Na Archipelagu Mgły, Deszczu i Wiatru

Opowiadanie

 

"Na Archipelagu Mgły, Deszczu i Wiatru"

 

gatunek: sny/fantastyka/fantasy/surrealizm/nastrojowe

 

Planeta Chmur I Mgieł. Archipelag Mgły, Deszczu i Wiatru. Lata 1995-2001.

 

Wiał lekki wiatr. Powietrze pachniało morzem, czy też oceanem, a po częściowo zachmurzonym niebie krążyły dziesiątki mew i rybitw. W tle często było słychać piosenkę z gatunku New Wave 80, czasami całą, a czasami większą jej część.

 

Na wilgotnych stepach stepowali ludzie w starodawnych luksusowych żakietach i zabawnych spodniach. Pośród wysokich traw skrywały się setki małych niezwykłych zwierząt, takich jak tapir wielkości ryjówki, posiadający skrzydła nietoperza albo ćmy i potrafiący latać. Inny przykład egzotycznych stworzeń, żyjących tylko na niektórych wyspach, półwyspach oraz plażach, to ćmy wielkości kotów i nietoperze rozmiarów kurczaka.

 

Na horyzoncie, pośród morskich fal, pojawił się antyczny drewniany żaglowiec, pływający dywan i ośmioro prawie trzydziestoletnich ludzi, dokładniej ośmiu mężczyzn oraz osiem kobiet. Wszystkie postacie były uśmiechnięte i frunęły nisko nad powierzchnią wody, a ubrane były nowocześnie i imprezowo, całkiem jak na zabawę taneczną w stylu disco. Statek przybił do drewniano-kamiennego portu, a ludzie wraz z dywanem znaleźli się na plaży, która miała kolor jakby ciemnobeżowy albo jasnobrązowy. Miejscami było mniej piasku, a więcej drobnych, kolorowych otoczaków, rozmawiających między sobą i śmiejących się.

 

Wysokie fale, wywołane przez silny wiatr, uderzały o wybrzeże. Pół nieba zasłoniły ciemne chmury, z których zaczęło mżyć. Kilkaset metrów od plaży, a także od przystani, stał kamienny zamek. Po ścianach pełzały ślimaki muszlowe i bezmuszlowe. Przez drewniane drzwi wyszła tajemnicza szczupła kobieta w średnim wieku, ubrana w długą białą świecąca suknię, a w dłoni trzymająca lampion z palącą się wewnątrz świecą. Przy oknach kręciło się kilka ciem, które chciały dostać się do wnętrza zabytkowej budowli, pełnej tajemniczych zakamarków. Na tle księżyca przefrunęły dwa nietoperze.

 

Ludzie, którzy wylądowali na plaży, leżeli na brzuchach. Wstali i, przenikając przez ścianę, poszli, a raczej przefrunęli nisko nad ziemią, do salonu. Po trawniku, otoczonym muchomorami oraz pieczarkami wielkości taboretu i gęstymi, dużymi zaroślami z wielkimi kolcami, biegały dwie uśmiechnięte dynie na błoniastych łapach zakończonych szponami.

 

Za zamkiem stało miasteczko. Kąty były przyozdobione pajęczynami. Po wąskich, bocznych uliczkach biegały gryzonie i karaluchy. W udekorowanych kwietnikami oknach, tkwiących w zewnętrznych ścianach czerwonawych, ceglanych, stojących rzędami kamieniczek, ludzie zapalali świeczki. Po ulicy błąkały się jakieś postacie i istoty, wyglądające jak cienie. Dwunożne stworzenia przywdziewały różne kapelusze oraz długie płaszcze bądź peleryny, a także często trzymały parasole.

 

Srebrzyste ryby, kształtem i wielkością przypominające typowe liście drzew, pływały zarówno tuż pod powierzchnią morza o mniej i bardziej wzburzonych falach, jak również fruwały nisko nad powierzchnią wody, machając swoimi płetwami i wykonując różnorodne akrobacje powietrzne, czym wpędzały w podziw oraz w zachwyt małże i kraby, spacerujące po piaskowym dnie, z którego miejscami wyrastały wodorosty, takie jak glony zielenice. W toni wodnej wypoczywały i relaksowały się wesołe krewetki oraz rozleniwione jamochłony, a także międzywymiarowe, magiczno-kosmiczne, świecące rozgwiazdy, które potrafiły pływać z tak wielką łatwością, jak na przykład morskie żółwie albo węże.

 

Wysoko nad morzem, plażą, łąkami i pastwiskami fruwały roześmiane oraz rozbawione mewy, rybitwy i kormorany. W czasie wolnym, którego miały zazwyczaj dużo, ganiały się między chmurami oraz przemierzającymi nieboskłon statkami kosmicznymi pozaziemskich cywilizacji i czasoprzestrzennymi wehikułami gości z przyszłości, co sprawiało im wielką radość oraz poprawiało nastrój, a także relaksowało je. Na stawach, rzekach, jeziorach i niedaleko portu oraz nieopodal kanału pływały łabędzie. W sadach i ogrodach, na wietrze powiewały polne oraz nadmorskie kwiaty i trawy o cienkich łodygach oraz liściach, a około pięć metrów nad nimi unosiły się niewielkie grupki mniejszych i większych owadów oraz drobnego, barwnego ptactwa łąkowego i ogrodowego, radośnie śpiewającego zabawne melodie, bo łatwo wpadało w wesoły nastrój, podobnie jak żaby, jaszczurki, ropuchy, ważki i ślimaki, skrywające się pośród liści i gałęzi.

 

Nad rzeką, na dalekich przedmieściach, gdzie typowy krajobraz to łagodne wzgórza porośnięte wilgotnymi lasostepami, stał otoczony sadami i ogrodami młyn, w którym mieściła się piekarnia, herbaciarnia i kawiarnia. W budynku, w którym istniało mnóstwo zacienionych i tajemniczych zakamarków, mieszkało kilka nietoperzy, jak i dziesiątki ciem.

 

Na drzewach, rosnących w przydomowych ogrodach, często wisiały lampiony, które świeciły przez całą noc. Za płotami i murami było słychać pohukiwania sów i cykanie świerszczy oraz szarańczaków. W jabłkach mieszkały gąsienice. Jeże, spacerujące po trawnikach, pośród opadłych liści, nosiły na swoich kolczastych grzbietach owoce, które spadły podczas huraganów, burz i ulew. Sowy skrywały się w swoich dziuplach. Wiewiórki przeskakiwały z jednego drzewa na drugie. Magiczne rzekotki spacerowały po pniach i tańczyły na liliach wodnych, a także na trawnikach, gdzie czołgały się ślimaki, zarówno muszlowe jak i bezmuszlowe. Po powierzchniach jezior i morza, a czasami także rzek, powoli przemieszczały się niewielkie łódki. Tymczasem pod powierzchnią wody, po dnie spacerowały larwy owadów, a nad nimi co jakiś czas przepłynął węgorz albo sum.

 

W zabytkowych centrach miast, nad ulicami i uliczkami, powoli fruwały grzyby, dynie, pomidory, bakłażany, meteoryty i błędne ogniki. Pośród chmur można było niekiedy zauważyć żaglówkę, bujającą się w obłokach.

 

Pod kilkoma wzgórzami, na których leżał duży przedmiejski park podobny do zwykłego lasu, mieścił się ukryty dom mieszkalno-rekreacyjny, podzielony na tyle części, ile było wzgórz. W przypominających jaskinie pomieszczeniach żyły rozmawiające i chodzące ziemniaki, kalarepy, pomidory, kukurydze, dynie oraz kabaczki. Poza tym nietoperze, sowy, borsuki, karaluchy, ćmy i kosarze. One także były ucywilizowane i rozgadane, a także potrafiły podróżować w czasie oraz udawać się na międzywymiarowe, kosmiczne wycieczki po dalekich planetach.

 

Tymczasem po morzu, w odległości około dwustu metrów od brzegu, przepłynął nowoczesny, luksusowy, beżowo-kremowy, średniej wielkości jacht motorowy z napisem "Wszystkie drogi prowadzą do tropikalnych miast z plażami", a po dwudziestu dwóch, albo dwudziestu siedmiu minutach, mniej więcej w tym samym miejscu przepłynął złoto-czerwono-brązowy, zrekonstruowany antyczny żaglowiec, również średnich rozmiarów, a napis na nim brzmiał: "NIECH CAŁY ŚWIAT OGARNIE JEDNA, WIELKA IMPREZA!".

 

Pomiędzy chmurami, wolno przemieszczającymi się przez tło nieba, powoli fruwały meduzy, patisony, muchomory, pieczarki, prawdziwki, rydze i kukurydze.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Bożena Joanna 20.09.2020
    Uwielbiam widok antycznych żaglowców, współczesne statki nie robią na mnie takiego wrażenia. U Ciebie wszystko fruwa, a nie tylko pływa i kręci się wokoło. Imprezować lubi prawie każdy.

    Pozdrowionka!
  • Piotrek P. 1988 21.09.2020
    Dziękuję za komentarz. Komentarze często inspirują mnie do opowiadań w klimatach fantastycznych i nostalgicznych. Pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 24.09.2020
    Piotrek P 1988→Masz niezwykłą wyobraźnie. Aż mi szkoda, że mimo, iż potrafię sobie jako tako Twój świat wyobrazić.
    to nigdy tego nie zobaczę. Wyślij angielskie wersje w świat, do producentów filmowych:))
    Tylko hmm... byłoby trudno przetłumaczyć tego tupu wizje:)↔Pozdrawiam:)↔5
  • Piotrek P. 1988 25.09.2020
    Dziękuję za przebojowy, oryginalny i inspirujący komentarz oraz za ocenę, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania