Na rozkaz Twój wybrałem się

Na rozkaz Twój wybrałem się

Łódź, żagiel, opatrzności dwie

Nie powiesz mi, że ja to wszystko śnię

 

Z szarości wód kolory wyprowadzał nowy dzień

Poza mną patrol, co wyciąłem w pień

Pozostał w nocy by ostatni honor oddać swej przemocy

 

Przede mną dzieło Twe

Szafirem nieba oprawione karaty skał serwują mi

Twój zimny szał

Gloryfikuje i mną pomiata

Alchemia świata

Wypełniający mnie zmysłami to znów odbierający zmysły

Ten klejnot Twój

A może mój?

Każdą swą myśl na jego blask przetapiam w tyglu mojej czaszki

Czy po to mnie tu sprowadziłeś / sprowadziłaś?

Nie mogą Ci wyrazić tego

te tu ptaszki?

 

Im delikatniej to ujmuję

Tym silniej czuję

Tę wibrację, co zaplata

Wełnę nicości w nitkę bytu

Narkotykiem zachwytu

Zasysa mnie jak plaster miodu

Nektar istnienia bez powodu

 

Ja to wiedziałem już od progu

Od wód macicznych

Od połogu

Że nie otrząsnę się z nałogu

 

Szczytuję jak ofiarna owca

Na swym ołtarzu nałogowca

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • MartynaM 14.08.2023
    Brzydki rym... a pisałam, najgorszy ten, który jako pierwszy wpada do głowy
  • Pismo Nosem 01.09.2023
    Piękno jest w oczach obserwatora. Brzydota jest wymówką ślepca.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania