na wyciągnięcie ręki..

niedaleko mego domu mieszka Bóg

bezczelnie się kiedyś wprowadził

nie pytał czy może, czy nie mam nic przeciw

swój dom krzewami obsadził

 

i denerwował mnie dzień po dniu

prostą radością życia,

bo śpiewał za dnia, przy świetle spał

nie mając nic do ukrycia

 

okrzyki dzieci, szczekanie psa

wzmagały zazdrość, niepokój,

bo, by pasować do jego tła,

posprzątać musiałam wokół

postanowiłam poznać go lepiej

i z bliska spojrzeć mu w oczy

skąd w nim ta siła.. zwyczajny ktoś…

i tu mnie prawdą zaskoczył

 

bo... patrzył zwyczajnie, zwyczajnie mówił

zwyczajnie przy stole siedząc,

nie zauważył, że coś pogubił

zwyczajnie mówiąc i jedząc

i czego dotknął swobodnie przechodząc

- krzesło i stół i podłoga,

stawało się lekkie, srebrzyście pachnące,

wszystko dotknęło Boga..

 

codzienny obraz prostej szczerości.

bez lepkich słów, bez nadęcia

tu, po sąsiedzku, dosłownie za płotem,

zwyczajni na pozór,

święci

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • TseCylia 4 miesiące temu
    Nieiennie podziwiam konsekwentny spokój otaczający Twoje wiersze.
    Pozdrawiam
  • Polaroid 4 miesiące temu
    Dziękuję za czytanie,
    za nazywanie ich wierszami
    i za pozdrowienia, które zawsze odwzajemniam dosyłając uściski :)
  • TseCylia 4 miesiące temu
    * niezmiennie
  • Marzena 4 miesiące temu
    Ładne. Ta ostatnia.
  • Polaroid 4 miesiące temu
    :)
  • zingara 4 miesiące temu
    Ciekawa konstrukcja wiersza. Przejście od irytacji do konkluzji, że świętość jest w prostocie, jest intrygujące. Pokazanie Boga w obrazie zwykłego sąsiada to oryginalny pomysł.
  • Polaroid 4 miesiące temu
    Cenny komentarz
    Dzięki serdeczne!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania