Poprzednie częściNa tarczy

Na tarczy Część 2

— Długo cię nie było — wyszeptała i usiadła na skraju łózka. Zawsze tak robiła. Zakradała się i podkulając nogi mościła wygodnie pod kołdrą. Długo nie chciałam jej zaakceptować. Wlepiała we mnie wielkie, brązowe oczy osadzone na wychudłej twarzyczce, a ja nie wiedziałam, czego właściwie ode mnie chce. Czasem rozmawiałyśmy. Bawiłam się z nią lalkami. Pamiętam, że często powtarzała, że mam piękne zabawki. Dziwiło mnie to, bo moja kolekcja była raczej mizerna; dwie szmaciane lale z oczami z guzików, drewniane klocki i blaszany bączek, który dostałam od babci. To wszystko. Jednak dla niej moja skromna kolekcja stanowiła najcenniejszy skarb. Z namaszczeniem układała Zosię i Manię na wymyślonych krzesełkach i podawała im popołudniową herbatę. I tak co noc.

 

Z czasem przyzwyczaiłam się do jej obecności. Nigdy nikomu nie opowiadałam o mojej nocnej przyjaciółce. Z nieznanych mi przyczyn miałam przeczucie, że i tak nikt by mi nie uwierzył. Lata mijały, a Leosia odwiedzała mnie coraz rzadziej. W końcu sama doszłam do wniosku, że dziewczynka była tylko wytworem mojej zbyt wybujałej wyobraźni. Od czasu do czasu wyczuwałam jej obecność, zauważałam wgniecenia na kołdrze, ale Leosia przestała do mnie przychodzić. Aż do dzisiaj.

 

— Musiałam wyjechać — odpowiedziałam. — Dorośli ludzie czasem muszą wyjeżdżać.

Dziewczynka przyglądała mi się w skupieniu. Wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałam; długie, lekko kręcone, ciemne włosy, zielona sukienka z białym kołnierzykiem i jasne rajstopy z widocznymi zabrudzeniami na kolanach. W dłoniach ściskała spory kawałek kolorowego materiału. Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz.

— Skąd to masz? — zapytałam, wskazując na tkaninę, którą Leosia dzierżyła w rączkach.

— Od pana.

— Jakiego pana? — przysunęłam się bliżej, ale szybko wróciłam do poprzedniej pozycji, gdyż ciało dziewczynki rozproszyło się nagle w ciemności.

— Tego, co śpi na schodach — oznajmiła, stając tuż przy mnie. — To miły pan. Ma kotki. Lubię go.

— On ci to dał?

— Tak. — Skinęła głową. — Mówił, że tam musi mi być zimno. Tak strasznie zimno…

 

Nim zdołałam wydobyć głos, Leosia zniknęła. A wraz z nią mój szydełkowy szalik w kwiatki.

Długo wpatrywałam się w poprzecinany nieregularnymi pęknięciami sufit. Choć w pokoju panowała kompletna ciemność, wiedziałam, że strop usiany był plątaniną krótszych i dłuższych linii, które przecinając się tuż nad moją głową, tworzyły autostrady, prowadzące donikąd. Kamienica pojękiwała smagana listopadowym wiatrem. Z korytarza dochodziło puste dudnienie jakby dźwięk szamańskich tam-tamów. Miarowe uderzenia rozchodziły się echem po całym budynku, wprawiając ściany w drżenie. Nakryłam głowę poduszką.

Witają mnie — pomyślałam z przekąsem. — Zawsze mieli świetne wyczucie chwili.

 

Ciąg dalszy nastąpi

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • rozwiazanie dwa lata temu
    Tekst wabi innością w dobrym stylu. Pozdrawiam.
  • Cicho_sza dwa lata temu
    Dzięki. Takie nieco paranormalne opko mi się tworzy ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Jest intrygująco. Jednak można jeszcze coś porobić. Np. partia tekstu między wypowiedzią Leosi, a wypowiedzią głównej bohaterki jest trochę za długa. I może niepotrzebne jest słowo "odpowiedziałam", przy tej drugiej wypowiedzi. Leosia nie zadała pytania.

    Mogłabyś spróbować przemieścić akapity. Co Ty na to, żeby ten odcinek zacząć od słów:

    "Nigdy nikomu nie opowiadałam o mojej nocnej przyjaciółce. Miałam przeczucie, że i tak nikt by mi nie uwierzył. Lata mijały, a Leosia odwiedzała mnie coraz rzadziej".

    (Z drugiego zdania wyrzuciłam słowa: "Z nieznanych mi przyczyn...". Lepiej od razu dać "Miałam przeczucie". Jest dłużyzna, a przeczucia pojawiają się najczęściej "z nieznanych przyczyn" ).

    I po tym akapicie - to, co teraz masz na początku, czyli historia z lalkami. Miałabyś ładne przejście:

    "...ale Leosia przestała do mnie przychodzić. Aż do dzisiaj:

    — Długo cię nie było — wyszeptała i usiadła na skraju łózka". (przy okazji - dodaj kropkę nad "z" w słowie "łóżka").

    I skróciłaby się odległość między wypowiedziami dziewczyn.

    I jeszcze... mała uwaga do początkowych zdań. Do tych:

    "— Długo cię nie było — wyszeptała i usiadła na skraju łózka. Zawsze tak robiła. Zakradała się i podkulając nogi mościła wygodnie pod kołdrą".

    W tym fragm. zdania przeczą sobie. Leosia usiadła na skraju łóżka, a Ty piszesz, że zawsze tak robiła, czyli - zawsze "mościła się pod kołdrą". Usiąść na skraju łóżka, a mościć się (wygodnie!) pod kołdrą, to zupełnie inne rzeczy. Warto coś tu zmienić, poprawić.
  • Cicho_sza dwa lata temu
    Jak zwykle merytorycznie ? Dzięki! Tekst jest świeży, Twoje uwagi są warte rozważenia, choć celowo zaczęłam bez wprowadzania kto, z kim i dlaczego. Chciałam pozostawić pole dla ciekawości i wyobraźni. Ta część dość luźno łączy się z pierwszą, chociaż są w niej pewne powiązania (osoba mężczyzny śpiącego na schodach). Ogólnie zamysł jest taki, by tym razem nie tłumaczyć niczego czytelnikowi i nieco inaczej poprowadzić historię (w porównaniu do Onej). Tematyka też jest inna, tajemnicza i pełna niewyjaśnionych zjawisk.
    Zobaczymy co mi z tego wyjdzie ?
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    Cicho_sza, no - zobaczymy. Ja jestem zaciekawiona. Pierwszą część czytałam też z zaciekawieniem. Będę zaglądać, chociaż może nie zawsze skomentuję.
  • Trzy Cztery dwa lata temu
    I jeszcze w tym zdaniu: "W dłoniach ściskała spory kawałek kolorowego materiału" można zastąpić "kolorowy materiał" np. "włóczkową robótką", czy jakoś tak. Bo później okazuje się, że to "szydełkowy szalik". Dla mnie słowo "materiał" nie kojarzy się z robótkami na szydełku, czy drutach, ale może przesadzam? "Kawałek materiału" odbieram jako kawałek tkaniny bawełnianej, lnianej, czy innej. Ale raczej tej wyprodukowanej w zakładzie włókienniczym, leżącej w belach w sklepie, do którego zaglądają np. krawcowe. Jednak - może to tylko moje odczucie. W każdym razie - takie mam.
  • Cicho_sza dwa lata temu
    Mam podobne odczucia z tym materiałem ? Tutaj chciałam uniknąć użycia konkretnego słowa - szalik.
  • Bożena Joanna dwa lata temu
    Jakby o tych co odeszli i o strachu, że może to nastąpić w przypadku głównej bohaterki. Takie lęki często bywają u dzieci pod wpływem lektury czy telewizji. Szamańskie tam-tamy pogłębiają nastrój grozy.

    Chętnie prześledzę dalsze losy, w pierwszej części bohaterka wydaje się osobą dorosłą, a w drugiej chyba wraca do dzieciństwa.

    Pozdrowienia!
  • Cicho_sza dwa lata temu
    Bożenko jak miło Cię widzieć pod moim tekstem. To prawda, tekst ma w sobie coś z grozy, choć bohaterka wydaje się jakoś "przyzwyczajona" to obcowania z istotami z innego wymiaru, a może wręcz posiada pewne predyspozycje, by je widzieć.
    Zapraszam na kolejne części i również pozdrawiam
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Cichoszka?↔Przypomniałem sobie najpierw pierwszą część. Jeszcze bardziej mnie się podobała, niż przedtem.
    Ta część jest inna. Bardziej tajemnicza i dobrze napisana i za krótka w związku z tym.
    Taka jakby–raczej dziwne skojarzenie↔"schizofrenio-surrealiztyczna" :)↔Może dlatego, że tekst ma "taki klimat" gdzie wszystko się "trochę pomiędzy rozedrgane, między tym co jest i było"↔Być może skojarzenia me "od czapy są":)
    Tak czy siak, będę czytać następne:)?
  • Cicho_sza dwa lata temu
    DeDo, jest pomieszanie światów. Jest surrealistycznie i taki mam pomysł na to opko, o!
    Serdeczności

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania