Na tabliczce mnożenia
Na moich ustach połyskują skazy
zmarnowanych godzin.
Na skórze dominuje cieniolubny dotyk.
Odkąd ujrzałam cię
w swoim koszmarze, samotność stała się
cechą najlepszych.
Nie chcę, aby miłość zawsze
odmieniała się przez przypadki,
a ciało sprzeciwiało duszy.
Zanim nasycisz mnie
kolejnymi pytaniami retorycznymi,
pozwól mi pomodlić się czule
na tabliczce mnożenia.
Moje zmysły wciąż pachną tobą,
usta wciąż noszą pieszczotę
twoich skrzydeł.
Zakochana aż po ból, zdumiona
niby ciężkostrawny lęk, usiłuję odnaleźć
moje przymierze, przeinaczone jutro.
Nie wiem, jak długo będę tęsknić
za minionym słońcem, za mdłym bólem,
który dodaje odwagi straconym.
Nie chciałabym tańczyć, dopóki
nie ma muzyki.
Wypaczony sen, zdradliwa melodia -
wszystko to ma jakieś przeznaczenie,
jakiś rychły sens.
Pozostanę twoim serdecznym cieniem,
melancholijną przyszłością.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania