Myszka.
Jesteś najlepszym, co nie spotkało mnie w życiu.
Bo gdybyśmy zbudowali dom, niech będzie, że z kart,
tektury – pewnie by spłonął, kiedy odpalałbym papierosa,
a potem zapomniał go zgasić o ziemię, przydepnąć – i usnął.
Opiekłby mnie piasek zebrany wokół, ściął się w szkło,
a dom zbudowany w ten sposób pękłby pod czyimś butem.
Pod butem kogoś, kto nie zapomniał przydepnąć.
Jesteś najlepszym, co spotkało kogoś innego.
Ja co najwyżej mogę być tą kartą, tekturą.
Trzymać cię z dala od ognia i iskier, a kiedy trzeba – być wsparciem,
niechby tak kruchym, jak ten piasek, którym gasisz pożary,
choć te rozchodzą się jak kręgi na wodzie.
Pulsują w cieniu jak zajączek ze światła a my jak te dzieci... Jak ćmy.
I chociaż sparzymy sobie palce, dłonie,
to jednak uda się czasem ogrzać je otuchą.
Jesteś najlepszym, co mnie nie spotkało.
I wzajemnie.
Z cyklu: Karma.
Niedźwiedź.
Maj, 2021
Komentarze (22)
Daje do myślenia... 6
Takie szeroko przyjęte przez społeczeństwo. Na zasadzie 'mieć kogoś'.
A są znacznie głębsze posiadania niż te papierkowe i oficjalne.
Iluzję, ducha, z którym nie potrafisz się rozstać. Czy to Ci wystarcza?
Ja na jej miejscu, zrobiłbym wszystko, żebyś mnie znienawidził i dzięki temu znalazł własne szczęście, bo to żadna frajda patrzeć na szczęście innych.
Ja bym tak nie mogła trzymać kogoś blisko siebie, wiedząc że niczego tej osobie nie mogę zaoferować, a raczej krzywdząc ją samotnością. Dla mnie to nieludzkie.
Tak po prostu.
Ja niczego od niej nie oczekuje.
Mówisz, jakbyś nie czytała tekstu.
Mnie jest dobrze tak jak jest.
No, ale skoro powstają z tego takie wiersze...
Może to co normalne, mnie tylko wydaje się dziwne.
Niemniej, odwróćmy.
Ja mam ją, bez zobowiązań, bez powikłań żadnych i w sumie odpowiedzialności - chociaż to akurat stek bzdur jest, to ostatnie - a ona jest odpowiedzialna (z braku lepszego słowa) za dziecko, za męża. I na dodatek za mnie.
Nie w tym wypadku, bo będziesz miał niedługo napisany publiczny życiorys.
Wiem doskonale co mówię i o kim mówię.
Ciężko chyba wszystkim? Niemniej ona jest Twoją muzą, natchnieniem, dzięki niej pięknie tworzysz...
Może takie przeznaczenie, taki zapisany gdzieś los.
Ale fakt, skomplikowane to wszystko...?
Nie da się przejeść takiej miłości, pozostaje w ciągłym niedosycie. Takie historie umieszcza się w eposach.
Czy to pozytywne? Tak i nie.
Tak
– bo utrwala się piękno. Bo bez nudy, rozczarowań można się delektować. Bo jak rycerz (/rycerka) można w potrzebie wjechać na białym koniu: pomóc, przypomnieć i odjechać w chwale. Bo myśl o kimś kto też myśli pomaga zasnąć wieczorem i rano otworzyć oczy.
Nie
– bo próba czasu, takiego w boju jest najdoskonalszym sprawdzianem miłości. W codzienności, między praniem skarpetek a zawiezieniem dzieci na angielski. Między poranną kłótnią a łzą radości. W zmianie – bo uczucie jest już inne niż na początkowym obrazku.
I przede wszystkim:
Nie – bo wspólne życie wymaga ogromnej odwagi.
Nie napisałeś bardziej klarownego wiersza. Piękny.
Widzisz.
To, że ona ma męża, dziecko, że z nim przeżywa te wszystkie angielskie i inne codzienności, wcale nie umniejsza temu, co jest między nami.
I tak jest dobrze. Nie jestem materiałem na stały związek.
Ja, żeby ogarnąć samego siebie - musiałem sobie w środku stworzyć drugą osobę.
Czy to umniejsza w jakiś sposób temu, co jest między nami?
Nie. Bo my też się nawzajem sprawdzaliśmy na milion sposobów. Też mieliśmy różne, cholernie dziwne i przykre sytuacje.
Ma męża.
Dziecko.
To, że nadal że sobą rozmawiamy i jesteśmy że sobą bliżej o te moje zakochania. O jej próby nie sprawiania mi przykrości i chęć nie krzywdzenia.
To też jest odwaga. Ze nadal jesteśmy 'razem'.
Gdybyśmy spróbowali na poważnie to byśmy to zepsuli. Znam nas na tyle, że jestem tego pewien.
I o tym jest ten tekst.
Dzieki
Wiem.
I napisałam to samo plus to co odblaskuje na zewnątrz dla widza.
A nienadawaniem się... Pewnie myśli tak co druga osoba przed ołtarzem. Wiem, powiesz, że Ty mocniej, bardziej. I może masz rację. A może nie.
To jest realne patrzenie na to, co można zaoferować drugiej osobie.
A ja wiem, co mogę.
Więc tak, mam rację :)
Ma przyjaciela, a może przyjaciółkę, przy którym czasami zapomina o świecie i na moment odrywa się i frunie w nieznane, to jest jej chwila relaksu, ale nigdy nie zapomina, co jest w życiu najważniejsze.
Takich przyjaciół można mieć na pęczki, zaś rodzinę można mieć jedną i to jest najważniejsze.
Dobrze, że peel zdaje sobie z tego sprawę i siedzi cicho, gdzieś pod miotłą i czeka na sygnał od psiapsi, żeby z nią spędzić kwadrans raz w miesiącu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania