na błoniach zaświatów

na niebie miliardy gwiazd

byłaś tą jedyną przy moim boku

pośród ziarenek piachu nad brzegiem morza

byłaś bursztynem w mojej dłoni

kochaliśmy się na wielkiej plaży

nasza obecność wypełniała niepewność

miejsca ciągle brakował na szczęście

 

zakochani

nie liczą gwiazd

nie przesypują klepsydry

dopadło uczucie potrzebne

jak sznurówki w bucie

na moście dusze

spacerują nie śpiesząc się do miasta

 

dzieci nie biorą się z znikąd

spotykają nas po drodze

którą każdy pójść może

bawią się małe rączki

zarażają uśmiechem

uczą nas różnych spraw

należy cieszyć się z małych rzeczy

 

wypadki

zdążają się gdy

umiera bliski mały człowiek

świat stawiasz na głowie

nie wiesz w który dzień

wypełnisz cząstkę eteru

by spotkać się po drugiej stronie

gdy lustro snu podpowie

czy wierzyć słowom które tobie powie

 

nareszcie wiatr wiał w żagle

pełne morze ze szczęścia

uwierzyłem w rzeczy niemożliwe

światy podzielone dwie strony

przechodzimy obok siebie

ciała i duchy na jednej planecie

widzialne staje się niewidzialne

paradoksalne są odwrotności

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania