Myszyny

Rozpoznać jest je dosyć łatwo. Tak przynajmniej sobie wmawiamy.

Wzrok posiadają zimny i nieruchomy, przenikają cię nim na wskroś. Nie ogrzewa go uśmiech, tak często zdobiący ich wargi. Powieki mrugają powoli, rytmicznie, tik-tak! jak zegar. Język obraca się w jamie ustnej, niczym plaster mięsa, gruby, ciężki i suchy.

Rozpoznasz je po głosie. Trzeba się skupić, aby nie uronić ani słowa. Musisz aktywnie zmuszać się do koncentracji, bowiem wystarczy ułamek sekundy, aby stracić wątek, z ich ust wylewa się szary, obezwładniający mamrot.

Takie jak one dobierają się w pary i grupy. Infiltrują nas, to nie uchodzi wątpliwości, ale mimo to gromadzą się w większych skupiskach, tworzą całe domy, osiedla, miasta, komuny, może nawet kraje - chociaż obstawiam, że nasi informatorzy znacznie przesadzają z tym ostatnim.

Zresztą... nachodzi mnie ostatnio smutna refleksja: może nasze szeregi również zostały zinfiltrowane i duża część danych, które otrzymujemy, to propaganda Myszyn, mająca na celu wzbudzić w nas strach i bezradność.

Tak ich właśnie nazywamy: Myszyny.

Dlaczego? Już tłumaczę.

*

Istnienie Myszyn datujemy na, prawdopodobnie, szesnasty wiek - apogeum wszelkiego rodzaju epidemii i plag, w szczególności dżumy.

Nie wiemy jak zostały stworzone, ale ich istnienie to fakt niezaprzeczalny.

Ludzkie powłoki, ludzkie wydmuszki.

A w środku śruby, trybiki, przekładnie, pasy napędowe - i szczury. Myszy. Gryzonie. Poruszające się w tej całej chrzęszczącej maszynerii jak w najpiękniejszym pałacu, bo to ich dom, ich życie. Dbają o stan maszyny, naoliwiają trybiki, pilnują pasów, naprawiają wszelkie usterki. Kontrolują całe ciało, zamieszkują je, żyją tam i umierają.

Wtopiły się niezauważenie w społeczeństwo.

Istnieje kilka teorii co do natury Myszyn.

Pierwsza z nich: Myszyny to dzieło rąk ludzkich. Szaleniec lub geniusz wytresował szczury, zdobył ludzkie zwłoki, zbudował maszynę, a na koniec wszystko złożył do kupy. Później powstało jeszcze więcej Myszyn - zbudowanych albo przez naśladowców naszego szaleńca-geniusza, albo... stworzone własnoręcznie przez myszy i szczury, które zdecydowały się kontynuować i rozmnażać, i przekazywać swoją potęgę następnym gryzonim pokoleniom, wciąż nieodróżnienie podszywając się pod ludzi.

Druga teoria - nigdy nie było żadnego szaleńca-geniusza. Do powstania Myszyn przyczyniła się wyłącznie Matka Natura. Znienawidzone, masowo wybijane szczury dokonały nagłego skoku ewolucyjnego i postanowiły wtopić się w ludzki gatunek. Własnymi małymi łapkami skonstruowały mechaniczne wnętrzności i wypełniły nimi jakieś porzucone zadżumione zwłoki. A potem schroniły się do środka i... sir William Smallpeepee zmartwychwstał.

*

Niezwykle frapują nas techniczne szczegóły tego przedsięwzięcia. Czy ciała okupowane przez gryzonie są martwe czy żywe? Czy rosną z wiekiem? Czy gryzonie przejmują ciało już na samym początku jego życia, czy dopiero na pewnym etapie rozwoju człowieka? Jakimi kryteriami wyboru się kierują? Co z umysłem człowieka, czy pozostaje w nim odrobina świadomości?

Próbujemy posłużyć się sprawdzonym narzędziem - logiką, ale ona również zawodzi. Jeżeli do napędzenia twojego ciała potrzebny jest metal i przekładnie, podejrzewamy, że zbyt długo nie przeżyjesz, żaden żywy organizm nie zniósłby takiej rewolucji we własnym wnętrzu. Jeżeli zaś ciało jest martwe, to dlaczego się nie psuje, dlaczego nie gnije, tak jak powinien każdy szanujący się trup?

Co jeśli ciało przebywa w stanie jakiegoś nieznanego nam transu, w stanie ni to śmierci ni snu, ni śpiączki?

A może zewnętrzna powłoka cielesna jest sztuczna, tak samo jak jej wnętrze? Ciepła, kremowa, miękka skóra i pulchne, prężne mięśnie, całkowicie sztuczne. W jaki sposób szczury posiadły taką zaawansowaną technologię? Czy zawsze tak było? A może w XVI wieku szczury musiały często zmieniać ciała, przeskakiwać z jednego nosiciela do drugiego, bo zwłoki psuły się i budziły podejrzenia? Jest li to kolejny ukłon ewolucji, ponieważ "potrzeba matką wynalazków"?

*

Myszyny uwielbiają sprawować kontrolę. Obsadzają stanowiska kierownicze, urzędnicze, dyrektorskie. Są wszędzie, tak naprawdę, i wszystkie kryją się nawzajem.

Świetnie odnajdują się w dużych zgromadzeniach społecznych, w robocie papierkowej (och, jak kochają ten chrupiący w zębach papier!), uwielbiają porządkować i segregować. Z rozkoszą wymierzają kary, mandaty i pouczenia, ich zimne, robotyczne serca uderzają wtedy mocniej, żelazisty, słony olej w żyłach płynie szybciej, a myszy w środku rozświstują się ogromnym, radosnym piskiem "będzie premia! Idą żniwa!!".

Niedobrze jest patrzeć w twarz Myszynom, gdy ogarnia je gniew. Ich skóra ciemnieje i fałduje się, oczy oddalają w głąb czaszki, a cała powierzchnia ciała zdaje się falować od konwulsyjnych ruchów szczurzych ciałek. Głos Myszyny potężnieje, tysiące małych piskliwych głosików zlewa się w jeden:

- A więc odmawia pan? Czy rozumie pan, jakie będą tego konsekwencje?

Gniew Myszyn nie kończy się na pustych groźbach, zazwyczaj zostają zastosowane skuteczniejsze środki zmuszające do podporządkowania.

*

Pewnie nurtuje was skąd pozyskaliśmy tak głęboką, a jednocześnie wybrakowaną wiedzę o Myszynach. Odpowiem prosto: poświęcenie naszych agentów i ich zapał w odkrywaniu prawdy o rzeczywistej naturze naszego świata odegrały tu bezcenną rolę. Ich śmierć nie pójdzie na marne. Nasze prace naukowe nie zostaną zniszczone ani zapomniane.

Jesteśmy szybsi niż wiatr i dyskretniejsi od cieni rzucanych przez motyle w słoneczny poranek.

Czasami tylko nurtuje mnie niepokój. Jak wielu z moich współpracowników to rzeczywiście ludzie? Ich oczy są ciepłe, uśmiechy szczere, nigdy nie dostrzegłem, aby skóra wzdymała się od kotłujących pod jej powierzchnią mysich ogonków. Co jeżeli nie patrzyłem wystarczająco długo? Co jeżeli nie chciałem widzieć?

A może to znowu ewolucja, szczury jeszcze lepiej i doskonalej upodobniły się do przedstawicieli ludzkiej rasy.

Mam podejrzenia co do Ławrentija... on chyba.... nie wiem...

*

Właśnie zamordowałem Ławrentija.

Chciałbym powiedzieć, że w obronie własnej, ale to nieprawda - natknęliśmy się na siebie, na korytarzu, każdy z nożem w dłoni, każdy z własnymi podejrzeniami. Wyczytaliśmy to nawzajem we własnych oczach.

- Myślę, że jesteś Myszyną, Mitia - powiedział Ławrentij, gdy rozpruwałem mu brzuch.

Więcej nie był w stanie dodać, ponieważ stracił przytomność, a ja klęczałem tam, na podłodze, w kurzu i krwi, a obok moich kolan rozpływały się różowe jelita i lśniła bielą przecięta otrzewna. Zbrylone warstwy tłuszczu żółciły się w świetle jarzeniówek.

Ani śladu śrubek czy szczurów. To był fałszywy alarm, przynajmniej jeżeli chodzi o Ławrentija.

Teraz patrzę na własną twarz w lustrze i pocę się jak świnia.

Albo jak mysz.

Czy jest możliwe, że mogę aż tak sabotować istoty będące w moim wnętrzu? Że aż tak działałem na ich niekorzyść, dzięki całej tej organizacji, którą stworzyłem?

Co jeżeli sam siebie okłamuję i tak naprawdę w jakiś sposób, po cichu, przez cały czas sprzyjałem Myszynom?

Jak możliwe jest, że w ogóle dopuszczone są do mnie takie myśli i lęki? Dlaczego myszy nie podyktują mi o czym powinienem myśleć i co robić?

Czyżby mój mózg budził się z tego transu i pozwalał sobie na bunt, bunt przeciwko własnym kontrolerom?

Która z teorii o naturze Myszyn jest prawdziwa? Jest li ze mnie żywy trup, cyborg czy głęboko śpiący?

 

Istnieje tylko jedno rozwiązanie tej zagadki. Muszę przekonać się empirycznie, co kryje się wewnątrz mojego brzucha.

Myszy nie chciałyby, abym zniszczył swoje powłoki cielesne. To jest jedyna rzecz, której na pewno sobie nie życzą, demaskacji i zniszczenia dachu nad głową.

 

Jeżeli będę zdolny rozciąć swój własny brzuch, okażę się człowiekiem.

Patrzę na nóż, czerwony od krwi Ławrentija i zadaję sobie ostatnie pytanie:

"Czy naprawdę dam radę to zrobić?"

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • JarekS rok temu
    Ciekawy pomysł. Trochę za dużo monologu. Nie wiem w jakim uniwersum jest to osadzone (w sense stosowania techniki) bo przecież wystarczy sobie zrobić RTG, nie trzeba się zabijać. Innych też można prześwietlać, choćby przymusowo. taki fantom ma krew, cieknie jak się skaleczy ? Jest mowa o pracach naukowych, jak są one utrwalane (papier, komputer, jest sieć w ogóle ?). Tak że pomysł boski (nie znam za dużo takich, bardziej mrówki z "Psa Anduluzyjskiego" czy "Phase IV" mi się kojarzą ale szczury, myszy to tylko jakiś ruski klasyk ale tam nie było robota tylko udawanie ludzi jakieś metafizyczne), wykonanie gorzej.
  • Edypalna rok temu
    Właśnie umarłam ze śmiechu, bo uświadomiłam sobie, że masz całkowitą rację - wtf dlaczego główny bohater nie zrobił sobie RTG??? XDD to był pomysł, który dosłownie mi się przyśnił, zapisałam, wrzuciłam tu i zapomniałam. Nie przemyślałam jak bardzo logika ssie. Wiadomo, w życiu mnóstwo rzeczy da się rozwiązać racjonalnie, wystarczy użyć mózgu, ale po co, skoro można pójść zabić kolegę i potem rozdzierać dramatycznie szaty przed milczącym świadkiem w niebiosach. Dzięki za komentarz, dobrze, że chociaż pomysł Ci podszedł.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania