Na paluszek

Okrutna rzeczywistość wyrwała mnie z ramion snu, wygrzebała stłuczone, zarysowane paznokciami elementy jawy, powoli składając je w całość. Nie chciałam się budzić, lecz świat, jak na złość, był coraz wyraźniejszy, zaczynałam słyszeć i widzieć, choć z początku jakby przez mgłę, niezbyt silnie. Pierwsze co ujrzałam, to światło. Nędzna imitacja słońca, przytwierdzona do czegoś, czego jeszcze nie potrafiłam nazwać, czegoś płaskiego, szarego, wiszącego tuż nade mną.

— Budzi się — nieznany mi głos całkowicie odegnał resztki snu. Otworzyłam szeroko oczy przezroczem błękitu.

Współczujący uśmiech, białe kitle, rękawice, intensywny zapach, którego nie byłam w stanie zdefiniować, mimo usilnych starań. Czepki i maski na naznaczonych strudzeniem twarzach.

Ktoś podszedł, ucisnął mi ramię, poczułam ukłucie, a potem na powrót zatopiłam się w bezkresnej czerni własnego umysłu.

Wędrowałam pomiędzy dwoma światami, pozornie tak dalekimi sobie, lecz połączonymi cienką, bezbarwną, aczkolwiek nierozerwalną nicią. Przędze krainy snów i przędze rzeczywistości splatały się w wielu miejscach, a ja kroczyłam po nich tam i z powrotem, pchana impulsami lub siłami, jakich dotąd nie znałam.

Chciałam wreszcie ostać w którymś, ostać jak muł rzeczny, jak herbaciane fusy na dnie filiżanki.

Z każdą kolejną chwilą miałam wrażenie, jakbym traciła fragment siebie, zakrwawiony strzępek starych szmat, bandaży, blizn.

Otępienie minęło po jakimś czasie, mgła rozpłynęła się w przestrzeni, gnana pędem myśli, tnących powietrze.

Nie wiem, czy ktoś uczynił to specjalnie. Nie wiem, w tamtym momencie nie traciłam czasu na bezcelowe osądzanie kogokolwiek. Patrzyłam w lustro. Zobaczyłam siebie, ale tylko połowę. Druga połowa została mi bestialsko odebrana.

Gwałtownie złapałam rękoma za plecy, mając nadzieję wyczuć pod palcami pióra, ale zostały tam tylko bandaże i nieznacznie odstające, przemakające krwią spod warstwy materiału kikuty.

To tylko sen, pomyślałam. W dalszym ciągu wędruję po przędzach snu, rzeczywistość uciekła, nie ma jej. To nie rzeczywistość. To nie stało się naprawdę. To, co widzę w lustrze, to... To nie ja. To nie mogę być ja.

Wstałam na drżących, chudych, krzywych nogach. Podeszłam do lustra, zrywając wszelkie dziwaczne sznurki ze swoich przedramion. Moje zaszklone oczy błysnęły błękitem. Błysnęły żalem. Serce pękło na miliardy maleńkich okruchów, wbijając się w skórę, raniąc usta, raniąc również trzęsące się ze stresu dłonie.

Ścisnęłam dłoń w pięść. Trafiłam prosto w szkło, a to rozsypało się niczym moje serce wewnątrz skutej łańcuchami klatki piersiowej.

Jęknęłam z bólu, łzy tworzyły szlaki na policzkach. Podeszłam do przezroczystej ściany, ale ta okazała się nazbyt twarda, bym mogła zbić ją ręką.

Tkwiłam w więzieniu, bez możliwości ucieczki.

Nagle ktoś wszedł do środka.

— Połóż się — w przeciwieństwie do wcześniejszych postaci, mających okazję uraczyć mnie swoją rażącą uprzejmością, ta okazała się naprawdę szczera w swych intencjach, miła, można by nawet rzec, chętna do pomocy i współczuła. Tyle zdołałam wyczytać z barwy i paru oktaw.

— Chcę tylko stąd wyjść — przyznałam cicho, przenosząc wzrok to na swoją nadal ściśniętą, poranioną pięść, to na zbite lustro, siebie w nim, między rysami i pęknięciami.

— Przykro mi. Gdybym tylko miał wpływ na to, co dzieje się w tym szpitalu, nie dopuściłbym do takiego okrucieństwa, i to bez wiedzy pacjenta.

— Zostałam potraktowana jak potwór — stwierdziłam, spoglądając w stronę człowieka. - Prawda jest taka, że jedynymi potworami w tej grze pozorów jesteście wy. Podli, naiwni, głupi, zaślepieni władzą, nadaną wam przez wyimaginowanego boga. Myślący, że macie jakiekolwiek prawo o decyzji na temat czyjegoś życia.

Milczał. Uparcie, choć jego oczy zdradzały coś więcej, niżeli chęć bezwzględnego zachowania spokoju.

— Nabijacie nadzieje na pal. Cudze, bo wasze własne ograniczają się do prymitywnej chęci przedłużania gatunku, żądzy władzy... To obrzydliwe. Zawsze chciałam wygarnąć ludziom, co o nich myślę. Nareszcie jest ku temu okazja. Co odpowiesz, człowieku? Nazwiesz mnie aniołem? Wezwiesz kogoś, by wysłał mnie z powrotem do krainy snów, jakimś z tych ludzkich specyfików?

— Twoje skrzydła licytowano na aukcji wczoraj wieczorem — oznajmił tylko, patrząc pusto w moje oczy. - Jeżeli chcesz wiedzieć, kto je zgarnął, zajdź do biura ordynatora. Spytaj o niego kogokolwiek, kogo spotkasz na korytarzu.

— Mogę po prostu wyjść? — spytałam z lekkim niedowierzaniem, którego nie udało mi się w całości ukryć, mimo starań.

— I tak wyjdziesz. Nieważne, co ci powiem, czy ostrzegę, czy przywiążę do płonącego stosu, czy wyrwę skrzydła razem z kośćmi, czy pogruchoczę ci czaszkę... Wydostaniesz się na powierzchnię, choćby skamląc jak zbity pies, czy szczenię, zgubione pośród dorosłych wilków.

— Mów cokolwiek zechcesz, a ja cię zabiję. Jak potwora. Ostatnie, co ujrzysz, to uśmiech i zakrwawione pióra. Obiecuję.

— Na paluszek? — zaśmiał się kpiąco, opierając o framugę drzwi. Zignorowałam to. — Jesteś strasznie przepełniona nienawiścią, nawet jak na kogoś, komu przycięto skrzydła.

— Ech, ludzie... — wywróciłam wymownie oczami, krzyżując ręce na piersi. — Wszyscy z was są tacy pewni swego?

— Naprawdę wrzucasz każdego człowieka do jednego worka?

— Dopóki nie spotkam osoby, łamiącej utarty w mym umyśle schemat. Wtedy na chwilę się zastanowię.

— Nie spotkasz. Idę, miłego dnia i... żebyś znalazła to, co ci skradziono.

— To, co się stało, jest nieodwracalne. Jeśli chcesz mi pomóc, oddaj mi nadzieję. Oddaj mi marzenia. Oddaj mi swobodny lot, oddaj mi niebo, słońce, księżyc i gwiazdy! Oddaj mi to. Wtedy uwierzę, że potraficie być naprawdę ludzcy.

— Przecież to niemożliwe, bo...

— No właśnie. Idź już, człowieku. Próbuję pozbierać samą siebie z waszej brudnej podłogi.

Odszedł.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • KarolaKorman 18.12.2016
    Piękne opowiadania. Wstrząsające, smutne i przerażające. Obciąć aniołowi skrzydła to, jak pozbawić go wszystkiego, odebrać dotychczasowy świat i zostawić na pastwę losu - okrutne. Wielkie 5 :)
    Nie zrozumiałam tylko słów zawartych w tytule. Nie wiem czy chodziło o dotrzymanie obietnicy ze skrzyżowanymi palcami, czy o coś innego.
    Jeśli możesz, wytłumacz mi to. Pozdrawiam :)
  • Adam T 18.12.2016
    To na wskroś ludzkie - podciąć ( amputować, nieodwracalnie okaleczyć w sposób ohydnie humanitarny ) skrzydła każdemu, kto ma czelność je ujawnić. Nie mam tu na myśli skrzydeł anioła, tylko te, które prawie każdy chce rozpostrzeć. W świecie beztialstwa, przysięgi nic nie znaczą. Oczywiście 5:)
  • Freya 18.12.2016
    Temat chyba adekwatny do zbliżających się okazjonalnych świąt regionalnych, ehem. Podmiot czyli anioł, zachowuje się nieprzyzwoicie, wbrew wpajanym (nam maluczkim) od zawsze tradycjom (tradycja - to mi zawsze z "Misiem") i zasadom. Wszyscy "normalni" ludzie wiedzą, że te latające stwory są uosobieniem miłości bliźniego i śmego. A tutaj jest (on/ona; janioły są bezpłciowe, a więc - Anioł) epatujący nienawiścią i żądzą zemsty, co nie może być prawdą i każdy "milutki" ksiądz to wie. No chyba, że ten, to taki całkowicie katolicki jest, ale wtedy, to wcale by nie gadał, tylko od razu mordował - czyli "nawracał".
    Usunięto mu skrzydła, które stały się przedmiotem licytacji, a więc można wnioskować ich, jakąś wartościową cechę, ciekawe. Przychodzi do głowy coś w temacie; przedniej części nosorożca, albo kutasa; lwa czy tygrysa. To oczywiście tylko jedna z wielu możliwości, zależnych od zamierzonych zysków. Mnie też ten "paluszek" zainteresił (chyba nie chodzi o bateryjkę), może to być jakąś dziecięcą zasadą przyrzeczenia, albo janioł po przegranej straci palucha, o.

    Kanwa opka jest alegoryczną metaforyką, zawieszoną na etosie ludowych przekazów i wykorzystaną w "słusznym" celu przez wielebny Kościół. Trudno przemilczeć pewien aspekt logistyczny; otóż latająca istota o wadze i wyglądzie człowieka, to absurdalny pomysł. Zasady fizyki czy awiacji, wykluczają taką możliwość w świecie real, natomiast w tym urojonym taki gadżet jest zbędny i teges. Zwyczajnie pstrykam palcami, albo wypowiadam zaklęcie (nie mylić z przeklinaniem, chociaż w "Sexmisji" to zadziałało) i juuu. Zadzieram kiece i lece. Już lepszym pomysłem jest "latający dywan", potem się go zwija i można iść zapalić sziszę. Heyka ;)
  • Piri 26.12.2016
    Minuta, stanęłaś na wysokości :D Masz piątaka :v

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania