Na wojnę. (jedna seria wielu autorów) cz. 4
O zmroku powróciłem do drewnianej chaty. Deszcz lał niemiłosiernie, utrudniając widoczność i koordynację ruchową. Upuściłem kluczę, zmierzając do drzwi. Chwilę zajęło mi odnalezienie ich wzrokiem na trawie. Zrobiłem krok do przodu i poczułem jaką siłę ma matka natura, co do karmy. Z łomotem upadłem na tyłek, przy okazji zabrudzając cały płaszcz błotem. Przeklnąłem sam siebie w duchu, jak i babki pięć dekad wstecz za swoją niezdarność i śliską glebę. Z mniejszym trudem podniosłem się, zgarnąłem dźwięczący metal i podszedłem do drzwi. Serce biło mi niemiłosiernie głośno. Poprzez dźwięk ulewy dotarł do mnie odgłos przekręcanego klucza w zamku. Otworzyłem. W domu panowała ciemność. Za moimi plecami błysnął piorun, uwidaczniając siedzącą postać przy bukowym stole. Lekko zadrżała spodziewając się najgorszego. Bezceremonialnie wparowałem do wnętrza, zamknąłem za sobą z łoskotem drzwi. Rozpaliłem świecę na komodzie, przy wejściu i odwiesiłem płaszcz. Przybliżyłem się do kobiety i postawiłem świecznik na stole. Sam zaś usiadłem na jego drugim końcu.
- Z kim to zrobiłaś?- Warknąłem.
- O-o-o czym mówisz kochanie...?- Kobieta nerwowo przeczesała swoje włosy.
- Przestań łżeć i przyznaj z kim dzieciora zrobiłaś- Warknąłem szorstko.
- Ale co masz na myśli?- zgrywała greka.- Jesteś jedynym mężczy...
- Nie pierdol.
W końcu spojrzała na mnie, jej wzrok wyrażał tyle uczuć. Strach, przerażenie, rozpacz, żal, nawet złość.
- Jestem bezpłodny już od jakiegoś czasu, a z tego co wiem kobiety nie pączkują.- Założyłem ręce na klatce piersiowej.
Splotła swoje dłonie. Spojrzała gdzieś w bok, coś niewyraźnie mruknęła.
- Powtórz, nie słyszałem.- Mówiłem hardo, zakładając nogi na stół.
- M...r...
- Głośniej!- Żachnąłem zniecierpliwiony.
- Martias...- Wydusiła z siebie.
Zamarłem, momentalnie poderwałem się z siedzenia, a krzesło upadło na podłogę. Derry zadrżała. Rozległ się grzmot. Podszedłem do niej, złapałem kołnierz jej lnianej koszuli i zmusiłem do spojrzenia w oczy.
- Zeszmaciłaś się właśnie z nim? Sołtysem wsi, który każdą pragnie przelecieć?!- Mój głos stawał się coraz głośniejszy.
Czułem jak moja krew buzuje, osiąga wysoką temperaturę próbując znaleźć ujście.
- Ten co zrobił już DZIESIĘCIORO dzieciorów tym dziołchom?!- Wrzasnąłem.
- Tak z NIM!- Odparła odważnie spoglądając w moje oczy.
Puściłem jej kołnierz, oddalając się trochę. Uderzyłem pięścią w ścianę. Przeczesałem włosy, stojąc do niej tyłem. Gwałtownie zacząłem otwierać szuflady, grzebiąc w nich.
- Co ty robisz...?- Spytała po chwili przestraszona.
Ignorowałem ją. Zgarnąłem plecak, przeszedłem do sypialni, pakując ubrania. Wspiąłem po schodach na górę. Czułem jej wzrok na swoich plecach, do moich uszu docierało jej tupanie. Otworzyłem kolejne drzwi. W pokoju spał mój syn, przytulający misia, z guzikiem zamiast jednego oka. Potrząsnąłem lekko nim.
- Tata?- Wychrypiał przecierając oczy.
- Cześć Devin, szykuj się szybko, bo wyruszamy na przygodę.- Uśmiechnąłem się czuło.
- Ale... CO ty mówisz?!- Wrzasnęła za plecami Derry.
- To co słyszałaś.- Obróciłem się do niej spoglądając na jej postać z widocznym obrzydzeniem.
- Ale co z wojskiem, ze mną, co z DZIECKIEM?
- Skoro miałaś odwagę je zrobić, to miej odwagę wziąć za to odpowiedzialność- Parsknąłem i pomogłem synowi się ubierać.
Po jakimś czasie zeszliśmy na dół. Zarzuciłem na niego płaszcz, a następnie na siebie. Dźwignąłem plecak. Derry przyglądała się temu w oddaleniu, oparta o ścianę. Blada, z sińcami pod oczami.
- Papa.- Chłopiec jej pomachał.
Wziąłem go na ręce i wyszedłem.
~~
- Tato, co robimy w tej chatce w lesie?- spytał śpiący maluch.
- Tata później ci powie.- uśmiechnąłem się i wyważyłem drzwi.
Posadziłem chłopca na kupie siana, a ten momentalnie zasnął. Zdjąłem płaszcz. Wyszedłem na zewnątrz, deszcz nieprzerwanie padał. Zgarnąłem po drodze siekierę. Tak, to było składowisko drwala. Postawiłem nogę na pniu. Biała koszula, kleiła się do mojego cherlawego ciała. Próbując do mnie przylgnąć niczym matka do dziecka, pragnąca przed czymś uchronić. Jednak ona kleiła się jedynie od deszczu. Kosmyki opływały kształt twarzy, przesłaniając delikatnie zielone oczy. Rozerwałem materiał koszuli i przewiązałem nim podudzie, resztę zagryzłem. Uniosłem siekierę, a mrok oświetlił piorun i mój próbujący się przebić wrzask pomiędzy odgłosem grzmotu.
~~
- Tato, a po co ci ten kijek?- zagaił młody trzymając mnie za rękę.
- Bym mógł lepiej chodzić.
- A co się stało z twoją nogą?
- A to jest już tajemnica.- uśmiechnąłem się przyciskając palec do ust.
Kuśtykając z jedną nogą i synem w kierunku lepszego jutra.
_____________________
No tak, więc... Jakoś to będzie.
Komentarze (39)
"zrobiłaś- Warknąłem " - warknąłem z małej (bo czynność gębowa), a przed myślnikiem spacja: )
"-... zrobiłaś- warknął."
Z tego co ktoś mnie kiedyś nauczył dialogi zapisuje się tak:
"- Jestem malą księżniczką.- Powiedziała.
Lub
- Jestem małą księżniczką.- powiedziała.- Ale nie chcę tej tiary."
Dla czynności gębowych, opuszczasz kropkę, ale nie "?" i "!", a potem zawze piszesz z małej (No, chyba że będzie to imię, albo coś w tym rodzaju)
A dla reszty nic nigdy nie opuszczamy i piszemy po myślniku zawsze z dużej: )
" - Jestem małą księżniczką - powiedziała. - Ale nie chcę tej tiary."
Albo:
"- Jestem małą księżniczką - powiedziała - ale nie chcę tej tiary."
Dalej kontynuujesz z małej, opisujesz zdanie, więc kropki NIE stawiamy.
Zresztą kilka osób już Ci to powtarzało.
,,Przeklnąłem'' -przekląłem
Ciekawie poprowadziłaś kontynuację, po mojej myśli, choć trochę nie fair dla bohaterki, ale nie będę się rozdrabniać dlaczego. Słowa wypisane wielkimi literami (moim zdaniem) nic nie wnosiły, tylko brzydko wyglądały. Co do wyglądu bohatera przedstawiłaś go jako chudego, wątłego. Nie pasuje mi do zachowania. 4 :)
"- Jestem małą księżniczką, - powiedziała - ale nie chcę tej tiary."
Lub tak:
"- Jestem małą księżniczką - powiedziała -, ale nie chcę tej tiary."
Poza tym "powiedziała" odnosi się bezpośrednio do słów bohaterki, więc lepiej wygląda bez kropki i z małej litery. Czyli dialog zapisałam poprawnie.
No cóż, wiem, że i tak to ty będziesz miała rację.
Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, co do przecinka przed "ale." Powinno być tak:
"- Jestem małą księżniczką - powiedziała -, ale nie chcę tej tiary."
Lub tak:
Bo nie wiem.
Sorry, przez przypadek mi się wysłało poprzednie.
Do odwiedzin skłoniła mnie twoja upartość... Zrozum wreszcie swój błąd, a nie zmieniasz temat na jakieś rozmowy z inteligentnymi osobami.
Po pierwsze :
- główny bohater strasznie nerwowo się zachowuje (Chociaż wcześniej wiedział już o dziecku z innym) nie było to dla niego żadne zaskoczenie, bo podejrzewał ją o to od dawna, a nagle wparowuje do domu i prawie bije tę kobietę.
- Ogólnie jest strasznym skurwysynem,.jeszcze takim nieokiełznanym (mógłbym rzec - popierdolonym) i trochę nie pasuje mi to do wcześniejszych rozdziałów. Można by dać jakiś powód jego agresywnego zachowania, np. Że zaćpał czy za dużo wypił.
- Ogólnie bardzo podoba mi się akcja z zabraniem syna, mam nadzieję, że ktoś to pociągnie :D
- Z drugiej strony ta noga... No nie wiem, wydaje mi się, że potrzeba większego powodu (np zagrożenie życia), no ale nieważne, szanuję decyzję autora.
-Nieźle napisane, podobał mi się bukowy stół, no i ogólnie klimat burzy itd. Aż czuć tę grozę.
Dam 5, bez gadania. Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się szybko :D
Powiem tylko tyle, że śledzę serię i jestem na bieżąco ;) to kto tam następny?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania