafka ponad rok temu
    Dobrzy ludzie, nie chcieli robić krzywdy dziecku na żywo.
    Nie wiem, o co chodzi ze ścinaniem ubrania.
    Przeczytałam do końca :)
  • Tjeri ponad rok temu
    Sorki za wtręt, ale wciąż mi nieswojo po tym tekście.
    "Dobrzy ludzie, nie chcieli robić krzywdy dziecku na żywo."
    Chodziło raczej o to, że żywa nie stanowiła wartości. Za to, gdyby się udało... cóż, dzieła sztuki są w cenie...
  • Agrafka ponad rok temu
    To ironia Tjeri oczywiście.
    Ale tak mi się pomyślalo w związku z tym, co dzieje się dzisiaj. Rzeczywistość już dawno wyprzedziła fantastykę i wszystkie horrory razem wzięte, które wydają się być śmiesznymi bajkami dla dzieci.
    Pozdr.
  • Tjeri ponad rok temu
    Zgadza się. Choć nie wiem czy kiedyś było lepiej, czy po prostu informacje były gorzej dostępne.
  • Trzy Cztery ponad rok temu
    "Dookoła widać było potężne szramy w kamieniu, jakby młóciło pazurzastymi łapami w agonii".

    Może walka bazyliszka z myszą to nawiązanie do starcia Dawida z Goliatem? Sprytna mysz, biegająca po ścianach pieczary, i zwalisty, niezgrabny bazyliszek próbujący ją schwytać aż do upadłego, aż do własnej śmierci z wyczerpania?

    A może potwór po prostu... bał się myszy?

    Bardzo ładnie, z kunsztem literackim podana brzydota świata, na szczęście - nie bez przebłysków dobra.

    A skamieniała myszka, jak talizman na szczęście, dający siłę dziecku, którego niewinność i naiwność to powód do potwornego wykorzystywania.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania