Na cały zycher puszczę Arię Toreadora
Sąsiad z góry wyśpiewuje weselne klimaty.
Zagłuszam go - potencjometr w górę!
Zmęczona mieszam klimaty.
Sąsiad ma mikrofon i nagłaśnia
Białe mewy, Czarny chleb i Wszystkie rybki.
Gwizd czajnika z dodatkiem dzwonków -
ze szkła i łyżeczki [amatorszczyzna].
Sąsiad jest młody i wyje z pasją -
normalka. Trochę fałszuje, a ja
chwytam Boga za nogi (szczęście!), że nie dał sąsiadowi
bębnów. Wybiłby mi z głowy
Cichoszę. W moim magicznym domku.
Siaba da, siaba...
Sia...
Komentarze (14)
tralalala,
si bą si bą... 😄
ja kiedyś cierpiałem katusze przez coś innego. Pode mną mieszkali ludzie, którzy mieli syna lat ok. 19-20. Jak ich nie było w domu, to on słuchał muzyki dość głośno. Na tyle, że słyszałem melodię, a nie sam rytm (czytaj: łubudu...). Muzyka była nie z moich klimatów, ale niezła, a ja posłucham każdej dobrej muzyki, choć nie każdą płytę kupię. Ad rem... On nigdy, powtarzam: nigdy! nie wysłuchał żadnego utworu do końca! To był koszmar! Kiedy już zaczynałem się wsłuchiwać, coś mnie zaintrygowało, stawałem nieruchomo w swoim mieszkaniu, nie bacząc, że mi się kotlety przypalają, to nagle, jak nożem uciął, zapadała martwa cisza. Dla mnie, który każdą płytę zawsze odsłuchuję od początku do końca, to było jak cios w serce. A po kilkunastu sekundach odpalał 3/4 kolejnego utworu...
Już tam nie mieszkam...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania