Na rozkaz Twój wybrałem się
Na rozkaz Twój wybrałem się
Łódź, żagiel, opatrzności dwie
Nie powiesz mi, że ja to wszystko śnię
Z szarości wód kolory wyprowadzał nowy dzień
Poza mną patrol, co wyciąłem w pień
Pozostał w nocy by ostatni honor oddać swej przemocy
Przede mną dzieło Twe
Szafirem nieba oprawione karaty skał serwują mi
Twój zimny szał
Gloryfikuje i mną pomiata
Alchemia świata
Wypełniający mnie zmysłami to znów odbierający zmysły
Ten klejnot Twój
A może mój?
Każdą swą myśl na jego blask przetapiam w tyglu mojej czaszki
Czy po to mnie tu sprowadziłeś / sprowadziłaś?
Nie mogą Ci wyrazić tego
te tu ptaszki?
Im delikatniej to ujmuję
Tym silniej czuję
Tę wibrację, co zaplata
Wełnę nicości w nitkę bytu
Narkotykiem zachwytu
Zasysa mnie jak plaster miodu
Nektar istnienia bez powodu
Ja to wiedziałem już od progu
Od wód macicznych
Od połogu
Że nie otrząsnę się z nałogu
Szczytuję jak ofiarna owca
Na swym ołtarzu nałogowca
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania