Na grzyby z CWKS-Legia 1968
Na grzyby z CWKS -LEGIA 1968
Prezes Klubu i kolektyw zakładowy zadecydował, że w ramch rozwijania przyjażni i więzi społecznej wszyscy pracownicy w liczbie dwudziestu osób tylko z dorosłymi członkami rodzin mają udać sie z soboty na niedzielę na akcję grzybobrania .Co bogatsi będą mogli ze sobą zabrać namioty a pozostali mają zapewniony nocleg w autokarze Komitet Grzybobraniowy prosi zabrać ze soba papier toaletowy albo stare gazety posiadajace możliwości absorbowania stolca i moczu.
Wyjazd nastąpi w sobotę około godziny dziewiętnastej. Przewidywana podróż będzie trwać cztery godziny. Autokar będzie sprawdzony pod wzgledem technicznym a kierowca pan Janek dał słowo honoru nie brania alkoholu do ust już od piątku .
Pół godziny wcześniej grzybiarze z pakami jak na wesele czekali na podjazd autokaru. Zawiązywały sie grupy zbierajacych olszówki, od kożlaków też mięli swoja grupę. Kilka osób z Czerniakowa zachwalało kurki, a paczka byłych sportowców zabrała ze sobą grzybki w octcie: bo mogą sie przydać.
Bezpartyjni płci mieszanej w proteście przeciwko decyzji klubu zobowiązujacej do udzialu w grzybobraniu zapowiedzieli, że oni spędza czas w lesie poszukując legendarnego kwiatu paproci.
Dla pewności że wszystko, gra Pan Janek zapuścił motor i teatralnym gestem, śmiejąc się zaprosił do wnętrza wysłużonego Chaussona panie w ciaży i inwalidów, prosząc o wsiadanie przodem,
bo panowie z prezesem Komitetu Grzybio- Braniowego na czele zajęli, jak sądzą należne im miejsce z tułu pojazdu, pościągali buty co dało się odczuć jeszcze przed wyruszeniem w podróż i pozwolili łaskawie dietetyczce Legii pani Alicji Bujak, magazynierce stołówki pani Raszkowskiej i kilku paniom z ksiegowości na znalezienie miejsc i ulokowanie bagaży, w tym dużej bańki z mlekim od kibica z Karczewia. Po godzinie jazdy autokar pachniał kiełbasą, odorem piwa pomieszanym z zapachem sera i jajek na twardo.
Zrobiło się cieplej, a w żyłach panów ocknęła się waleczna krew husarów ale zamiast Bogu Rodzicy ryknęło: Czerwone maki, Przyjażn narodów łączy Moskwe i Warszawę, Góralu czy ci nie żal, Siekiera motyka, Wszystkie rybki, Pij bracie pij, On zimny , ona gorąca i tak ponad dwie godziny patriotyzmu śpiewanego, aż grzybiarze przydymieni Wiśniówką, grochówką z termosów i samą jazdą udali sie do krainy snów tracąc kontrolę nad zwieraczami wydalania gazów. Po przybyciu na miejsce nie było mowy aby ktoś zdecydował się opuścić autokar i miał odwagę rozstawiać namiot. Pan Janek spał na kierownicy a odczuwalny ruch grzybiarzy zaczał sie koło piątej rano.
Przeciąganie się, głośne ziewanie z dowcipkowaniem. „Niech pan uważa bo mnie pan zje” i kontrą „Ja byle czego nie jadam” ale bez zlośliwości. Fizjologia za drzewem i paprociami, wrzucenie czegokolwiek do ust na zmianę oddechu i w las.
Za czteredzieści minut autobus otoczony był przez Ludowe Wojsko Polskie z informacją, że za dwie godziny bedzie ostre strzelanie a państwo jesteście na terenie poligonu, który musicie opóścić w trybie natychmiastowym. Wiemy że jestescie z Legii i dlatego nie stosujemy przymusowego aresztu.
Grzybów nie przywieżliśmy, ale spotkanie bardziej w stylu
„U cioci na imieninach”spełniło obywatelskie zadanie.
Niestety, nie udało nam sie wybrać króla grzybiarzy, którym tradycyjnie zostawał Prezes Komitetu Grzybobraniowego. Wszyscy bowiem, jak dyscyplina socjalistyczna nakazywała, podrzucali co dorodniejsze grzybki do jego koszyka ku chwale Ojczyzny.
BOGUŚ
Sierżant. Bogumil Bujak
Sekcja Zapaśnicza
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania